Jarmark ekoturystyczny z rakiem
Siódma edycja charzykowskiego jarmarku połączona była ze Świętem Raka Szlachetnego. Rodzimy gatunek jest wypierany przez obcy - raka amerykańskiego i grozi mu wyginięcie, stąd akcja edukacyjna, która dziś swoją odsłonę miała m.in. w postaci konkursów z nagrodami. Szlachetnego skorupiaka można było obejrzeć na żywo z bliska. Za tę część jarmarku odpowiedzialny był Zaborski Park Krajobrazowy i Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Wystawców i muzyków zapraszało stowarzyszenie "Charzy...". Na zakończenie jarmarku zagrał zespół folkowy z Ełka Tygiel Folk Banda.
Reklama | Czytaj dalej »
Kinga Jakubowska przyjechała aż z lubuskiego, a w dodatku charzykowski jarmark jest pierwszą tego typu imprezą, na której gości. Na jej stoisku można było zachwycić się piórami, które niczym płótno posłużyły do namalowania ptaków. - Zaczęłam malować trzy lata temu. Zachęcił mnie do tego dr Zbigniew Zawada z Uniwersytetu Zielonogórskiego, który pokazał mi pracę artystki z Alaski - opowiada pani Kinga, która skończyła biologię i leśnictwo. Do tej pory swoje prace pokazywała na piknikach naukowych. Zresztą z plastyką nigdy nie miała nic wspólnego. Jest samoukiem. - Nigdy nie myślałam, że będę malować - przyznaje autorka kolorowych piór. Najczęściej maluje na gęsich, ale zdarzą się też np. pawie.
Rozmaite cudeńka własnego projektu proponowała mieszkanka Piły posługująca się pseudonimem Pajęczarka. - To dlatego, że kiedyś dużo na szydełku robiłam. Teraz mniej, ale wykorzystuję takie elementy w swoich pracach. Każda rzecz jest jedyna i niepowtarzalna. Sama je projektuję i wykonuję, a potem sprzedaję. Nie mam masowej produkcji, bo to wszystko wymaga czasu - opowiada plastyczka z wykształcenia. W jej rękodziele dominują jasne i pastelowe kolory. Ale oprócz "romantycznych" lalek w spódnicy baletowej, są też "lalki świruski", jak je nazywa. - Jeżdżę na jarmarki, na które mnie zapraszają - mówi.
Od trzydziestu lat po imprezach plenerowych tego typu jeżdżą wspólnie Irena i Robert Baranowscy z Tucholi. W ten weekend zaliczą aż trzy, bo jeszcze w Brusach i Czersku. Pani Irena jest hafciarką, jej mąż rzeźbi ptaki w drewnie. Najpierw bacznie się im przygląda i pstryka fotki. - Na początku jeździłem z żoną i jej towarzyszyłem. To ona namówiła mnie na rzeźbienie - opowiada Robert Baranowski. Przed laty swoje rękodzieło pokazywali np. na Mazurach, w Węgorzewie. I choć nadal dostają zaproszenia, to skupiają się na okolicy. - Praktycznie co tydzień gdzieś jesteśmy. Powoli trzeba by skończyć, ale spotykamy się z ludźmi i to jest najważniejsze. Mamy tu swoich znajomych - opowiadają małżonkowie.
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (2)
- Komentarze Facebook (...)
2 komentarze
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!