Chojnickim śladem dr Krugera... cz.1
W hitlerowskim „Reichsgesetzblatt” z 1939 r. (Dziennik Ustaw Rzeszy) na str. 2042 ukazał się „Erlass” führera i kanclerza Rzeszy z 8 października tego roku o włączeniu do Reichu szeregu miast polskich, a wśród nich Pomorza.
Z dnia na dzień narastał hitlerowski terror. Nie inaczej było w Chojnicach. Rzeźnicy typu Nehringa i Szamotulskiego, który teraz nazywał się Schammer, fryzjerzy kategorii Ziemannna i Hamerskiego (teraz Hammera) i nożownicy w rodzaju Zipsera zeszli na drugi plan. Byli zbyt wielkimi prostakami. Nadawali się do wszelkiej brudnej roboty i też ją świetnie wykonywali, jednak musieli mieć „Politische Leitung”, polityczne kierownictwo „ludzi doświadczonych i światłych”. Ci ostatni powrócili z Rzeszy, dokąd uciekli na kilka miesięcy lub tygodni przed wrześniem, jako główni macherzy i ideologowie „Deutsche Vereinigung” lub „Jungdeutsche Partei”.
W końcu pojawiają się himmlerowscy pretorianie. Przybyło ich kilkunastu z komendantem SS i policji Splitt – Stösserem i landratem Jägerem na czele. Na „Ramach” w domu dr Bełkowskiego zagnieździło się gestapo.
Polityczny nadzór i koordynację poczynań nakazanych dwoma „Erlassami” miała utrzymywać lokalna organizacja NSDAP. Przysłano więc do Chojnic 17 października 1939 r. odpowiedniego kierownika. Nazywał się Hans Krüger. Jako Orstgruppenleiter NSDAP stanął na szczycie hitlerowskiego świecznika w Chojnicach, a jednocześnie otrzymał stanowisko kierownika miejscowego Sądu Powiatowego, Landsgerichtu. Powierzono mu poważne zadanie partyjne, będące niejako próbą jego przydatności i oddania dla Hitlera.
Krwawy sędzia…
„Nie usłuchaliśmy rozkazu, tylko uklęknęliśmy zrezygnowani , zaś Sabiniarzowa zemdlała nad rowem. Rozpoczęliśmy głośno odmawiać pacierz, gdyż w drodze do doliny nie wolno było mówić, odwracać się, czy trzymać rąk w kieszeni”.
Czesław Fons wspomina o butlach z kwasem solnym, które przygotowano na polecenie Krügera w izbie, gdzie odbywały się przesłuchania więźniów. Z woli Hansa Krügera skazany został na ciężkie więzienie maszynista kolejowy Władysław Mierzanowski. Wskutek błędu nastawniczego, jego parowóz najechał z tyłu na skład osobowy, kilka osób odniosło rany. Nawet Niemcy w czasie rozprawy zeznawali, że maszynista nie ponosi za wypadek żadnej winy. Krüger zadecydował inaczej, opierając się na głośno wyrażonej tezie, iż „Polacy, Żydzi, Cyganie wprowadzają wszędzie rozkład, a więc muszą ulec likwidacji…” C.d.n.
Zauważyłeś błąd w artykule? Napisz nam o tym
14 komentarzy
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!