Motoryzacyjna podróż w czasie
W minioną niedzielę (6.09) w chojnickim Parku Tysiąclecia można było podziwiać około 300 pojazdów. Dominowały "maluchy". Niejednemu odwiedzającemu 8. chojnicki Zlot Pojazdów Zabytkowych zakręciła się łezka w oku.
Organizatorom wydarzenia dopisała i pogoda i frekwencja, zarówno wśród wystawiających motoryzacyjne cudeńka, jak i je oglądających. Górka w miejskim zieleńcu dosłownie tętniła życiem. Auta, motory, a w tym roku także i rowery, przyciągały uwagę fanów motoryzacji w każdym wieku.
W miejskim zieleńcu zaparkowało około 300 pojazdów. - Impreza przeszła nasze najśmielsze oczekiwania jeśli chodzi o liczbę wystawców. Może nasza impreza nabiera już takiej rangi, że z roku na rok coraz więcej osób chce w niej uczestniczyć - mówił Jordan Rolbiecki, prezes Automobilklubu Chojnickiego, nie kryjąc radości z takiego stanu rzeczy. Wśród perełek jakie mogliśmy zobaczyć znalazły się: Opel GT, amerykański motocykl Indian, amerykańskie samochody czy samodzielnie skonstruowane auto. Było też sporo rodzimej motoryzacji. - Nasz zlot zdominowały maluchy. Sam się nie spodziewałem, że jeszcze tyle tego w naszej okolicy jeździ - dodał organizator.
Właścicielem jednego z "maluszków", który przyjechał na zlot był Marcin Włosek. W swojej kolekcji mieszkaniec Lubni ma także motorynkę Romet, dwa motory Simson (rocznik 1959 i 1964) i WSK (r. 1984) od której wszystko się zaczęło. - Pasją zaraził mnie szwagier, to on wciągnął mnie w motory i samochody. To bardzo fajna pasja, ale i czasochłonna. Wymaga też sporych umiejętności. Sam staram się jak najwięcej zrobić przy swoich pojazdach. Efekt ma przyciągać oko - zdradził mężczyzna. Pan Marcin największą słabość ma do Simsona SR2. Dzieci i żona dbają by pojazdy nie miały zbyt długich przerw w użytkowaniu. Bakcyla do starej motoryzacji połknęli wszyscy. - Średnio raz w tygodniu, za wyjątkiem zimy, każdy z pojazdów jest używany. Żona preferuje jazdę maluchem, choć też uwielbia, podobnie jak ja simsona.
Widok WSK, u innego wystawcy przeniósł w czasie pana Roberta Lietz. - Miałem taką samą 50 lat temu, identyczną. Wiem dokładnie ile kosztowała - 10 600 zł. To było dużo. Pieniądze na zakup motoru dała mi babcia, ona była emerytowaną położną i żoną oficera i miała lepszą emeryturę niż ja wypłatę - wspominał mężczyzna. Przed pięćdziesięcioma laty WSK pana Roberta była drugim motorem w Krojantach. - Musiałem bardzo o nią dbać, czego też pilnowała babcia. Jak padał deszcz zaraz wstawiałem motor na korytarz. Po 8 latach sympatyk dwóch kółek przesiadł się na czeską Jawę.
Podekscytowania tym co zobaczyli w Chojnicach nie kryli także motocykliści z Łobżenicy (woj. wielkopolskie). - Jest tutaj tyle pojazdów różnego typu, oczywiście z przewagą polskiej motoryzacji - mówił Jan Kruczka z Krajna Motors Team. Pierwszym jeo pojazdem był maluch, następnym też fiat 126p, a potem już auta zachodnie. - Dzisiaj wspominamy to troszeczkę ze łzą w oku. Jesteśmy pod niesamowitym wrażeniem, impreza świetna. My większośc tych pojazdów znamy, ale dla dzieci jest to doskonała okazja, by zobaczyć jak ta motoryzacja raczkowała - podsumował pan Jan.
Reklama | Czytaj dalej »
Załoga lubu motocyklowego Krajna Motors Team. Pan Jan Kruczka pierwszy z lewej.
Pandemia koronawirusa okroiła nieco program tegorocznej edycji imprezy. Mimo to udało się zorganizować paradę autek na pedały. Wszystkie dzieci zostały nagrodzone, tutaj każdy był zwycięzcą.
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (0)
- Komentarze Facebook (...)
Brak komentarzy
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!