Komputer przegrał z człowiekiem
- System zakłada wysoką świadomość społeczną i kulturę osób, które się umawiają - tłumaczył Krzysztof Piekarski.
Do wydziału komunikacji można umówić się przez telefon lub osobiście, bo elektroniczny system oblegany był przez pośredników. O powrót do wcześniejszego rozwiązania w imieniu tychże optował radny PiS.
- System działał ponad rok. Klienci byli bardzo zadowoleni i było to dobre. Dlaczego zrezygnowano z elektronicznego systemu umawiania wizyt przy rejestracji samochodów i co się stało z owym systemem za wielkie pieniądze? - dopytywał na sesji Marek Szmagliński.
- System działał, klienci byli zadowoleni...
Specjalny elektroniczny system do wydziału komunikacji i transportu w chojnickim Starostwie Powiatowym zakupiono 9 lat temu za 50 tys. i cały ten czas działa nieprzerwanie. - Wszystkie zakupione moduły są sprawne, m.in. kalnedarz spotkań. Aktualnie umawiamy klientów telefonicznie i bezpośrednio w informacji. Kilkanaście razy dziennie jestem w informacji i na bieżąco sprawdzam co się dzieje z kolejką i przyjmuję wszystkich trudnych klientów - na forum rady powiatu wyjaśniał dyrektor wydziału Krzysztof Piekarski.
Nie można umówić się na rejestrację auta przez internet, bo urzędnicy wyłączyli tenże moduł oprogramowania. - Ta pula miejsc została swego czasu wielokrotnie opanowana przez pośredników, którzy nie tylko handlowali swoją wiedzą fachową, lecz także miejscami w wydziale komunikacji. Powstały dwie kolejki, powiedziałbym dwóch prędkości. Ale uporządkowaliśmy i ten temat, i mamy to już za sobą. Wyłączyliśmy to. Nie można z tym walczyć, bo system zakłada wysoką świadomość społeczną i kulturę osób, które się umawiają.
Reklama | Czytaj dalej »
- System elektronicznych spotkań działa, ale jest nieaktywny...
Piekarski tłumaczył, że dzięki temu od dwóch lat nie ma problemu z kolejkami, a czas oczekiwania na umówione spotkanie to 1-2 dni. Ale radny Szmagliński dalej pytał, jak sam przyznał, w imieniu przedsiębiorców, czy nie można by wrócić do elektronicznego kalendarza spotkań. - Pośrednicy są obsługiwani jak każdy inny klient. Ma być dostępność dla mieszkańców powiatu - krótko odparł starosta Stanisław Skaja.
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (17)
- Komentarze Facebook (...)
17 komentarzy
Wszystkie osoby z korupcyjnymi znajomościami - poleceni przez skorumpowanych kolesi - są załatwianie na poczekaniu poza ogólną koleją osób pokornie czekających na możliwość zarejestrowania pojazdów mechanicznych!
Samorządowe żłobki mają bowiem do wykonania inne zadania niż ich prywatne odpowiedniki.
Prywatne żłobki mogą elastycznie dopasowywać się do popytu, jednym ruchem likwidując nierentowne placówki bądź się powiększać na większą ilość dzieci.
Żłobki samorządowe , robić tego nie powinny choć urzędnicy to czynią z burmistrzem Chojnic Arseniuszem Finsterem na czele.
Bo racja istnienia żłobków samorządowych jest zapewnienie mobilności mieszkańcom.
Dlatego żłobki samorządowe, świadczą usługi publiczne z zasady będą mniej dochodowe (lub wręcz deficytowe). To właśnie cena , jaka ponosi wspólnota polityczna za to ,że chce takie usługi świadczyć. Dlatego stawianie obok siebie instytucji prywatnych i publicznych bądź z publicznych przekształcanie na prywatne jest jak wyścig , w którym jeden z uczestników ma unieść na plecach sąsiada, wuja i sędziwych, a drugi z biegaczy jest tego ciężaru pozbawiony, wiec nawet jeśli wpadnie na metę pierwszy, to niewiele nam to powie o faktycznej kondycji obu atletów.
Dużo sensowniej jest porównywać firmę będąc klasyczną prywatną własnością z alternatywnymi modelami takimi jak spółdzielczość lub własność pracownicza. I tu nie brakuje już dowodów, że dogmat o absolutnej wyższości tej pierwszej jest po prostu nieprawdziwy.
Bo długo okresowe wyniki nie pokazały żadnych różnic pomiędzy ich kondycją ekonomiczną (sprawność, skłonność do inwestycji) a prywatną konkurencją.
Bo dla efektywności gospodarczej żłobków samorządowych czy prywatnych decydujące jest otoczenie konkurencji między sobą, w którym on działa , a nie forma własności.
W środowisku wysoko konkurencyjnym mogą równie dobrze funkcjonować o bardzo różnych formach własności.
Grupowa, pracownicza, publiczna. Niekoniecznie prywatna.
Ja na miejscu burmistrza Arseniusza Finstera nie oszczędzał bym na dzieciach a zainwestował bym w żłobek w celu mniejszych nakładów wydatkowych z innych stron. A jak żłobek mógł by przyjąć więcej dzieci ,to uregulował bym podaż, popyt oraz cenę która wpływa na czyste koszty.
A to co Chojniczanie wam mówi :
Chojnice tak jak popadły to popadają w ruine dzięki obecnej władzy z Arseniuszem Finsterem, z prężnego ośrodka przemysłowego stały się miejscem gdzie najlepszym pracodawcą oprócz urzędowej pracy są jedynie niemieckie, portugalskie hipermarkety ! Praca w urzędzie wiadomo dla kogo ... reszta do hipermarketu za minimalna krajowa ... ot takie to Chojnice .
A przecież handel jest jedynie łącznikiem , pośrednikiem między produkcją a konsumpcją
– procesem gospodarczym polegającym na sprzedaży, czyli na wymianie dóbr i
usług na pieniądze, bądź na inne towary lub usługi (handel wymienny).
Jakie zalety mają żłobki publiczne?
odpowiednie zamieszczenie, prawidłowe budynki, place zabaw, miejskie na miejscu kuchnie, prawidłowe wyposażenie, oraz w szczególności oferta . Co może być mankamentem usterka, wada, brak czegoś, błąd jakiegoś przedmiotu; także uchybienie, usterka
Od kiedy obowiązuje Ustawa z dnia 20 czerwca 2002 r. o bezpośrednim wyborze wójta, burmistrza i prezydenta miasta (Dz. U. nr 113 poz. 984, rok 2002), szerzy się patologia życia politycznego w polskich samorządach, szczególnie w samorządach małych i średnich.
Typowym staje się tworzenie politycznych folwarków, gruntowanie praktyk nepotyzmu, czy zabezpieczanie źle pojętego interesu, zwyczajnie działając na szkodę społeczeństwu.
Określone grupy - "kręgi władzy", korzystają z przywileju dysponowania publicznymi pieniędzmi organizując coraz to nowe igrzyska dla ludu, co pozwala przy założeniu budowania coraz to nowych chodników i stawiania płotów, oraz wymiany krawężników na utrzymanie odpowiedniego poziomu poparcia. Niestety wśród politycznie świadomej i społecznie wrażliwej części społeczeństwa narasta poczucie oblężenia. Omnipotencyjna władza lokalna zawłaszcza sobie kolejne przejawy życia społecznego i politycznego mieszkańców, biorąc się nawet za organizację imprez okolicznościowych o tak niskiej randze, jak powitanie, czy pożegnanie lata. Żadna inicjatywa społeczna nie pozostaje niezauważoną, a przejawem wzmacniania kontroli nad życiem politycznym danego "polis", staje się przy każdej możliwości próba jeśli nie otwartego ataku na projekty organizacji pozarządowych, to bardziej skrytej działalności polegającej na próbie dotarcia do działaczy społecznych celem uzależnienia ich działalności od środków kasy gminy i kaprysów "kasztelana".
Groźnym przejawem ograniczania życia społeczno - politycznego i krępowania swobody obywatelskiej w Polsce jest właśnie możliwość sprawowania władzy w samorządach w nieskończoność. W Polsce ratuszowe, i gminne oraz powiatowe sale obrad stają się miejscem ubijania dobrego biznesu przy atmosferze wewnętrznego spokoju sprawujących władzę i braku nacisku ze strony podporządkowanych organizacji pozarządowych i "zahuczałej " opozycji. Tutaj musiałbym się zgodzić z teoretykiem nauk politycznych Haroldem Lasswellem, który powiadał, że aby wiedzieć kto rzeczywiście sprawuje władzę trzeba zadać pytanie wobec życia publicznego; "Kto, dostaje co , kiedy i jak"? Generalizując, władzę posiada ten kto dysponuje środkami, elitą są Ci, którzy mają najszerszy dostęp do najrzadziej występujących dóbr...Czy takiego już szerokiego dostępu do dóbr nie ma burmistrz który sprawuje władzę ponad 15 lat? W tym wypadku wydaje mi się, że władzę można przyrównać do dobra materialnego (a przynajmniej możliwości rozporządzania nim), które jest bardzo rzadkie, a fotel burmistrza jest zwyczajnie synonimem najszerszego z możliwych dostępu do tego jakże rzadkiego dobra w małej społeczności jakim są poważne sumy pochodzące z pieniędzy publicznych. W ten sposób każdy burmistrz, który nie prowadzi pod wpływem alkoholu (choć i to dyskusyjne, bo kto go po latach "rządów" śmie sprawdzić na powiatowej drodze), nie bije żony, nie zabija i nie sypia z tymi którzy tego sobie nie życzą może w nieskończoność sprawować urząd burmistrza. Każdy rozsądnie myślący obywatel czuje, że coś w życiu lokalnym zaczyna być nie tak, od kiedy funkcjonuje wymieniona wyżej ustawa. Aby być burmistrzem więcej jak dwie kadencje, nie trzeba specjalnych talentów, wystarczy po prostu albo unikać wpadek, albo stworzyć taki "krąg władzy", dla którego wpadka burmistrza czy wójta będzie okazją do wykazania swej dozgonnej lojalności.
Tytułowy nepotyzm, staje się faktem w czasie trwania kolejnych kadencji. Wierny orszak "kasztelana" staję się czymś na wzór zewnętrznej rodziny. Uwikłani są razem we wspólne biznesy, mniejsze lub większe afery, każdy każdego szachuje i cały układ cementuje się jeszcze bardziej, bo cała konstrukcja trzeszczy w posadach dlatego trzeba się im trzymać razem coraz mocniej. Cel jest jeden za wszelką cenę pozostać przy władzy, niestety jest to gra bez szczęśliwego końca, pada coraz więcej "ofiar", a układ ma charakter sycylijskiej familii.
Wspomniany akt prawny, będący podstawą tej rzeczywistości jest przekleństwem polskiego ustroju. Nie możemy liczyć na to, że włodarz po 10, czy 15 lub 20 latach sam odejdzie. Sprawowanie władzy na zasadzie kadencyjności jest istotą demokracji, o czym nie pamiętali bonzowie SLD forsujący omawianą ustawę. Czy pozostaje nam liczyć na etyczno - moralne rozwiązanie problemu, czyli dobrowolne rezygnowanie z dalszych kadencji?Na to już sobie odpowiedzieliśmy - nie! Prawo pozwala też na tworzenie obywatelskich projektów ustaw, czy projektów ich nowelizacji, wystarczy 100 tyś podpisów, możemy zacząć w Chojnicach! Przecież nie chcemy w Polsce rządów, lokalnych władców, jak dajmy na to osławionego Roberta Mugabe w Zimbabwe. O wolność i demokrację trzeba walczyć, brak obywatelskiej czujności i zezwalanie na zamach na społeczeństwo obywatelskie może skutkować problemami dla całego kraju, a nie tylko dla poszczególnych gmin.
Gwoli ścisłości, nie opowiadam się za tym, aby skrócić kadencje, lub ograniczyć je do jednej. Uważam, że rozsądnym byłby zapis o maksymalnie dwóch kadencjach, co z jednej strony pozwoli rozhuśtać się danemu samorządowcowi w roli wójta-burmistrza - na korzyść samorządu, z drugiej natomiast, da gwarancję rotacji elit i zabezpieczy lokalną demokrację.
Oczywiście mój felieton ma charakter czysto aksjologiczny, głęboko wartościujący, ale jest wynikiem dogłębnej obserwacji życia społecznego w niewielkich gminach. Jest też owocem doświadczeń jakie wyciągnąłem z prób podejmowanych przez lokalne władze, próbujące zawłaszczyć sobie każdy teren działalności organizacji pozarządowych.
• Anonimowy
Jak najbardziej jestem za ograniczeniem rządów w samorządach do dwóch kadencji. Może być okres dwie kadencje po 4 lata. Powinno się to odnosić, tak do radnych, jak i prezydentów, burmistrzów czy wójtów.
Z korupcją można się spotkać zarówno w biurach polityków, jak i urzędników, w sektorze państwowym, jak i prywatnym.
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!