Podróżnik zabrał do Kraju Wschodzącego Słońca
Inna popularna nazwa Japonii to Kraj Kwitnącej Wiśni. Opowieściami i zdjęciami z podróży uraczył podróżnik Zdzisław Preisner. Sobotnie spotkanie w Chojnickim Centrum Kultury odbyło się w ramach Dni Kultury Japońskiej. Miniony weekend stał pod znakiem aikido, origami i shikishi, czyli japońskich kolorowych obrazków.
Zdzisław Preisner jest doktorem geografii, podróżnikiem, fotografem, właścicielem Oficyny Wydawniczej „Turpress”, członkiem Polskiego Oddziału „The Explorers Club” z siedzibą w Nowym Jorku oraz Royal Geographic Society w Londynie. Jak sam przyznał podczas sobotniego spotkania z chojniczanami, mógłby dalej zajść w naukowej ścieżce, bo na UMK w Toruniu spędził 30 lat, ale wolał podróżować, by na własnej skórze odczuć to, o czym w książkach można jedynie przeczytać. W skrócie, jak sam mówił, wybrał ścieżkę geografa podróżniczego, a teraz emeryta podróżniczego. - Odwiedziłem 120 kilka krajów świata, wszystkie kontynenty. Byłem w 30 krajach Azji. W Japonii byłem 10 lat temu - podróżnik zaczął swoją opowieść. Mimo choroby próbuje dalej eksplorować, a nawet zorganizować wycieczki dla osób 65 plus. Myśli o Chinach, Nowej Zelandii, Birmie i Kambodży.
Reklama | Czytaj dalej »
Widowni przybliżał to, co mieli okazję zobaczyć na dużej ilości fotografii. Na wielu były białe i różowe kwiaty wiśni. Zresztą wykład nosił tytuł "Sakura Hanami - czas kwitnącej wiśni". Ten krótki okres Japończycy celebrują szczególnie. Zapracowani na co dzień, rozsiadają się wówczas w parkach na kocykach i podziwiają spektakl natury. Na slajdach były też przykłady ogrodów japońskich. A na tym wyspiarskim kraju na Pacyfiku skrzętnie wykorzystuje się każdą wolną od zabudowy przestrzeń właśnie na zieleń. Szczególnie, gdy przed domem na kilku metrach można zaaranżować ogródek z roślin posadzonych w doniczkach, stąd też popularność bonsai, czyli sztuki miniaturyzacji drzew. Ta w zasadzie pochodzi z Chin, ale Japończycy przyjęli też wiele tradycji z tego kraju. Także architektura jest podobna, co uwidacznia się w podwójnych, potrójnych i kilkuspadowych dachach, z taką różnicą, że te chińskie nie są proste a wygięte. Na wielu przezroczach były też charakterystyczne bramy torii, przez które wchodzi się do sanktuariów, pałaców, a nawet przechodzi dopływając na wyspę, chyba, że akurat jest przypływ.
Niestety podróżnikowi nie udało się przyjrzeć od środka zwykłemu domostwu. - Z ulicy nikogo nie wpuszczą. Kiedyś przez tydzień gościłem w Toruniu jednego Japończyka. Miałem nadzieję, że się odwdzięczy i chociaż na sake czy herbatę zaprosi, ale wyjechał i się już nie odezwał - taki przykład kulturowych różnic między Polakami a Azjatami podał prelegent. Ze strony słuchaczy były też praktyczne pytania o planowanie takiej podróży. Hotele są dosyć drogie i przynajmniej przed 10 laty wcale nie tak łatwo było się dogadać po angielsku. Warto też kupić przejazdy szybkimi pociągami na dłuższy czas, bo to bardziej się opłaca od pojedynczych, a przy prędkości ponad 300 km/h na godzinę można szybko się przemieszczać i wiele zobaczyć. No i opóźnienia są zaledwie... sekundowe, a na stacji jest 45 sekund by wsiąść, ale "karni" Azjaci nie mają z tym problemu. Zresztą wejście zawsze znajduje się dokładnie w wymalowanym na peronie miejscu, więc nie ma takiego zamieszania i bieganiny jak u nas... Najdroższy jest oczywiście sam przelot. Trzeba umieć się dobrze zorganizować, a dla chcącego nic trudnego. Kiedy dr Zdzisław Preisner wymarzył sobie Indie, to poza przelotem, na miejscu w 1985 roku wydał zaledwie 48 dolarów, żywiąc się głównie... bananami. - Schudłem wtedy 12 kilo - wspominał geograf podróżnik.
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (0)
- Komentarze Facebook (...)


USD
DKK
EUR
TRY
CHF
NOK
GBP
SEK



Związki i pracodawcy domagają się...
Hołownia: 6 sierpnia odbiorę od...
Nowy sondaż prezydencki
Brak komentarzy
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!