Lechia Gdańsk za burtą Ligi Europy po dogrywce
Ostatni do walki o kolejną rundę eliminacji Ligi Europy przystąpili piłkarze Lechii Gdańsk, którzy bronili korzystnego wyniku osiągniętego na własnym boisku. Po morderczym boju musieli jednak uznać wyższość swojego rywala, Brondby Kopenhaga. Czy mimo to podopiecznym Piotra Stokowca należą się brawa za walkę do samego końca?
Postawa podopiecznych Piotra Stokowca w pierwszym spotkaniu rozgrywanym na Stadionie Energa w Gdańsku była godna podziwu. Odwaga w poczynaniach ofensywnych, a także dość szczelna defensywna zapewniła im cenne zwycięstwo nad ekipą Brondby. Jedynym minusem była kiepska skuteczność w finalizacji sytuacji podbramkowych. Przy odrobinie szczęścia po stronie lechistów mogliśmy ujrzeć kilka goli więcej. Na mecz rewanżowy do Danii udali się jednak w dobrych humorach, licząc na historyczny awans do III rundy eliminacji.
Lechia Gdańsk od początku sezonu ma nowego sponsora - firmę Betclic. Bukmacher był częścią europejskich sukcesów Lecha Poznań sprzed lat. Wielu kibiców Lechii dobry start w pucharach wiązało z pojawieniem się nowego sponsora, który z miejsca zaproponował fanom klubu atrakcyjne bonusy bukmacherskie. Analitycy firm bukmacherskich jako faworyta rewanżowego spotkania jednogłośnie wskazywali drużynę Broendby. Za każdą postawioną złotówkę na Duńczyków można było zarobić 80 groszy.
Największe zagrożenie podczas czwartkowego spotkania miało pochodzić od Kamila Wilczka. Polak którego występ w pierwszym spotkaniu nie należał do udanych, w meczu rewanżowym zamierzał wdać się zdecydowanie we znaki obrońcom gdańszczan. Strzelanie rozpoczął jednak kto inny. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłkę do bramki w 15. minucie skierował były zawodnik Lecha Poznań Paulus Arajuuri. Duńczycy nie ustawali w atakach, lecz na przeszkodzie stawała im poprzeczka bądź też znakomicie dysponowany Dusan Kuciak. Wynik nie uległ już jednak zmianie i do szatni z jednobramkową zaliczką schodzili zawodnicy Brondby.
Zaledwie kilka minut po przerwie swoją znakomitą formę udowodnił Kamil Wilczek. Podwyższając wynik spotkania na 2-0, zdecydowanie skomplikował sytuację piłkarzy z Gdańska. Widać było jednak, iż nie zamierzają oni spuszczać głów i oddawać tego spotkania bez walki. Potwierdzeniem takiego stanu rzeczy była podwójna zmiana, jakiej dokonał Piotr Stokowiec. Na boisku pojawili się Maciej Gajos oraz Sławomir Peszko. Właśnie za sprawą znakomitego dośrodkowania popularnego „Peszkina” zaledwie 10 minut później Marco Paxiao mógł skierować piłkę głową do bramki. Tym samym marzenia o awansie wśród Biało- zielonych znów ożyły.
Do końca regulaminowych 90. minut wynik nie uległ już zmianie. Oznaczało to, iż o awansie przesądzić musiała dogrywka.
Dodatkowe trzydzieści minut lepiej rozpoczęli Duńczycy. Stało się to za sprawą Jespera Lindstroema, który to zmienił na boisku pod koniec drugiej połowy Simona Hedlunda. Zakończył on golem piłkę dośrodkowaną z prawej strony boiska przez Kevina Mensaha.
Bramka ta nie była jedyną, jaką udało mu się zdobyć tego wieczora na Brondby Stadion. Tuż przed końcowym gwizdkiem dokonał dzieła zniszczenia, ustalając wynik spotkania na 4-1.
W ostatecznym rozrachunku okazało się, iż mimo dość dobrej postawy na przestrzeni tego dwumeczu lechiści także zmuszeni są pożegnać się z europejskimi pucharami. Styl jaki zaprezentowali w pojedynku z silniejszym rywalem uprawnia ich jednak do tego, aby wracać do kraju z podniesionym czołem.
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (0)
- Komentarze Facebook (...)
Brak komentarzy
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!