Czy miasto wyleje dziecko z kąpielą?
Burmistrz Arseniusz Finster zapowiedział, że wyłuszczy radnym argumenty mające pomóc podjąć im decyzję w sprawie sprzedaży parteru miejskiego żłobka. I wykładał... z uporem dwie godziny, także członkom opozycyjnego Projektu Chojnicka Samorządność, którzy we wtorek pojawili się na obradach połączonych komisji i zabrali głos. Zażartą dyskusję przerwała potrzeba odbycia kolejnego posiedzenia przez inną z komisji.
Zaraz po rozpoczęciu obrad komisji burmistrz Arseniusz Finster wyraził swoje ubolewanie nad nieobecnością na poprzednich. Być może wtedy radni nie zdjęliby z porządku obrad sesji uchwał o zbyciu parteru miejskiego żłobka obecnemu najemcy, tj. przedszkolu "Skrzaty". Przypomnijmy, to wynajmuje powierzchnię 400 m2 za 200 zł miesięcznie plus media, co daje w skali roku 32 tys. zł. - Nie robiłbym sensacji z tej kwoty. Przez 10 lat przedszkole korzystało z parteru żłobka na takich samych warunkach, jakich dzisiaj przedszkole niepubliczne, tj. za pełen zwrot kosztów eksploatacyjnych i remontowych - mówił burmistrz Chojnic. Przypomniał, że obecni właściciele za główny obiekt przedszkola zapłacili ponad milion, a kolejne 120 tys. zł pochłonęła modernizacja. - Nie widzę potrzeby, dlaczego miasto miałoby obarczać przedszkole wyższą dzierżawą - zaznaczył włodarz, zdradzając jednocześnie, że nie sprzedawałby parteru budynku, gdyby nie kiepski wynik ze sprzedaży majątku. - Nie powinniśmy zabierać pomieszczeń przedszkolu, a wspierać żłobki niepubliczne - argumentował jeszcze.
- Czemu nie sprzedaliśmy tego wszystkiego od razu w jednym pakiecie, tj. budynku wolnostojącego i parteru żłobka? Wtedy można byłoby uzyskać lepszą cenę - dopytywał Mariusz Brunka. - Miasta nie buduje się na 20-30 lat. Trzeba też myśleć w tych kategoriach o tym problemie - dodał radny z ramienia PChS przeciwny wyzbywania się po raz kolejny rezerwy oświatowej. Zdaniem Brunki w Chojnicach nie ma alternatywy dla miejskiego żłobka, bo sektor prywatny w dużej mierze rozbudował się dzięki środkom z Unii. - Co będzie, gdy te się skończą? - pytał radny.
Reklama | Czytaj dalej »
Nie można się też czarować, jeśli chodzi o standardy pracy panujące w prywatnych placówkach. Na tzw. umowy śmieciowe zwrócił uwagę inny członek PChS, ale spoza rady, Kamil Kaczmarek. - Jestem pełen podziwu dla tytanicznej wręcz pracy pań z Pozytywnych Inicjatyw - przyznał Kaczmarek, który przez rok prowadził dziecko do jednego z takich placówek. Mimo to odważył się zestawić koszty, jakie ponosi rodzic w placówce prywatnej i miejskiej, odpowiednio 570 zł i 300 zł. - Jeśli małe dzieci nie są tym, co najważniejsze w mieście, to co? Dlaczego mielibyśmy powiedzieć żłobkowi miejskiemu, że nie mógłby się rozwijać? - dopytywał Kaczmarek, który uważa, że miasto powinno być atrakcyjne dla młodych ludzi z dziećmi.
Arseniusz Finster oszacował, że powiększenie samorządowej placówki poniosłoby za sobą wydatki rzędu kilku milionów w skali kadencji. - Nie wchodźmy tam, gdzie ktoś potrafi zrobić to lepiej od nas. Zbycie budynku nie jest zamachem na system żłobkowy - przekonywał radnych. Wszak ekonomiczniej jest zwiększyć nawet finansowanie prywatnym podmiotom z 200 zł do 500 zł, niż płacić aż tysiąc podległej sobie placówce. Zdaniem włodarza, na ewentualne kłopoty lokalowe w przyszłości też znajdzie się rada, bo miasto posiada sporo gruntów oświatowych, a także placówek, jak choćby Gimnazjum nr 1, które w pełni nie wykorzystują swej powierzchni.
W sukurs burmistrzowi przyszedł Andrzej Gąsiorowski. - Żłobki to mają być placówki przyjazne, zbliżone warunkami do domowych. (...) Czy jest sens utrzymywać taki moloch 50 plus? To i tak jest dużo. Racjonalna jest decyzja, że burmistrz chce przekazać parter żłobka do sprzedaży - stwierdził radny, który jeszcze tydzień temu złożył wniosek o zdjęcie uchwał z porządku obrad. Antoni Szlanga pokusił się zaś o uwagę, że do żłobków prowadzone są dzieci rodziców pracujących, dla których różnica w wysokości opłaty nie powinna stanowić problemu.
- Jakie są priorytety radnych i miasta, które karzą wydawać miliony na Centrum Park i niemało na stypendia sportowe dla zawodowców? - poddała pod rozwagę Marzenna Osowicka. - Czynnik ekonomiczny nie może być stawiany przed społecznym. Żłobek miejski jest sprawdzony, doskonale prowadzony - na rzecz samorządowej placówki lobbowała opozycyjna radna.
Kornelia Żywicka była drugą osobą spoza rady, która odważyła się zabrać głos w spornej kwestii. Nie omieszkała stwierdzić, że polityka prorodzinna w mieście jest bardzo słaba. - Nie wszystkich stać na prywatne żłobki, a opiekunki są bardzo drogie. Ciężko jest młodym ludziom - mówiła przewodnicząca osiedla Hallera. Uważa, że funkcjonowanie żłobka miejskiego na piętrze jest uciążliwe zarówno dla maluszków, które nie mogą przez to korzystać z ogrodu, jak i ich rodziców, którzy nierzadko z większą liczbą pociech wdrapują się na piętro.
Konsekwentna w swym działaniu okazała się przewodnicząca komisji społecznej, drugiej która opowiedziała się za zdjęciem uchwał. Joanna Warczak przypomniała kolegom, że dyrektorka miejskiego żłobka niejednokrotnie zgłaszała większe zapotrzebowanie, niestety bezskutecznie. Od kilku lat na liście rezerwowych jest zbliżona liczba dzieci do przyjętych. - Podjąć decyzję jest łatwo, ale co potem? Zastanówmy się nad tym dobrze, bo to jest ważna sprawa dla mieszkańców. Pamiętajmy, że powinniśmy zagłosować tak, jakby chcieli chojniczanie - apelowała radna PO. O kierowanie się sumieniem w trakcie najbliższej sesji poprosił zaś Kamil Kaczmarek, czym do żywego uraził Andrzeja Gąsiorowskiego: - Nie będzie mi pan Kaczmarek mówił, jak mam głosować. Członek PChS-u nie zdobył też sympatii Józefa Skiby, który próbował ograniczyć ilość jego wypowiedzi. - Proszę mi wskazać przepis, który mówiłby, że ktoś kto zabrał głos dwa razy, nie może tego zrobić trzeci - zażądała radna Osowicka. - Nie ma takiego, ale musimy już rozpocząć kolejne posiedzenie. W kwestii żłobków wszystko zostało już powiedziane, a radni podejmą decyzję na sesji - odpowiedział Skiba.
Z ostatnimi słowami radnego Skiby można by polemizować, wszak rajcy na temat żłobkowo-przedszkolny wypowiedzieli się już na wcześniejszych posiedzeniach, a także na sesji zdejmując uchwały z porządku obrad. Mimo tego te w błyskawicznym tempie pojawiły się w kolejnym biuletynie sesyjnym. - Grzeczność wymagałaby, żeby komisja najpierw porozmawiała, a potem pojawił się zapis - zauważył Mariusz Brunka. Kolejność zdarzeń nie pozostawia złudzeń. Na najbliższej sesji radni będą głosować tak, jak chce burmistrz, inaczej czeka ich kolejna repeta.
Wtorkowe wspólne posiedzenie komisji zakończyło się po dwóch godzinach, ku uciesze większości radnych, którzy naprzemiennie opuszczali salę obrad, tak samo jak i włodarz. Głosu w dyskusji nawet na chwilę nie zabrał przewodniczący komisji edukacji Bogdan Kuffel.
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (32)
- Komentarze Facebook (...)
32 komentarzy
Ale na dzieci przebywających w żłobkach publicznych od pracujących chojniczan w Chojnicach to żałuje pieniędzy jako burmistrz.
To znaczy ,że" dzieci " nie mają u doktora Finstera znaczenia a prędzej ma " Chojniczanka Chojnice "
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!