Tak windykator zedrze z ciebie długi
Krzyczą, dzwonią po kilkadziesiąt razy dziennie, wysyłają listy z widoczną adnotacją "dłużnik", czasem grożą nawet konfiskatą majątku. Takie metody stosują pracownicy niektórych firm windykacyjnych. Do biur rzecznika praw konsumenta trafia co roku kilkaset skarg na windykatorów.Nie można odmawiać wierzycielom prawa do dochodzenia roszczeń, ale niepokojące jest to, że sposób działania dzisiejszych windykatorów bardzo przypomina to, co pamiętamy z lat 90. ubiegłego wieku, gdy masowo powstawały w Polsce firmy typu "ścinacz długów", "egzekutor" - mówi Kamil Basaj z warszawskiej firmy Connect, która zajmuje się oddłużaniem.
Reklama | Czytaj dalej »
Wolałbym rozmawiać z psem
41-letnia urzędniczka z Warszawy Bożena M. 4 lata temu pożyczyła z banku 300 tys. złotych na kupno mieszkania. Gdy 2 lata temu mąż stracił pracę, popadli w problemy finansowe. Aby spłacić kredyt hipoteczny, zdesperowana kobieta zaciągnęła kolejną pożyczkę. Szybko okazało się, że i jej nie jest w stanie spłacać. Rok temu długi przejęły firmy windykacyjne.
Najpierw windykatorzy jedynie wysyłali listy z żądaniem uregulowania należności. Później zaczęli opatrywać koperty nadrukiem "dług". Jeszcze później zaczęły się telefony. Pracownicy firmy windykacyjnej nie przebierali w słowach: mówili np., że woleliby rozmawiać z psem, straszyli, że rozgłoszą na osiedlu, że jest dłużniczką. Kiedy Bożena M. mówiła, że nie ma pieniędzy, krzyczeli, że kłamie. I proponowali, by wyczyściła lodówkę, bo przyjadą sprawdzić, co w niej ma.
W końcu zaczęli ją nachodzić w domu. Pukali do sąsiadów, pytając gdzie mieszka dłużniczka M. Wydzwaniali również do jej biura, informując współpracowników, że ma długi. "Mój szef dał mi wreszcie do zrozumienia, że nie widzi możliwości dalszej współpracy. Straciłam pracę, więc moja zdolność do spłaty długu spadła do zera" - opowiada kobieta.
Równie stanowczo windykatorzy upominają się o niewielkie kwoty. Marianna K., emerytka ze Szczecina, zalegała z rachunkami za telefon komórkowy na sumę 3 tys. złotych. Jeszcze próbowała próbowała negocjować spłatę z firmą telekomunikacyjną, gdy po dług zgłosili się windykatorzy. Oświadczyli, że ma go spłacić go do następnego ranka. W przeciwnym razie - sugerowali - sprawa trafi do sądu i staruszkę odwiedzi komornik. Następnego dnia besztali ją, pytając, czy aby na pewno chce chodzić po sądach. Pomogła dopiero interwencja synowej, która zadzwoniła do działu prawnego firmy windykacyjnej, grożąc, że złoży skargę. Błyskawicznie okazało się, że dług można spłacać w ratach.
Windykacja bankowa
Ale w ten sposób działają nie tylko firmy windykacyjne. Równie agresywni są windykatorzy zatrudnieni w bankach. Szczególnie często dłużnicy skarżą się do rzecznika praw konsumenta na brutalne metody Eurobanku. Krzysztof i Ewa K. z Gdańska pożyczyli z tego banku kilkadziesiąt tysięcy złotych. Kiedy Ewa K. straciła pracę, natychmiast poinformowali swojego opiekuna kredytowego, że nie będą w stanie spłacać całej raty. Okazało się, jednak, że takiej sytuacji nie obejmuje ubezpieczenie kredytu, więc Eurobank nakazał spłatę całości. "Płaciliśmy tyle, ile mogliśmy, ale już po kilku dniach otrzymaliśmy pierwsze telefony z działu windykacji" - opowiada mężczyzna.
Windykatorzy nie przebierali w środkach: krzyczeli, kazali natychmiast stawiać się w banku, a potem grozili, że pojadą do teściów i wszystko im zabiorą. Sugerowali również, że o całej sprawie dowie się szef Krzysztofa K.. Przestali ich nękać dopiero wtedy, gdy małżonkowie złożyli w banku skargę.
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (13)
- Komentarze Facebook (...)
13 komentarzy
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!