Myśliwska pasja Łukowicza
Gościem specjalnym była córka J.P. Łukowicza, p. Regina. Obok dyrektorka muzeum Barbara Zagórska i autor książki Marcin Synak.
Jan Paweł Łukowicz to ważna postać w historii Chojnic. Lekarz, społecznik, regionalista, natomiast na kartach książki „Jan Paweł Łukowicz. Portret myśliwego” jej autor Marcin Synak skupił się przede wszystkim na pasji, która dopełniała każdy etap życia chojniczanina żyjącego w latach 1886 – 1957. Promocja książki odbyła się wczoraj w Muzeum Historyczno-Etnograficznym w Chojnicach, czyli miejscu pracy autora książki.
Recenzował ją dr Marek Kołyszko z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Z jego ust padły liczne pochwały w kierunku Marcina Synaka: - Pierwszy rozdział to majstersztyk autora, który w syntetyczny sposób przedstawił życie bohatera. Jan Paweł Łukowicz studiował medycynę w Berlinie, potem był lekarzem w niemieckiej armii, następnie polskiej. Był dowódcą szpitala wojskowego w Chojnicach, następnie pracował w Zakładzie Św. Boromeusza. Poza tym działał na rzecz lokalnej społeczności, współpracował z „Gryfem Pomorskim”, PCK, był członkiem towarzystw naukowych. Łukowicz został przedstawiony w każdej w tych ról. - Myśliwska pasja dopełniała każdy etap jego życia – mówił dr Marek Kołyszko. Relacje z polowań ilustrowane są w książce zdjęciami. - Teraz trofea te mogą dziwić, ale kiedyś polowano na bociany, żurawie czy czaple – przybliżał zebranym Marcin Synak. - Polowania były spotkaniami o charakterze towarzyskim. I tak Jan Paweł Łukowicz polował choćby w towarzystwie pierwszego starosty chojnickiego Stanisława Sikorskiego czy wnuczki Aleksandra Fredry. Natomiast co roku spędzał dwa tygodnie u zaprzyjaźnionej rodziny Orlikowskich w leśniczówce w Bachorzu. Jego córka Regina Łukowicz-Synak, obecna na spotkaniu, wspominała anegdotę, jak to jej ojciec niesiony „lekarskim przeczuciem” zrezygnował z polowania, by pojechać do Chojnic. Tam okazało się, że jego córka potrzebuje pomocy lekarskiej. Zrobił więc swoje i... wrócił do lasu. - Jeleń czekał na niego – opowiadała pani Regina.
Reklama | Czytaj dalej »
Marcin Synak w okolicznych lasach także szukał śladów polowań, po których na pamiątkę zostawiano kamienie. Do jednego trafił z pomocą nadleśniczego z Wolności i Mariusza Grzempy z Zaborskiego Parku Krajobrazowego. Dla Łukowicza ważny był kult św. Huberta. To za jego przyczyną na rozstaju leśnych dróg prowadzących do Funki, Klosnowa i Chojniczek, stanął krzyż z kamieniem.
Pracownikom muzeum Łukowicz dał się poznać jako darczyńca zbiorów. - Dzięki doskonałej pamięci pani Reni odkrywaliśmy człowieka, który tak wiele zrobił dla miasta – mówiła dyrektorka muzeum Barbara Zagórska. W owym odkrywaniu zdaniem dr Kołyszki, szef działu historii muzeum Marcin Synak wykazał się nieprawdopodobnym warsztatem badawczym. Nie bez znaczenia była też znajomość terminologii łowieckiej. Autor książki śmiał się, że na tyle zaczytał się w przedwojennych łowieckich prawach i całej terminologii, że później nad archaicznymi sformułowaniami musiała pochylić się Alina Jaruszewska, która zajęła się korektą publikacji. Za składem stanął inny z pracowników muzeum Marek Woliński, a wkład graficzny w opracowanie miał Kazimierz Lemańczyk. Powstanie publikacji było możliwe dzięki finansowemu wsparciu ze strony Związku Łowieckiego. Książkę można nabyć w chojnickim muzeum. W dzień promocji kosztowała 40 i 60 zł (miękka/twarda oprawa).
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (25)
- Komentarze Facebook (...)
25 komentarzy
Teraz proszę mnie opluć z każdej strony tylko nie opluwajcie generała!
Wyobraźcie sobie lewaki, że od dziś nie ma myśliwych. Co się dzieje? Wzrasta liczba jeleni i dzików, młode drzewka niszczone, spałowane, ściółki poryte, łąki, pola uprawne zbuchtowane o wiele bardziej niż teraz. Kuropatwy i zające zeżarte doszczętnie przez lisy, które mnożą się jak głupie, a których to populacji nikt poza myśliwymi przecież nie reguluje.
Łowiectwo to nie tylko zabijanie dla mięsa jak w czasach królów i rycerzy. Łowiectwo to ochrona przyrody, regulacja populacji różnych gatunków, hodowla i rozmnażanie w OHZtach tych ginących i wypuszczanie ich na wolność (reintrodukcja). Kto ma to robić, jeśli nie myśliwi? Wy ekolodzy, którzy wraz z masońskimi globalistami chcecie niby dla dobra planety zredukować populację ludzi za pomocą przymusowych aborcji, antykoncepcji itd.?
OBROŃCY ZWIERZĄT TO TAK NAPRAWDĘ ZWOLENNICY ABORCJI, EUTANAZJI I WSZELKIEJ INNEJ POGARDY DLA CZLOWIEKA! TO LEWACY, KTÓRZY STAWIAJĄ ZWIERZĘTA WYŻEJ OD CZŁOWIEKA! ZWIERZĘTA CHCĄ BRONIĆ, A LUDZI ZABIJAĆ!
Po drugie to gdyby nie myśliwi to nie byłoby dziś żubrów. Polski Związek Łowiecki dba o żurawie, puchacze i inne gatunki, na które się nie poluje, a nawet nigdy nie polowało!
PZŁ dokarmia zwierzęta zimą, a co robią zieloni? Parady homo? Co za ciemnota!
Ktoś napisał, że tylko wykwalifikowany leśniczy powinien dokonywać ostrzału. Co za ignorant! Obwody łowieckie dzielą się na polne i leśne. Jakby ma polach nie było zwierzyny. Zresztą żeby zostać mysliwym trzeba odbyć dwa lata stażu w kole, a potem zdać egzaminy, więc myśliwy też jest wykwalifikowany.
Gdyby nie myśliwi to wiele gatunków by wymarło, a inne zaburzyłyby równowagę w przyrodzie.
Ale tego ekolodzy i inni zieloni lewaki nie wiedzą, bo się nie znają na bilogii i nawet nie wiedzą co to gospodarka łowiecka!
Te komentarze, że niby leśniczy=myśliwy. Albo, coś o gajowych, których już nie ma.
Polacy nic nie wiedzą o łowiectwie, a zabierają głos!
Lewacy są głupi, ale nie ma się co dziwić. Ludzie madrzeją. Wszelkiej maści lewacy, czyli zieloni nie weszli do sejmu. Gówno mają do gadania!
Takiego OSŁA jak ty pewnie by też nie było, bo tylko dlatego że polujesz to masz co żreć!
Ekolodzy i obrońcy zwierząt to niszczyciele przyrody!
To wy szkodzicie zwierzętom!
GDYBY NIE MYŚLOWI TO ŻUBRÓW JUŻ BY NIE BY£O!
3 X NIE POLOWANIU NA JAKIEKOLWIEK ZWIERZĘTA, one też chcą żyć, las jest ich domem a nie waszym i nie pierd...... o szkodach jakie wyrządzają, tak jak pier..... o swoich stratach nienażarci rolnicy którym to niby te zwierzaki wyżerają dziesiątki hektarów upraw, tylko KASA, KASA, KASA!!!
Takie myślenie jest błędne!
Dawniej może i miało to jakiś sens, ale nie dziś. Dzisiaj mało jest niedźwiedzi, wilków itp. Kto będzie regulował populację dzików, jeleni itp. skoro mało jest drapieżników? No kto?
Myśliwi są potrzebni. Nie każdy myśliwy to napalony bogacz, który dla hecy i mięcha strzela do zwierzyny.
Wyobraźcie sobie lewaki, że od dziś nie ma myśliwych. Co się dzieje? Wzrasta liczba jeleni i dzików, młode drzewka niszczone, spałowane, ściółki poryte, łąki, pola uprawne zbuchtowane o wiele bardziej niż teraz. Kuropatwy i zające zeżarte doszczętnie przez lisy, które mnożą się jak głupie, a których to populacji nikt poza myśliwymi przecież nie reguluje.
Łowiectwo to nie tylko zabijanie dla mięsa jak w czasach królów i rycerzy. Łowiectwo to ochrona przyrody, regulacja populacji różnych gatunków, hodowla i rozmnażanie w OHZtach tych ginących i wypuszczanie ich na wolność (reintrodukcja). Kto ma to robić, jeśli nie myśliwi? Wy ekolodzy, którzy wraz z masońskimi globalistami chcecie niby dla dobra planety zredukować populację ludzi za pomocą przymusowych aborcji, antykoncepcji itd.?
WALNĘŁO WAS?
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!