Wędkarz Paluch proponuje
Wyłączenie z odłowów jezior Charzykowskiego i Karsińskiego na 5 lat poddaje pod rozwagę Mariusz Paluch, radny powiatowy, prywatnie wędkarz. - Takiego stanu jezior w powiecie nie pamiętam. Jeśli wędkarzom uda się coś złowić, to chyba to, co rybakom przez oczka od sieci wypadnie – opisuje.
Mariusz Paluch uważa, że przez kilka lat zamiast wyławiać, powinno się zarybiać. Nie chodzi mu tylko o miejscowych wędkarzy, ale przyjezdnych. - Tu nie ma po co przyjechać – twierdzi radny. Proponuje by za pośrednictwem starosty zwrócić się z pismem w tej sprawie do Gospodarstwa Rybackiego w Charzykowach. - Znamy problem. Spróbujemy wystosować pismo, ale nie wiem czy to leży w ich interesie – mówi Stanisław Skaja.
Reklama | Czytaj dalej »
Prezes charzykowskiego Gospodarstwa Rybackiego Andrzej Sosiński podkreśla w rozmowie z naszą reporterką, że zarybianie będzie miało sens wówczas, gdy poprawią się warunki i czystość jeziora, co wymaga długofalowego działania. - To przekracza możliwości gospodarstwa. Potrzebne są kolosalne pieniądze, a spodziewany efekt zajmie kilkanaście lat – przyznaje. Na mniejszą ilość ryb składają się takie czynniki jak plaga koromoranów, wydr i brak tlenu. Latem tylko do 4 metrów. Zdaniem prezesa Sosińskiego pomysły wędkarzy sprowadzają się głównie do tego, że na jeziorach prowadzona jest gospodarka rabunkowa. - Zeszliśmy do 10 kg z hektara. To jest żenująco niski poziom. 20 lat temu łowiliśmy dziennie 400-500 kg sielawy. Teraz tyle w rok – uświadamia. Natomiast nad propozycją ograniczenia odłowów zastanowi się wówczas, gdy stosowne pismo trafi na jego biurko.
Gospodarstwo rybackie jesy użytkownikiem 70 jezior o powierzchni ok. 7 tys. hektarów na obszarze powiatów chojnickiego, tucholskiego, sępoleńskiego i bytowskiego. Jeziora Charzykowskie i Karsińskie, jako największe, stanowią znaczną część, bo prawie 2 tys. ha.
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (25)
- Komentarze Facebook (...)
25 komentarzy
Jeszcze niedawno w barwach Chojniczanki piłkę kopali miejscowi zawodnicy. Dziś to typowa armia zaciężna opłacana z pieniędzy mieszkańców, czy im się to podoba, czy nie. Te stypendia z Urzędu Miasta, po 3 tysięcznie miesięcznie dla każdego, przypominają czasy PRL-u, gdy kopacze byli na listach płac zakładów pracy. Kopacze wyniki mają mierne (ostatnio wygrali pół roku temu), ala nie mają się czym przejmować. Ważne, że są pieniądze. A. Finster - miasto daje 500-600 tysięcy na drużynę seniorów, a klub dokłada drugie tyle, znajdując sponsorów.
No to przypatrzmy się sponsorom. Wśród nich znane spółki miejskie: Zakład Gospodarki Mieszkaniowej, Centrum Park i Miejskie Wodociągi. Teraz przynajmniej wiadomo dlaczego miasto nie sprzedaje na dogodnych warunkach mieszkań komunalnych. Ponieważ trzeba opłacić prezesa i kopaczy, a remonty mogą (?) poczekać. Wiadomo też, dlaczego trzeba ciągle dokładać do centrum. W mojej ocenie obaj prezesi nadają się do natychmiastowego odwołania!
Na tle bezbarwnych kopaczy błyszczy gwiazda miejscowego chłopaka. Kazik Łęgowski kolejny raz zdobył tytuł pięściarskiego mistrza Polski. Chłopak z Chojnic ma szansę pojechać na olimpiadę. Ale tej władzy wtedy już w Chojnicach nie będzie. Dlatego w tym przypadku stypendium wynosi żałosne 1,2 tysiąca złotych. Słowa A. Finstera - klub i jak i sam zawodnik muszą działać i szukać sponsorów - to jakaś kpina. Kazik robi to, co umie najlepiej, a władza jak nie umie działać, to niech odejdzie. Pieniądze same się znajdą na kilku takich Kazików. Nie potrzebujemy z-cy burmistrza (16 tysięcy na miesiąc), radnego który sobie ... masuje na basenie (1 tysiąc), radnego z tatuażami (1 tysiąc), ani tego, którego poczytalność budzi wątpliwości.
Jeśli władza będzie nadal tak nieudolna, to do działania przystąpią mieszkańcy i nie będą czekać do wyborów.
Pan Paluch jako radny powiatowy powinien raczej zadbać przede wszystkim o poprawę stanu jezior (może szanowny radny przejdzie się brzegiem i zobaczy te dziwne instalacje z których sączy się brudna breja do jeziora). Wtedy nie będzie strefy beztlenowej na czterech metrach i sielawa i sieja jako gatunki denne zejdą na 10-15 m, czyli poza zasięg kormoranów i wydr (one zawsze były na tych jeziorach i nie stanowiły problemu). Co do odłowów "rybaków", to co prawda na innym jeziorze PGRyb Charzykowy byłem świadkiem, jak do skrzynek trafiło wszystko, co było w sieciach, bez względu na wymiar. Tu jest problem.
Oczywiście tej aktywności Pana Paluch nie łączę z kampanią wyborczą :-).
Cieszę się, że pan Sosiński przyznał, że zarybianie nie ma sensu. Pytam w takim razie co się dzieje z opłatami od wędkarzy, bo zdaje się, że część z tych środków (o ile nie wszystkie) powinno być przeznaczone na zarybianie.
GR chce tylko brać i nie zarybiać to jest gospodarka czy eksploatacja jezior??
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!