Angelika Ollik - 2024-09-11 15:27:21
Wkrótce wyrok. Kończy się proces w sprawie pożaru w chojnickim hospicjum
Prokuratura wnioskuje m.in. o karę pozbawienia wolności, a oskarżeni proszą o uniewinnienie. Strony wygłosiły także mowy końcowe.
Dzisiaj (11.09.) w Sądzie Rejonowym w Chojnicach odbyła się kolejna rozprawa w sprawie tragicznego pożaru w chojnickim hospicjum, który miał miejsce w styczniu 2020 roku. Życie straciło wtedy czworo pensjonariuszy placówki, a na ławie oskarżonych z zarzutem m.in. niedopełnienia obowiązków w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa przeciwpożarowego zasiadają członkowie zarządu Fundacji "Palium", a zarazem kierownictwo placówki, Barbara Bonna oraz Jerzy Krukowski.
Rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata
Sędzia Dawid Nosewicz oddalił wniosek dowodowy obrońcy oskarżonej, który domagał się wystąpienia do Komendanta Wojewódzkiego PSP w Gdańsku o wydanie dokumentu pn. "analiza działania ratowniczego" z nocy pożaru 6 stycznia i postanowił o zamknięciu przewodu sądowego. Natomiast w ocenie Prokuratury Okręgowej w Słupsku - zgromadzony materiał dowodowy nie pozostawia najmniejszych wątpliwości, że oskarżeni dopuścili się popełnienia zarzucanych im czynów.
- Dowody wykazały, że oskarżeni Barbara Bonna oraz Jerzy Krukowski (...) poprzez swoje działania i zaniechania szczegółowo opisane w akcie oskarżenia nieumyślnie doprowadzili do śmierci czterech osób. Pozostali pokrzywdzeni doznali ciężkiego uszczerbku na zdrowiu realnie zagrażającemu ich życiu oraz innych obrażeń ciała. Mając powyższe na uwadze w imieniu Prokuratury Okręgowej w Słupsku wnoszę o uznanie oskarżonych za winnych - mówił prokurator Andrzej Malczewski.
W stosunku do każdego z oskarżonych prokuratura zawnioskowała o karę jednego roku pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na okres próby do lat trzech, a także grzywnę w wysokości po 60 tys. złotych, orzeczenie świadczenia pieniężnego w wymiarze po 30 tys. złotych na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz zasądzenie od oskarżonych opłat i kosztów sądowych oraz procesowych. Stanowisko to podtrzymali pełnomocnicy oskarżycieli, którzy wnosili również o zasądzenie nawiązki na rzecz oskarżycielki posiłkowej w wysokości 5 tys. złotych i nawiązki na rzecz jednego z pokrzywdzonych w kwocie po 10 tys. złotych.
Kto mógł zakładać, że tam wybuchnie pożar?
Natomiast obrońcy oskarżonych wskazywali między innymi, że obiekt był prawidłowo przystosowany do funkcjonowania, a "stopień prawdopodobieństwa tego, iż w hospicjum powstanie pożar był znikomy, a wręcz żaden". - Kto mógł zakładać, że tam wybuchnie pożar? Tam mamy personel pielęgniarski i opiekuńczy, który jest przygotowany i przystosowany do sprawowania tej bezpośredniej pieczy nad pensjonariuszami, ale to nie są ludzie, którzy mogą być w jakikolwiek sposób przygotowani do przeciwdziałania pożarowi i to jeszcze takiemu jaki się zdarzył. Jeżeli chodzi o powstanie i wybuch pożaru, to tutaj doszło do niego absolutnie bez udziału kogokolwiek ze strony personelu, jak również ze strony zarządu. Nie było żadnego zaniedbania po ich stronie, które mogłoby wpłynąć na zwiększenie tego stopnia prawdopodobieństwa powstania pożaru - argumentował adwokat Krzysztof Kanty, obrońca Jerzego Krukowskiego. Wskazywał także, że zeznania niektórych pracowników hospicjum są sprzeczne w kwestii przebytych szkoleń BHP i przeciwpożarowych. - Z jednej strony twierdzi, że nic nie było, a z drugiej strony mówi, że było, mało tego jeszcze przeszła jakieś przeszkolenie w szpitalu i to z przeszkolenie z kolei zapamiętała. Zdaniem obrońcy, szkolenie nie daje gwarancji, że osoba, która jest szkolona coś z niego wyniesie. - To jest jednorazowe szkolenie, które siłą rzeczy umyka pamięci. Nie mamy pewnika czy gwaranta, że to co przekażemy ze swojej wiedzy odnośnie przepisów BHP i ppoż pozostanie u tego pracownika. Tak naprawdę wszystko zależy od jego woli, albo on chce i umie obsługiwać gaśnicę, albo też nie umie, bo nie chce i nic nie jesteśmy temu w stanie temu przeciwdziałać, natomiast później można postawić zarzut, że ktoś tam czegoś nie pamięta w związku z tym szkoleniem, to chyba nie tak.
"Laurka" dla hospicjum
Z kolei obrońca Barbary Bonny, adwokat Tomasz Kopoczyński przekonywał, że pracownicy przeszkoleni byli wręcz rygorystycznie, a praca personelu i zarządu była na "najwyższym poziomie". Jego zdaniem także zamontowanie hydrantów w hospicjum nie dałoby gwarancji na uratowanie życia pensjonariuszy. - Jak komendant PSP nałożył obowiązek na zarząd zamontowania tych hydrantów, to jednocześnie dano relatywnie bardzo długi termin, bo 7-mio czy 8-mio miesięczny. Gdyby komendant uważał, że istnieje zagrożenie życia i zdrowia, to w zasadzie powinien wstrzymać działanie, to nie jest takie proste, ale szukałby terminów krótszych, ponadto być może by robiono kolejne kontrole mające na celu zmobilizowanie zarządu do wprowadzenia tych zmian, a tak nie było. W sytuacji konkretnego pożaru, to hydranty nie mają żadnego znaczenia. Moim zdaniem, gdyby te hydranty wisiały na ścianie, to nie wpłynęłoby to na uratowanie życia tych ofiar. Nie ma związku przyczynowego między śmiercią, a ewentualnymi zaniedbaniami, a wręcz moim zdaniem to postępowanie jest laurką dla hospicjum w jego prowadzeniu. Obrońcy uważają również, że oskarżeni dopuścili się co najwyżej wykroczenia. Natomiast oskarżeni w dalszym ciągu nie przyznają się do stawianych im zarzutów i poprosili sąd o uniewinnienie. Wyrok w tej sprawie najprawdopodobniej zapadnie 25 września.
Artykuł pochodzi z portalu www.chojnice24.pl
3 komentarze
Płaci się renomowanemu adwokatowi i wychodzi, że śmierć 4 osób była nie do uniknięcia. Sprawa nie zakończy się 25 września, a rodziny ofiar jeszcze długo będą czekać na sprawiedliwy wyrok. Tragiczna śmierć harcerek w trakcie nawałnicy? Tam też nic nie dało się zrobić, pamiętacie?
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane sÄ… dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!