Teatr spadł z nieba. Drugi dzień Chojnickiej Fiesty
Sobota, 5 lipca, była drugim aktem teatralnej uczty w ramach tegorocznej Chojnickiej Fiesty — wydarzenia im. Eugeniusza Mikołajczyka, które powróciła w pełnej krasie. I to z przytupem. Tym razem nie tylko aktorzy zeszli na ulice. Zeszli, a może raczej… zlecieli.
Tym razem na Rynku Miejskim, przed prawie w pełni działającą fontanną i kolorowym ratuszem wylądował niezidentyfikowany obiekt latający. Nie było to jednak przypadkowe naruszenie przestrzeni powietrznej, lecz pełnoprawna misja artystyczna – spektakl Solarsi Fundacji Sztukmistrze z Lublina.
Dwójka uroczych kosmitów, nieco zdezorientowana awarią silnika jonowego, zamiast na wakacyjnych piaskach Neptuna wylądowała… w Chojnicach. Publiczność przyjęła ich z entuzjazmem i kanapkami. Choć tych ostatnich zabrakło szybciej, niż się spodziewano – co nie umknęło uwadze przybyszy z gwiazd.
Oczy małych dzieci lśniły niemal tak samo jak świetlne rozbłyski na płycie rynku – wpatrzone bez mrugnięcia, jakby ktoś nacisnął im przycisk „hipnoza”. Dorośli z kolei, choć oficjalnie przyszli dla sztuki i wyższego dobra kultury, nie kryli, że przy eurodance’owych hitach z lat świetności dyskotek „u wujka” noga sama chodziła.
Nie mniej kosmiczna opowieść, pełna ognia, światła, pirotechniki i poczucia humoru nie z tej ziemi, porwała widzów – dosłownie i w przenośni. Napięcie (i ładowanie baterii) rosło, a licznie zgromadzona publiczność nagradzała aktorów oklaskami – i zdjęciami, bo po spektaklu można było uwiecznić tę międzyplanetarną wizytę.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Na ziemię, choć niekoniecznie do rzeczywistości, sprowadził nas Teatr Pijana Sypialnia z Warszawy, który przeniósł się (i nas) do świata Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Ich Zielona Gęś to nie tylko hołd dla autora, ale i wywrotowa reinterpretacja jego znanych z „Przekroju” mikrodramatów.
Fosa Miejska zamieniła się w scenę pełną absurdu, ironii, celnych metafor społecznych i muzyki na żywo, która zderzała liryczność z satyrą, kabaret z dramatem, a rzeczywistość z groteską.Wśród postaci pojawiła się Hermenegilda Kociubińska, Pies Fafik, Żona Wacia, Procesor Bączyński, no i on – Społeczeństwo, w roli pierwszoplanowej. Społeczeństwo cierpiało, walczyło, peklowało się w słojach, a w tle nieubłaganie drożała… poezja. Na szczęście pojawił się Donald Makbomba – Wielki Przyjaciel Polski – i zaprowadził porządek. Oczywiście, w ustalonych granicach neutralności.
Między błyskotliwymi, czasem wręcz bolesnymi pointami, można było usłyszeć perełki typu: „Jestem dobry tata. Jestem demokrata…”, „Porażka drożeje”, „Życie bez książek jest jak stół bez nóg”, czy „Nie wszędzie jest tak fajnie jak w niebie – szkoda tylko, że nikt o tym nie wie”. Gałczyński prawdopodobnie uśmiechnąłby się pod nosem, gdyby usłyszał, jak jego Zielona Gęś trzepocze skrzydłami na nowo, głośniej niż kiedykolwiek.
Całość wieczoru z wdziękiem, humorem i niemałą dawką improwizacji prowadzili niezastąpieni Daria Kwiatkowska i Grzegorz Szlanga, wspomagani przez Piotra Rutkowskiego z Projektu 41, którzy w swojej opisującej fiestę posience hip hopowej nie zawsze trafiali w rytm, ale na pewno zawsze w punkt.
Na koniec nie zabrakło braw dla aktorów, aktorek i reżysera spektaklu, Stanisława Dembskiego. A Grzegorzowi Szlandze – jak głoszą wieści – zostanie po tej nocy nie tylko wąs, ale i kilka niepokojących spojrzeń w sklepie.
Chojnicka Fiesta zakończona ale festiwal wydarzeń trwa, gdyż przecież obchodzimy 750 lecie naszego miasta i gro wydarzeń jeszcze przed nami. Reasumując - jeśli teatr w plenerze potrafi połączyć kosmiczne przygody z zieloną gęsią i społeczną refleksją – to znaczy, że wszystko jest na dobrej orbicie.
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (0)
- Komentarze Facebook (...)
Brak komentarzy
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!