DKF maj. Zobacz czy wygrałeś
Zapraszamy do konkursu z Dyskusyjnym Klubem Filmowym, w którym do wygrania dwa karnety na majowe seanse w każdy poniedziałek o 19. Karnet kosztuje 20 zł, bilet na pojedynczy film 8 zł.
Opisy majowych filmów
„PEWNEGO RAZU W ANATOLII” 06.05.2013 r.
Gatunek: dramat, kryminał
Produkcja: Turcja, Bośnia i Hercegowina
Premiera: 09.03.2012 (Polska), 21.05.2011 (świat)
Reżyseria: Nuri Bilge Ceylan
Scenariusz: Nuri Bilge Ceylan, Ebru Ceylan, Ercan Kesal
Reklama | Czytaj dalej »
Obsada: Ercan Kesal, Taner Birsel, Muhammet Uzuner
Czas: 2 godz. 30 min
Jak pisali krytycy - najpiękniejszy film w konkursie festiwalu w Cannes 2011, od pierwszej chwili uwodzący widzów mimo braku fabularnego rozwiązania w finale i powolnego rytmu. Na pierwszy rzut oka wyróżnione Grand Prix „Pewnego razu w Anatolii” sprawia wrażenie kryminału. W burzliwą noc mała kolumna samochodów jedzie pustą szosą, od studni do studni. To zapis poszukiwań zwłok zamordowanego mężczyzny, którego oprawca był zbyt pijany, by zapamiętać, gdzie zakopał ciało. Nie wiemy, kto, jak i dlaczego zabił. Jednak kulisy zbrodni szybko schodzą na drugi plan. W chłodnej opowieści o nużącej podróży policjantów, prokuratora, lekarza i podejrzanego, najistotniejsze stają się relacje między bohaterami, ich pozornie nieznaczące uwagi, urwane rozmowy.
Baśniowy tytuł, poetyckie zdjęcia, niezwykłe sceny, w tym duchy ukazujące się bohaterom, to tylko część niepokojącego świata przedstawionego przez reżysera. Pod zmysłową, magiczną powierzchnią czai się groza. Rzecz rozgrywa się na tureckiej prowincji, gdzie grupa policjantów, dwóch oskarżonych, lekarz oraz prokurator przeprowadzają wizję lokalną w celu ustalenia miejsca, gdzie zostały zakopane zwłoki zamordowanego. Reżyser rysuje wyrazisty obraz tureckiego społeczeństwa. Ale opierając się na prawdziwej historii, Ceylan tworzy też uniwersalną opowieść o moralności. Rozmowy dotyczą głównie dziwnych obyczajów i zachowań miejscowej ludności, która lubi pić bawoli jogurt, nosić broń i budować kostnice oraz cmentarne mury, zamiast zająć się naprawą choćby bezustannie psującej się sieci elektrycznej. Doktor jest typowym inteligentem, pełni też rolę powiernika i psychologa prokuratora, którego najwyraźniej gnębią wyrzuty sumienia po samobójczej śmierci żony. Zwierza się z nich lekarzowi, opowiadając tak, jakby chodziło o problemy przyjaciela. Druga zagadka wiąże się z motywami zabójstwa w prowadzonym przez policję śledztwie i tożsamością ciała, które w końcu odnajdują po żmudnych nocnych poszukiwaniach.
Trzeba wsłuchać się bardzo uważnie w dialogi, dopasowywać szczegóły, porównywać wersje wydarzeń, aby zrozumieć ich prawdopodobny przebieg. Ceylan stworzył nietypową, psychologiczno-społeczną opowieść kryminalną o gorącym temperamencie smutnych, nieszczęśliwych ludzi, zbrodniach popełnianych w afekcie i rodzinnych tajemnicach, które nigdy nie ujrzą światła dziennego. To film trudny, niedopowiedziany, zawieszony jakby w pół drogi, lecz przy głębszym namyśle satysfakcjonujący.
„MOJA ŁÓDZ PODWODNA” 13.05.2013 r.
Gatunek: dramat, komedia
Produkcja: USA, Wielka Brytania
Premiera: 12.09.2010 (świat)
Reżyseria: Richard Ayoade
Scenariusz: Richard Ayoade
Obsada: Paddy Considine, Darren Evans, Craig Roberts
Czas: 1 godz. 37 min.
Słodko-gorzki kinowy debiut Richarda Aoyade stanowi przykład wybuchowej mieszanki stylistycznej, w której łączą się komedia, dramat, kino obyczajowe, absurd, ironia. Wszystkie wydarzenia reżyser przefiltrowuje przez percepcję głównego bohatera, nastoletniego Olivera Tate’a, dlatego to, co pojawia się na ekranie zostaje zniekształcone przez podejście bohatera do rzeczywistości. Nie wiadomo, w jakich dokładnie czasach rozgrywa się akcja – nie ma jeszcze telefonów komórkowych, ani komputerów, więc komunikacja na odległość odbywa się w dużej mierze za pomocą listów. Ta bezczasowość, z jednej strony jest źródłem urzekającej nostalgicznej estetyki. Prosta historia o dorastaniu przyjmuje zabawną formę filmowego pamiętnika opatrzonego osobistym komentarzem narratora-protagonisty. Oliver musi mierzyć się z zauroczeniem, jakie przytrafia mu się po raz pierwszy, a także prowadzić śledztwo w sprawie kryzysu małżeńskiego swoich rodziców. W obu przypadkach chłopiec jest nieporadny i zagubiony, ale mimo trudności stawianych mu przez los, nie traci zapału do rozwiązywania problemów ani gorzkiego poczucia humoru. Dużo ciekawsze jest to, co dzieje się w głowie nastolatka. Dowiadujemy się między innymi tego, że Oliver, rozczarowany codziennością, chciałby, żeby wszystko było "jak w filmie" - życie powinno mieć ścieżkę dźwiękowa, a miłosne wspomnienia wyglądają najlepiej, gdy utrwalone na taśmie kamery 8mm. Ładna forma ma nadać sens banalnym wydarzeniom, które w przyszłości zamienią się w efektowne wspomnienia. Choć filmów o młodzieńcach wchodzących w dorosłość było na pęczki, Aoyade dokłada swoją cegiełkę, jednocześnie pożyczając od poprzedników i dodając sporo od siebie. Dzięki humorowi Aoyade unika dydaktyzmu i protekcjonalizmu w opisie perypetii swojego bohatera. „Moja łódź podwodna” jest może nieco zbyt wystylizowana, żeby emocjonalnie poruszyć, ale nadrabia to właśnie rewelacyjnym, cynicznym humorem, obecnym w warstwie narracji, dialogów i co najważniejsze – obrazów. Świetnie odnajdują się w tej komediowej hiperrzeczywistości młodzi aktorzy. Craig Roberts i Yasmin Paige wypadają wiarygodnie zarówno w momentach nagiej szczerości, jak i w otchłani wyobraźni głównego bohatera. Nostalgiczno-gitarowy soundtrack Alexa Turnera dopełnia dzieła. W obserwacjach poczynań Olivera zachowuje za to ciepły, serdeczny ton opowieści o wkraczaniu w świat dorosłych.
Pierwszy pełnometrażowy film Richarda Aoyade’a to jeden z tych debiutów, które od razu ujawniają świadomego, pewnego siebie reżysera, który wie, co robi.
„BIAŁA NOC” 20.05.2013 r.
Gatunek: thriller, akcja
Produkcja: Belgia, Francja, Luksemburg
Premiera: 07.12.2012 (Polska), 16.11.2011 (świat)
Reżyseria: Frédéric Jardin
Scenariusz: Frédéric Jardin, Olivier Douyère, Nicolas Saada
Obsada: Tomer Sisley, Samy Seghir, Joey Starr
Czas: 1 godz. 40 min.
Film stanowi przykład, który świadczy o tym, że w kinie też postępuje globalizacja: europejskiej wprawdzie produkcji, ale bardzo amerykański.
Dwaj policjanci, Vincent i Manuel, po długim pościgu ulicami Paryża zabierają handlarzom narkotyków torbę wypełnioną paczkami kokainy. Właściciel torby, korsykański gangster Jose Marciano, porywa w rewanżu 14-letniego syna Vincenta. Vincent udaje się, więc wieczorem do nocnego klubu należącego do Marciano, aby syna odzyskać. Ale teoretycznie prosta operacja wymiany się komplikuje: a to za sprawą dwójki tropiących Vincenta policjantów z wydziału wewnętrznego, a to coraz bardziej zniecierpliwionych klientów Marciano, którzy przyszli po obiecaną torbę z narkotykiem.
Specyfiką tego policyjnego thrillera jest jego czasoprzestrzenne zacieśnienie: większość akcji rozgrywa się podczas jednej nocy i w jednym miejscu. Nieprawdopodobieństw jest sporo, ale można na nie przymknąć oko, zwłaszcza że tempo jest zawrotne, niedające czasu na zbyt szczegółową analizę. Chwilami też - m.in. za ich właśnie sprawą - film jest całkiem zabawny. No i niewątpliwie emocjonujący: w końcu walczy się w nim o życie dziecka.
Francuskie kino popularne zdążyło nas już przyzwyczaić do pełnych akcji policyjnych thrillerów, wzorowanych na produkcjach rodem z Hollywood. Ale film Frédérica Jardina może zaskoczyć, zwłaszcza jeśli wyobrażacie sobie historię niczym z „Życzenia śmierci” lub – by trzymać się francuskich filmów – „Uprowadzonej”. Vincent nie jest typem superherosa, który obładowany po zęby bronią palną robi porządek z hordą bandytów. Jardin postawił w swoim filmie na niemal dokumentalny realizm. Nie ma tu przypominającej szalony balet choreografii walk, celnych ripost, jakimi zazwyczaj przerzucają się hollywoodzcy gangsterzy, niespodziewanych zwrotów akcji. Wszystko jest brudne, surowe, nużące, nakręcone tak, by widzowie wręcz odczuwali fizyczne i psychiczne zmęczenie bohaterów. Jardin przyznaje, że wszystko to wymagało precyzyjnych, wręcz matematycznych planów. Efekt jest jednak znakomity – jakby kamera znalazła się w samym środku narastającego chaosu. Na osobne słowa uznania zasługują także aktorzy.
„BOSKI” 27.05.2013 r.
Gatunek: biograficzny, dramat
Produkcja: Włochy, Francja
Premiera: 18.09.2009 (Polska), 23.05.2008 (świat)
Reżyseria: Paolo Sorrentino
Scenariusz: Paolo Sorrentino
Obsada: Anna Bonaiuto, Paolo Graziosi, Toni Servillo
Czas: 1 godz. 50 min.
Filmy o żyjących politykach rzadko się udają. Oliver Stone nie osiągnął sukcesu, zajmując się w „W” biografią George’a W. Busha. Ale już Stephen Frears w „Królowej” udowodnił, że można nakręcić wiarygodny, wręcz szekspirowski dramat o aktualnie rządzących.
Filmy o żyjących politykach rzadko się udają jednak powiodło się to Włochowi - Paolo Sorrentino w filmie pt. „Boski”. Tyle, że zamiast tragedii zrobił groteskę w stylu Felliniego, poświęconą siedmiokrotnemu premierowi powojennych Włoch Giulio Andreottiemu, oskarżanemu o bliskie konszachty z mafią, zlecanie politycznych mordów, korupcję oraz wiele innych przestępstw. Skompromitowanego polityka, uważającego, że człowiek z zasadami skazany jest na pośmiewisko, uosabiającego całe zło minionego półwiecza włoskiej dyplomacji i spokojnie dożywającego obecnie dziewięćdziesiątki. Sorrentino portretuje go nie jako męża stanu, lecz właśnie jako bezgranicznie cynicznego politycznego gracza. Nie potępia go jednak jednoznacznie, ukazując determinację i skuteczność, która może zjednać szacunek. A także ogromną samotność, zdolną poruszyć strunę litości. To właśnie ta wielowymiarowa, czasem dowcipna, czasem złowroga kreacja, może stać się dla widza spoza Włoch punktem oparcia pozwalającym docenić ten film. Toni Servillo, który odtwarza Andreottiego, gra niezwykle powściągliwie, serwując nieruchomą twarz pokerzysty, ale charakter jego postaci znakomicie ilustrują hojnie rozsypane po scenariuszu, błyskotliwe dialogi. Mogą również zadowolić oko widza wspaniałe włoskie plenery i wnętrza, których próżno szukać gdzie indziej na świecie. Zwraca uwagę też interesujący montaż i muzyka. To one budują efekt emocjonalny, których może nie zapewnić historia kariery polityka, choćby nawet był on "człowiekiem honoru".
Obdarzony niesamowitą wyobraźnią reżyser „Boskiego” tworzy na ekranie coś na kształt opery komicznej, w której solista uważający się za postać wyjątkową, przewrotnie dokonuje publicznej spowiedzi, czyli chwali hipokryzję, konformizm, kłamstwo, cynizm. W finale filmu padają słowa: „Musimy naprawdę kochać Boga, aby zrozumieć, jak konieczne jest zło, aby mogło istnieć dobro”.
UWAGA KONKURS: Mamy karnety dla pierwszych dwóch osób, które prześlą maile na adres konkurs@chojnice24.pl , w temacie wpisując DKF, a w treści swoje dane: imię, nazwisko, adres, nr telefonu (Twoje dane są chronione wg obowiązującego prawa).
Rozwiązanie konkursu. Karnety wygrały: Magdalena Schmidt - Sołtysińska z Chojnic i Paulina Ramlau z Chojnic. Do odbioru są w kasie Chojnickiego Domu Kultury przed seansem.
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (0)
- Komentarze Facebook (...)
Brak komentarzy
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!