Aż poleje się krew
„Aż poleje się krew” to monumentalna opowieść o burzliwych narodzinach amerykańskiego przemysłu naftowego.
Czy lejąc do baku swojego samochodu, kolejne litry paliwa, zastanawiałeś się jaki był początek przemysłu naftowego? Rosnące ceny paliw pokazują, że ta gałąź przemysłu ma się dobrze, a tym którzy byli pierwsi i opanowali ten rynek, pozostaje liczyć kolejne miliony na koncie.
Rozległe plenery spalonej słońcem Kalifornii są tłem dla tej opowieści. Przełom XIX i XX wieku, początki „gorączki ropy”. Rodzący się przemysł wzbudza wielkie nadzieje u poszukiwaczy nafty. Daniel Plainview trafia na bogate źródło w miasteczku Little Boston. Zaczyna wykupywać ziemię na rozległą skalę. Wkrótce stanie się największym potentatem w regionie. Na drodze napotka charyzmatycznego kaznodzieję, który podejmie z nim symboliczną walkę o rząd dusz mieszkańców jałowej ziemi.
Reklama | Czytaj dalej »
Ropa i religia, dwa największe mity amerykańskie, zostały potraktowane jako symbole. Odwierty prowadzone przez nafciarzy i wznoszony budynek Kościoła Trzeciego Tysiąclecia to dwa symbole ludzkich aspiracji. Nie brak tu również biblijnych odniesień. Tereny bogate w ropę okażą się nową ziemią obiecaną, chłopak, który doprowadzi do niej nafciarza– synem marnotrawnym, a tytułowa krew może zostać odczytana jako ropa. Zestawienie dwu tak silnych charakterów musi doprowadzić do konfrontacji światopoglądów i postaw. Plainview i Eli Sudany to różne światy, Dwa sposoby na życie. Kim tak naprawdę jest Eli? Wiejskim nawiedzionym głupkiem? Utalentowanym showmanem? Cynicznym biznesmenem? Na pewno niebezpiecznym przeciwnikiem. Zarówno nowy Kościół, jak i działalność nafciarzy, posiadają znaczenie tylko w perspektywie doczesnej, obiecując odmienne modele wspólnoty, oparte na bogactwie duchowym lub materialnym. To na tym polu toczy się walka, która doprowadzi do „tytułowego” finału.
„Aż poleje się krew” jest filmem Daniela Day-Lewisa, co potwierdza wyróżnienie Brytyjczyka Złotym Globem oraz Oscarem dla najlepszego aktora pierwszoplanowego. Głęboka gardłowa artykulacja, niezwykle dopracowana gestykulacja i mimika twarzy sprawiają, że nie można od niego oderwać wzroku. Jednocześnie jego antypatyczność, deklarowana nienawiść do ludzi i chciwość są dużym wyzwaniem dla widza, zmuszonego do identyfikacji z głównym bohaterem.
Film jest przemyślany w każdym calu, aby nie powiedzieć – wydumany. Paul Thomas Anderson założył, że stworzy obraz monumentalny i tak uczynił. Wszystkie zabiegi poczynione przez twórców, noszą znamiona permanentnego perfekcjonizmu. Może to zachwycać, ale również odpychać widza, który doszuka się sztuczności w historii opowiedzianej przez Andersona.
Klimat tego filmu budują niezwykle surowe zdjęcia, których autorem jest Robert Elswit (odpowiedzialny m.in. za „Rolling Stones w blasku świateł”), horyzontalna perspektywa zdjęć oraz ciężki klimat obrazu sprawiają, że wymowa tego obrazu dociera do widza ze zdojona mocą . Ogromną rolę w „Aż poleje się krew” odgrywa ścieżka dźwiękowa, skomponowana przez Jonny’ego Greenwooda, gitarzystę Radiohead. Ta muzyka nie daje wytchnienia. Mroczny, hipnotyczny klimat, oparty na nieznacznych modyfikacjach jednego tematu, rysuje rozległe przestrzenie trawionego gorączką wewnętrznego świata bohatera. Niemal dotyka nas jego porażająca pustka.
„Aż poleje się krew” to historia zmagania się człowieka z samym sobą, człowieka z przyrodą, człowieka z religią, człowieka z drugim człowiekiem. Walka jest o tyle beznadziejna, że i główny bohater, przyroda i religia reprezentowana przez Kościół Trzeciego Tysiąclecia zdają się w równym stopniu istnieć bez Boga. Wszechogarniająca pustka i rozpacz ujawniają się podczas tyleż makabrycznego co groteskowego finału.
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (0)
- Komentarze Facebook (...)
Brak komentarzy
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!