Z Chojnic do Rio de Janeiro
Na pierwszy rzut oka spokojny i uśmiechnięty blondyn. W szerszym planie widać, że tego faceta jest dość sporo. Jednak nie chodzi wcale o nalane fałdy i boczki, a o przez lata wypracowywaną sylwetkę sportowca. Aż trudno uwierzyć, że ten pełny radości i energii mężczyzna musi poruszać się na wózku inwalidzkim. Lech Stoltman to pochodzący z Bytowa reprezentant Polski w pchnięciu kulą. Za sprawą swojej żony związał się z Chojnicami, gdzie mieszka i trenuje. Dzięki doskonałym wynikom wywalczył kwalifikację olimpijską i będzie w tym roku reprezentować nasz kraj podczas paraolimpiady w Brazylii.
Reklama | Czytaj dalej »
Lech kilka lat temu miał wypadek motocyklowy. Na szczęście nie zniechęcił się do życia. Zaczął uprawiać kulturystykę. Wcześniej przez trzy lata odwiedzał siłownię rekreacyjnie. Gdy zaczął wyczynowo, musiał przestawić swoją dietę i inwestować w odżywki.
- To było straszne – wspomina żona sportowca. – Ciągle tylko kurczak i ryż, liczenie kalorii, wyrzeczenia. Ale jaką miał świetną sylwetkę… – przy tych słowach pojawia się uśmiech na jej twarzy.
- Teraz takiego ciałka nie ma, mogę sobie na więcej pozwolić – dodaje exkulturysta.
Przez kilka lat odmawiał sobie, by móc rywalizować z czołówką. Miał rywali, którzy go napędzali. Dziś podobnie jest w pchnięciu kulą. - Wyobraź sobie, że jeszcze niedawno 11 metrów przerzucało dwóch zawodników. Wtedy 11.37 dało mi kwalifikację do Rio. Dziś w granicę jedenastego metra miota sześciu zawodników. Stawka jest bardzo wyrównana. Dzięki temu nie spoczywam na laurach.
- Pchnięcie kulą zasugerował mi trener ze względu na wzrost. Duży zasięg ramion nie pomaga w podnoszeniu sztangi, ale w pchnięciu kulą jest pożądany – wspomina kulomiot. Była to dobra decyzja, bo już w czwartym sezonie startów Lech Stoltman może cieszyć się z realizacji jednego ze swoich marzeń.
- Pragnąłem pojechać do Brazylii. To było jedno z moich marzeń – opowiada chojnicki sportowiec.
Teraz jest to możliwe dzięki kwalifikacji olimpijskiej. Ale jeszcze trochę treningów przed Leszkiem. Te podzielone są między siłownię a samo pchnięcie. Dysponuje specjalnie dla niego przygotowaną maszyną do treningu. Jest to drugie w kraju tego typu urządzenie.
- Pierwsze było zrobione dla dwukrotnego złotego medalisty igrzysk olimpijskich Tomasza Majewskiego. Maszynę zobaczyłem w Spale. Pomyślałem, że warto byłoby też mieć taki sprzęt - opowiada sportowiec.
Pozwala on Lechowi trenować, kiedy nie ma nikogo pod ręką. Normalne treningi na powietrzu wymagają ustabilizowanego przypięcia do platformy, z której pcha kulę. Niezbędny więc jest asystent (najczęściej jest to żona), który podaje kule. Lech trenuje co drugi dzień na siłowni, a co drugi technikę.
- Zimą trenowałem w Sopocie na hali. Jednak muszę na powietrzu trenować, czy to z nieba leje się żar czy deszcz.
Nie lada przedsięwzięciem jest także podróż związana ze startami. Kiedy leci jeden czy grupa sportowców, to każdemu z nich towarzyszy wózek oraz platforma, z której rzuca (mowa o dyscyplinie Lecha Stoltmana).
- Nigdy nie było z tym kłopotu – wspomina zawodnik, który ma już na koncie kilka zagranicznych startów. Występy w Rio de Janeiro na paraolimpiadzie będą transmitowane w telewizji. Można więc liczyć, że uda się zobaczyć zawodnika z Chojnic. Zachęcamy do kibicowania naszemu kulomiotowi.
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (2)
- Komentarze Facebook (...)
2 komentarze
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!