Po co im teatr?
Grzegorz Szlanga dostał poradnik pod takim samym tytułem jak jedna ze sztuk - Dziecko dla początkujących.
Grzegorz Szlanga tym razem miał „wolne”. Reżyserią gali na 10-lecie Chojnckiego Studia Rapsodycznego zajęli się aktorzy. Mógł tylko stać pod sceną, oddać marynarkę Łukaszowi Sajnajowi, który wcielił się w rolę założyciela chojnickiego teatru. Śmiechu było co niemiara, szczególnie, gdy adepci Studia odegrali scenkę rodzajową pt. "szlangowóz" jedzie z przedstawieniem w Polskę, czasem po chodniku czy nawet przejściu dla pieszych, załadowany elementami scenografii. A żeby trochę poprawić warunki jazdy, podopieczni podarowali reżyserowi parę wycieraczek i zapach do auta.
Aktorzy świętowali pracowicie, bo na scenie. Nie tylko tej tradycyjnej. Szesnaście spektakli w ciągu kilku dni zagrali w mniej konwencjonalnych miejscach jak klub, szpital, park czy poprawczak. Do tego w zanadrzu Grzegorz Szlanga miał trzy premiery. Dwie z nich „Romeo i...”, czyli o uczuciu z męskiego punktu widzenia, oraz „Koniec” pokazali podczas uroczystej niedzielnej gali. Pierwszy to monodram w wykonaniu Dominika Gostomskiego, adepta ChSR i studenta Akademii Teatralnej we Wrocławiu. Niedzielną premierę miał okazję obejrzeć jego profesor Jerzy Bielunas. - Ważne było, żeby ten monodram w Chojnicach zagrać. Rzeźbiliśmy go wspólnie. Dziękuję Grzegorzowi i Łukaszowi – podkreślał student aktorstwa. Wczoraj na scenie i na widowni świętowali wszyscy, których przez 10 lat zjednoczyło Chojnickie Studio Rapsodyczne. Sześć lat temu swoją przygodę z teatrem zaczął Błażej Tachasiuk. - Przyszedłem, bo słyszałem, że są fajne dziewczyny – wspomniał z humorem. Ale oczywiście na pytanie zadane przez Grzegorza Szlangę: - Po co ci teatr? - odpowiedział inaczej. Z perspektywy czasu odpowiedź jest jeszcze inna. - Dziś mogę powiedzieć, że teatr zmienił moje życie. Kazał zadawać pytania i grzebać w sobie. Oczywiście metafizycznie – przyznał Błażej Tachasiuk. Takie przekopywanie własnej psychiki i emocji ostatecznie okazało się dla założyciela Studia zbyt kosztowne i aktorstwo porzucił na rzecz reżyserii. Kiedy w II LO w bólach rodził się teatr, Grzegorz Szlanga zdobywał szlify w poznańskim Centrum Kultury „Zamek” u Henryka Dąbrowskiego. Dypolm z reżyserii zrobił we Wrocławiu.
Reklama | Czytaj dalej »
Ostatnie dni były czasem wytężonej pracy dla młodych aktorów. - Dzięki tym szesnastu spektaklom obejrzałem kawałek swojego życia i potu wylanego przez ludzi – mówił Szlanga. Ale nie tylko spektakle Studia mogli zobaczyć chojniczanie w ciągu ostatnich lat. Dzięki projektowi pn. Teatr repertuarowy była okazja by zetknąć z teatrem z nawyższej półki z kraju. Ale też Chojnickie Studio Rapsodyczne ze swoich wyjazdów przywoziło laury i doświadczenie. Nawet świętowanie nie przeszkodziło, by w sobotę pojechać na festiwal do Żnina, skąd „Dziecko dla początkujących” wróciło z Grand Prix. Chojnicki teatr, jak miał okazję przekonać się dyrektor domu kultury Radosław Krajewicz, to marka rozpoznawalna w Polsce. - Mamy z Grzegorzem pomysł, by o Studiu było słychać też za granicą – dyrektor zaledwie uchylił rąbka tajemnicy.
Mimo sukcesów założyciel Studia ani myśli osiadać na laurach. - Szkoda nam czasu, żeby odcinać kupony. Każdy spektakl jest edukacyjny. Chodzi o to, żeby dana osoba przeskoczyła jakąś kolejną barierę – argumentował reżyser, który nie zawsze jest równie zadowolony po spektaklu jak jego aktorzy. Ci na scenie pokazali to z właściwym sobie humorem. Jak się okazało po reakcjach publiczności i samego reżysera, kabareciarzami też są dobrymi. Widać, że aktorstwem się bawią, a dla części z nich stało się sposobem na życie.
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (0)
- Komentarze Facebook (...)
Brak komentarzy
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!