Z prasowych okruszków historii
Wertując archiwalną prasę można natknąć się na wiele ciekawych informacji z miasta i regionu z lat międzywojennych.Sztandar i sprzęt wojenny
I tak w „Orędowniku Powiatowym Powiatu Chojnickiego” nr 35 z 1 września 1937 r. czytamy: - o walnym zebraniu Powiatowego Komitetu Funduszy Obrony Narodowej, na którym obecni byli przedstawiciele wszystkich organizacji, urzędów instytucji, towarzystw i społeczeństwa. Wszyscy oni wyrazili silną wolę ufundowania dla miejscowego Garnizonu sztandaru. Ustalono, że sztandar wraz ze sprzętem wojennym zostaną w dniu Święta Batalionu 24 czerwca 1938 r. uroczyście wręczone w obecności najwyższych dostojników Państwa jako dar społeczeństwa powiatu chojnickiego. Komitet wykonawczy stanowił Roman Stamm – poseł na Sejm RP, wicestarosta J. Biedrzyński, zastępca sekretarza – Edward Poppek, I zastępca proboszcz ks. Radca Marchlewski, II zastępca – burmistrz Franciszek Sieracki oraz skarbnik wójt Trawicki. Pozostali członkowie to przedstawiciele miasta i powiatu.
Reklama | Czytaj dalej »
Filomaci i …pszczelarze…
„Dziennik Pomorski” z dn. 02. lipca 1936 r. donosił o Zjeździe Filomatów Pomorskich, dawnych Skautów i Drużyniaków Pomorskich. Obrady zjazdu otworzył kol. mjr Łukowicz. Na przewodniczącego prezydium powołano kol. sędziego Jana Karnowskiego, zaś na sekretarza kol. burmistrza Zawackiego z Chełmna. Zjazd uchwalił rezolucję streszczającą się przeciw niepokojącym objawom antypaństwowej działalności mniejszości niemieckiej na ziemiach zachodnich. Do Pana Prezydenta RP i do Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych gen. Edwarda Rydza – Śmigłego wysłano telegramy hołdownicze.
„Orędownik” nr 72 z dnia 27 marca 1938 r. informował o zebraniu organizacyjnym związku pszczelarzy w Czersku. W salce parafialnej, gdzie odbywało się zebranie stawiło się ok. 40 pszczelarzy. Omówiono pracę, życie, choroby pszczół. Wybrano nowy zarząd, do którego weszli burmistrz Prabucki jako prezes, Biały – jako sekretarz, Czaplewski jako skarbnik.
Okradziona podczas pożaru
Ciekawe są informacje dotyczące życia dnia codziennego. „Dziennik Pomorski” z dnia 5 listopada 1935 r. na stronie Chojnice i Powiat pisze m.in. „Echa pożaru przy ulicy Strzeleckiej”. W związku z naszą notatką w nr 255 z dn. 2 listopada p. tyt. „Pożar” donosimy o przykrym fakcie, jaki przy pożarze miał miejsce. Otóż na piętrze palącego się domu mieszkała 56 - letnia wdowa pani Chrzanowska Kazimiera. Kiedy pożar począł zagrażał całemu domowi, wynoszono również i meble wyżej wymienionej. Przy tej czynności znaleźli się jednak amatorzy cudzej własności, którzy skradli biednej kobiecie większą ilość rzeczy. Kiedy pani Ch. dnia następnego dokładniej się rozejrzała, stwierdziła brak większej ilości papierów wartościowych oraz całego serwisu srebrnego i niklowego, a także większej ilości bielizny. Wartość skradzionych przedmiotów wynosi ok. 2800 zł. Pani Chrzanowska nie była zabezpieczona od ognia.
Znikające rowery
Z tego samego wydania dowiedzieć się można, że dnia 2 listopada br. niejaki Felesztyński Leopold z Męcikała udał się rowerem do lasów zbenińskich na szyszki. Wchodząc do lasu zostawił rower na polu pod lasem. Kiedy wrócił, roweru nie było a ślady prowadziły do Kłodawy, podejrzenie pada na niejakiegoś R. Rower był w bardzo dobrym stanie wartości 300 zł.
Drugi przypadek kradzieży tego samego dnia zanotowano w godzinach wieczornych w Chojnicach na pl. Jerzego. Jak zwykle pozostawił swój rower, kolejarz Bruski Franciszek przed domem, a wróciwszy po pięciu minutach roweru nie znalazł. Plac Jerzego specjalnie chyba nadaje się na podobne kradzieże, ponieważ złodziej może zmykać w kilku kierunkach.
Nie bardziej zdziwiony musical być Piotr Piekarski robotnik z majątku Szenefeld, który jak przystało przyjechał na niedzielną mszę do Chojnic. Rower pozostawił w korytarzu przy ul. Młyńskiej 8. Gdy powrócił z kościoła pojazdu już nie było. Co ciekawe był oznakowany, a właściciel nawet znał numer ramy 777214 firmy Haumann. Ostrzegano przed jego nabyciem.
W czerwcu 1930 r. „Dziennik Pomorski” donosił o przekroczeniu polskiej granicy przez trzech łazików z Niemiec, którzy przybyli aż z Saksonii, a byli to niejaki: Konrad Augustyn, Franz Klawiter i Wilhelm Machliner. Przekroczyli granicę w okolicach Brus, a zostali zatrzymani w lasach koło Męcikała. Powodów ich przybycia nie podano, ale na pewno nie była to wyprawa po leśne runo.
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (6)
- Komentarze Facebook (...)
6 komentarzy
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!