Strajk nauczycieli
Również w Chojnicach nauczyciele włączają się do ogólnopolskiego strajku. Protestuje siedem placówek, w tym cztery podległe miastu. - Strajk przebiega bardzo sprawnie. Nie dezorganizuje nam pracy w szkołach - mówi Grzegorz Czarnowski z wydziału oświaty w urzędzie miejskim.
W proteście udział biorą Szkoła Podstawowa nr 1 i 3, Zespół Szkoł nr 7 oraz Gimnazjum nr 1, a także trzy szkoły ponadgimnazjalne, tj.: Zespół Szkół, Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego oraz Technikum nr 2.
Reklama | Czytaj dalej »
- Łącznie zdeklarowały się 42 osoby, w tym jedna osoba niepedagogiczna. W miejskich szkołach jest to 12 proc. nauczycieli - mówi o kadrze z podstawówek i gimnazjów Grzegorz Czarnowski z wydziału oświaty w chojnickim ratuszu. - Wszystkie zajęcia w szkołach mają odbyć się normalnie. Dyrekcja szkół tak organizuje pracę, żeby zajęcia odbyły się zgodnie z planem. Takie informacje zostały przekazane rodzicom, uczniom, zostały powywieszane stosowne informacje też na terenie szkoły - dodaje urzędnik.
Związek Nauczycielstwa Polskiego domaga się, by do 2022 r. w szkołach nie było zwolnień oraz, by żadnemu pracownikowi warunki zatrudnienia nie zmieniły się na niekorzyść. ZNP oczekuje również podniesienia zasadniczego wynagrodzenia nauczycieli o 10 proc.
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (20)
- Komentarze Facebook (...)
20 komentarzy
Tytuł artykułu jest nierzetelny, strajkuje tylko 12 % . Pozostali czyli (normalni nauczyciele) prowadzą zajęcia.
Te 42 osoby pewnie są z gimnazjum nr 1, jeżeli sprzeciwiają się liwkidacji gimnazjum i chcą balsamować dotychczasową patologie w szkole, należy ich zapisać do rezerwatu komunizmu. Nawet jeżeli nie ukończyli 30 roku życia.
Poniedziałek, 27 czerwca 2016 (21:09) 8-letnia szkoła powszechna, w której edukacja wczesnoszkolna będzie w klasach I-IV, oraz powrót do 4-letniego liceum ogólnokształcącego i 5-letniego technikum – takie zmiany zapowiedziała w poniedziałek szefowa MEN Anna Zalewska. Reforma ma ruszyć jesienią 2017 r. Minister edukacji podsumowała w Toruniu ogólnopolską debatę „Uczeń. Rodzic. Nauczyciel – Dobra zmiana” i przedstawiła propozycje zmian systemu edukacji. Celem reformy, jak mówiła, jest „wprowadzenie cykliczności etapów szkolnych”, m.in. przez wzmocnienie edukacji wczesnoszkolnej i powrót do czteroletniego liceum ogólnokształcącego. Jak mówiła Zalewska, w klasach I-IV szkoły powszechnej będzie „poziom podstawowy”, zaś w kasach V-VIII – „poziom gimnazjalny”. Jednocześnie zapowiedziała, że w klasie IV pojawi się wprowadzenie do przedmiotów, mające złagodzić dotychczasowe bezpośrednie przechodzenie z edukacji wczesnoszkolnej do nauczania przedmiotowego. Przejście to ma złagodzić także to, że IV klasy mają mieć tego samego wychowawcę, którego miały przez trzy pierwsze lata szkoły. Następnie uczniowie będą mieli do wyboru czteroletnie liceum ogólnokształcące, pięcioletnie technikum lub dwustopniową szkołę branżową (która zastąpić ma dzisiejsze szkoły zawodowe). Pierwszy rocznik, który zostanie objęty reformą, to uczniowie, którzy 1 września 2017 r. rozpoczną naukę w szkołach powszechnych, czyli tegoroczne sześciolatki oraz uczniowie, którzy powinni wówczas pójść do I klas gimnazjów (czyli ci, którzy w minionym roku chodzili do klas V szkół podstawowych), trafią oni do VII klas szkół powszechnych. W ramach zapowiadanej przez MEN reformy szkolnictwa przewidziano trzyletni okres przejściowy. W tym czasie klasy VII będą mogły znajdować się albo w budynku gimnazjum, albo szkoły podstawowej. Docelowo klasy I-IV i V-VIII mają być połączone w jedną szkołę. Uczniowie, którzy jesienią 2017 r. trafią do I i VII klas szkół powszechnych, będą pierwszymi rocznikami, które będą uczyć się zgodnie z nową podstawą programową kształcenia ogólnego. Jednocześnie uczniowie pozostałych roczników będą kończyć rozpoczęty cykl nauczania w szkołach podstawowych i gimnazjach. W efekcie w roku szkolnym 2019/2020 do liceów, techników i szkół branżowych trafi podwójny rocznik uczniów. Szefowa MEN tłumaczyła, że od 2017 r. mają pojawić się dwa nowe roczniki: klasa I szkoły powszechnej, która będzie miała całkiem nową podstawę programową przez 12 lat i klasa VII, która już nie będzie klasą aplikującą do gimnazjów. W okresie przejściowym – jak mówiła Zalewska – jeśli uczniowie nie zmieszczą się w szkole powszechnej, będą mogły przyjąć te klasy dotychczasowe gimnazja. „Po trzech latach będą to już szkoły powszechne, klasa I-VIII, która będzie mogła realizować swoje zadania w jednym, dwóch lub trzech budynkach – mówiła, wyjaśniając, że chodzi o to, by nie marnując potencjału nauczycieli, nie marnować też budynków. Podkreśliła, że wygaszanie gimnazjów ma przebiegać tak, by rodzice i uczniowie tego procesu nie zauważyli. Zalewska, mówiąc o gimnazjach, zauważyła, że liczba uczniów w tych placówkach z roku na rok maleje w związku z niżem demograficznym. „Sytuacja ta doprowadzi do trudności finansowych gimnazjów. Jednostki samorządu terytorialnego rozpoczną już masowy proces likwidacji gimnazjów” – zauważyła. Podała, że od roku szkolnego 2005/2006 liczba uczniów gimnazjów zmniejszyła się o blisko 33. proc, a w tym samym czasie liczba nauczycieli w gimnazjach zmniejszyła tylko o 13 proc. Zauważyła także, że ze względu na niż demograficzny łączono szkoły podstawowe i gimnazja w zespoły szkół, co jest niezgodne z założeniami, jakie towarzyszyły powstawaniu gimnazjów. Samorządy tłumaczyły to m.in. względami wychowawczymi, bezpieczeństwem uczniów. Minister oceniła też, że wprowadzenie gimnazjów nie zaowocowało wyrównywaniem osiągnięć szkolnych młodzieży z różnych środowisk. – Niestety, to jest największy dramat, że zróżnicowano, a nie wyrównano szanse edukacyjne. Wyniki sprawdzianu wykazują bardzo duże zróżnicowanie ze względu na miejsce zamieszkania ucznia – powiedziała. Jednocześnie poinformowała, że najwyższy wynik, jeśli chodzi o edukacyjną wartość dodaną (pokazuje ona, w jaki sposób praca szkoły ma wpływ na osiągnięcia ucznia), jest w tych gimnazjach, których obwód pokrywa się z obwodem szkoły podstawowej. Odnosząc się zaś do częstego argumentu zwolenników gimnazjów, że wprowadzenie ich poprawiło wyniki polskich 15-latków w Międzynarodowym Badaniu Umiejętności Uczniów PISA, powiedziała, że „wyniki poprawiły się wszędzie tam, gdzie wprowadzono testy sprawdzające zakres zdobytej wiedzy”. Mówiąc o wprowadzaniu nowej struktury szkół, Zalewska zauważyła, że w roku szkolnym 2019/2020 będzie po raz pierwszy nowa rekrutacja do liceów, spotkają się dwa roczniki – po VIII klasie szkoły powszechnej i III gimnazjum. Jak mówiła, trwa dyskusja na temat egzaminów, i podkreśliła, że nie ma jeszcze decyzji w tej sprawie. W 2017 r. mają ruszyć też pierwsze szkoły branżowe. W liceach – w okresie przejściowym, czyli do pojawienia się w 2019 r. pierwszych absolwentów szkół powszechnych – nauka będzie prowadzona według tzw. starej podstawy programowej, czyli tej, która obowiązywała przed 2012 r., wprowadzonej przez Katarzynę Hall. Szefowa MEN zapewniła, że nowy system edukacji ma doprowadzić do tego, by mimo niżu demograficznego nie trzeba było zwalniać nauczycieli. – Będzie kilka „kotwic” w ustawie o ustroju szkolnym, które absolutnie zabezpieczą interesy nauczycieli – podkreśliła. Zapowiedziała też, że w 2017 r. wszystkie sześciolatki objęte zostaną subwencją oświatową. Podsumowując debatę i płynące z niej wnioski, Zalewska mówiła m.in. o propozycji wprowadzenia dodatkowego stopnia awansu zawodowego nauczycieli – nauczyciela specjalisty, o wydłużeniu o rok staży dla nauczycieli zaczynających pracę w zawodzie oraz o zindywidualizowaniu długości ścieżki awansu zawodowego. Na konferencji prasowej po przedstawieniu wniosków płynących z debaty Zalewska poinformowała, że jesienią powinien być gotowy projekt ustawy mówiący o nowym ustroju szkolnym, „po to, by dla kilku roczników mieć gotową podstawę programową i podręczniki”. Szefowa MEN była pytana m.in. o koszty planowanej reformy. – Reforma jest tak zaplanowana, żeby zmieścić się w pieniądzach, które są. Przypominam, że mamy prawie 42 mld zł i dramatyczny niż demograficzny. Każdy minister finansów powinien poprosić o obniżenie tejże subwencji oświatowej, ale właśnie pieniądze przytrzymujemy, żeby mieć na zmiany – powiedziała minister edukacji. – Algorytm subwencji liczony jest matematycznie, a w mianowniku są uczniowie. Jeśli spada ich liczba, to kwota na ucznia jest większa. W związku z tym zwalnia się miejsce na zagospodarowanie tego rodzaju zmian – wyjaśniła. Pytana, co stanie się z infrastrukturą likwidowanych gimnazjów, Zalewska podkreśliła, że nie jest to likwidacja, a wygaszanie. – Dobre kadry, dobre programy wychowawcze zwyczajnie się obronią. Dobre budynki, na które samorządowcy wzięli kredyty, zostaną – zapewniła, przypominając, że w ciągu trzech lat przejściowych będą się mogły tam uczyć te klasy, które nie zmieszczą się w szkołach powszechnych. Powrót do 8-letniej szkoły podstawowej i 4-letniego liceum zapowiedziała w listopadzie ubiegłego roku w exposé premier Beata Szydło. RS, PAP
. Likwidacja gimnazjum nie wprowadzi chaosu
Likwidacja 3-letniego gimnazjum i 6-letniej szkoły podstawowej nie wprowadzi do świata edukacji kolejnego chaosu i rewolucji. Za likwidacją opowiada się PJN,i PIS oraz Działacz- Ruchu -Ludowego.
"Gimnazja po tym roku szkolnym zostaną zmodernizowane w całości, a gimnazjaliści poprzez realizowanie wspólnych projektów oraz nowy egzamin końcowy pokażą, że j lepiej zostali przygotowani do kolejnego etapu. Będzie się im także starać w szkole doradzić, jaką wybrać dalszą drogę edukacyjno -zawodową
Jednocześnie zwróciła uwagę, że likwidacja krytykowanych gimnazjów, które - jej zdaniem - dopiero "dopracowują się swojego oblicza i tradycji" i "jeszcze tak naprawdę nie zdążyły okrzepnąć" mogłaby "wprowadzić do świata edukacji kolejny chaos i rewolucję".
"Traumatycznym doświadczeniem dla wielu środowisk była rozpoczynająca się w 1999 roku reforma strukturalna, trwająca w niektórych miejscach nawet po 6 lat (tyle +wygaszano+ niektóre szkoły). Jeśli ktoś teraz, dopiero po kilku latach od tej zmiany, proponuje zawracanie kijem Wisły (...), czyli kolejną reformę strukturalną, kolejne tego typu doświadczenie, to chyba nie wie co mówi, nie wie ile napięć zupełnie niepotrzebnych musiałby zafundować wielu rodzinom poprzez nowe układanie sieci szkolnej" - oceniła minister.
"Tamta reforma wprowadzając gimnazja wydłużyła o rok obowiązkową, jednakową edukację młodych ludzi, przyniosła coraz lepsze wyniki polskich gimnazjalistów na tle uczniów z innych krajów i skokowy wzrost osób z wyższym wykształceniem. Świadczy to jednak o tym, że droga wskazana przez ministra Handke okazała się dobra, choć po latach widać, w których miejscach wymaga korekt" - napisała Hall.
Likwidacji gimnazjów, przywrócenia 8-klasowych podstawówek, 4-letnich liceów i 5-letnich techników domaga się partia Polska Jest Najważniejsza. Stanowisko to podtrzymał w środę w Krakowie prezes PJN Paweł Kowal. "Gimnazja w obecnym kształcie się nie sprawdziły" - stwierdził Kowal i tu się z nim osobiście Ja Marcin Dobaj jako Działacz Ruchu Ludowego zgadzam.
W propozycjach PJN, , DRL oprócz przywrócenia dawnego systemu edukacji na poziomie podstawowym i średnim oraz utrzymania zasady rozpoczynania szkoły w wieku siedmiu lat, postuluje się zapewnienie bezpłatnych przedszkoli dla wszystkich dzieci, korzystanie z jednego podręcznika do danego przedmiotu i stworzenie możliwości korzystania z podręczników w formie elektronicznej, a także wprowadzenie pełnego kursu historii w szkołach średnich a czemu bo Historie mamy bogatą naszego Narodu.
Likwidację gimnazjów rozważa także PIS. "Zastanawiamy się nad dwoma sposobami zmiany struktury tych szkół. Rozważamy albo wprowadzenie ośmioletniej podstawówki i czteroletniego liceum, tak jak to było przed reformą. Albo, co jest zabiegiem logistycznie łatwiejszym, wprowadzenie trzyletniego nauczania początkowego, potem gimnazjum i czteroletniego liceum" - powiedział w środę PAP poseł PiS prof. Ryszard Terlecki. Według PiS, gimnazja w obecnym kształcie nie sprawdziły się m.in. dlatego, że występują tam bardzo poważne problemy wychowawcze jak i koszty biurokratyczne nic więcej.
Zacofany Arseniuszu Finsterze nie protestuj po co więcej mitomanie który kłamiesz po dzisiejszy dzień z własnymi radnym szczególności nauczycielami. Że Gimnazja w polskim systemie oświaty powinny nadal istnieć które pojawiły się 1 września 1999 r. Jako główny element reformy edukacji wprowadzanej niekorzystniej przez rząd Jerzego Buzka. Bo od początku swego istnienia spotykały się już z krytyką. Zarzucano im, że często są molochami (bywa, że w jednym roczniku w szkole jest nawet osiem klas równoległych) oraz, że trafiają tam uczniowie wtedy, gdy są w najtrudniejszym rozwojowo i wychowawczo okresie życia. Krytycy gimnazjów uważali, że lepiej by było dla uczniów, by w tym wieku nadal byli pod opieką nauczycieli, którzy znają ich od kilku lat, oraz uczyli się w mniejszych szkołach, gdzie trudniej o anonimowość.
A z ciebie nauczyciel z doktoratem nierób się śmieszny.
Więc winą za całe zamieszanie obarczać powinieneś twórców poprzedniej reformy, a nie obecnie Mnie Marcina Dobaja oraz moich sojuszników z którymi teraz współpracuje.
Sam możesz jedynie przeprosić za swoje błędy będąc gospodarzem miasta to mieszkańców rodziców dzieci.
Chojniccy nauczyciele mają chyba trudniejsze życie niż gdzieś indziej w Polsce.
Poza genialnymi pisowskimi reformami szkolnymi chojniccy nauczyciele muszą znosić pogardliwe i poniżające traktowanie ze strony burmistrza Arka i jego urzędniczej świty, a także w przypadku niektórych chojnickich szkół muszą znosić poniżanie, zaszczuwanie i mobbing ze strony zdegenerowanej dyrekcji szkoły - jak na przykład w Gimnazjum nr 1, które z tą samą dyrektorką mobberką ma się zmienić ponownie w SP nr 8, która była dekadę temu sławna ze złodziejstwa społecznego majątku!
Nie jest to łatwe życie być nauczycielem w Chojnicach!
Teraz, kiedy rządzi PIS, czuję się doceniana, nie czuję lęku przed przyszłością, z przyjemnością i za darmo realizuję dodatkowe godziny, których nikt mi nie narzuca.
jak to się nazywa? sprany mózg, sekta, fanatyzm
autor tych słów uczy od 20 lat.
dobrym samopoczuciem rachunków nie zapłacisz
u nas dyrek powiedział, że przy dodatkach motywacyjnych zobaczy, kto te godziny robi, a dupskolizy zaraz rzuciły się do 2,3 kółek i zespołów, jak za PO, może nagroda dyrektora wpadnie
może nauczyciele nie wiedzą, jak sobie radzić z podrostkami w tym wieku, bo o braku dyscypliny tu mówimy, nie?
Jako nauczyciel LO cieszę się, bo więcej zarobię, dojdą przecież klasy. Ci w gimnazjach mają trudniej, współczuję.
Za rządów PO deptano po nas jak po szmatach, niewolono narzucając konieczność pracy za darmo (godziny karciane), w mediach rozdmuchiwano wzięte z kosmosu pensje nauczycieli, trzymano w atmosferze strachu i niepewności (chęć zlikwidowania karty nauczyciela, straszenie przejmowaniem szkół przez stowarzyszenia), zmniejszono liczbę godzin, okrojono listę lektur, bez konsultacji społecznych wprowadzono gimnazja (największy niewypał oświatowy od niepamiętnych czasów), narzucono nową formułę matury, która bardzo mocno zaniżyła poziom wiedzy uczniów.
Teraz, kiedy rządzi PIS, czuję się doceniana, nie czuję lęku przed przyszłością, z przyjemnością i za darmo realizuję dodatkowe godziny, których nikt mi nie narzuca.Będąc świadoma tych zmian, z pełnym przekonaniem nie przystąpiłam dziś do strajku. I- choć uważam, ze każdy ma prawo strajkować- dziwię się, że nauczyciele strajkują właśnie teraz, kiedy mają o wiele lepsze warunki pracy. A dzisiejszy strajk utwierdził mnie tylko w przekonaniu, że to typowa zagrywka polityczna, która zantagonizowała grona pedagogiczne. Bo zamiast wskazanego "różnijmy się szlachetnie", była nietolerancja i prostactwo niektórych strajkujących, którzy wychodzili z załozenia, że jak ktoś nie jest z nimi, to jest przeciwko nim- i ostentacyjnie to manifestowali. To taka moja mała smutna refleksja.
-10% podwyżki wynagrodzenia,
-gwarancja 5 lat zatrudnienia.
Kto w Polsce ma zagwarantowane 5 lat zatrudnienia? Jak im sie nie podoba praca to mogą zmienić na inną.
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!