Alternatywa dla in vitro w poczekalni
Na zdjęciu: lekarka Aleksandra Kicińska, wiceburmistrz Edward Pietrzyk i szef wydziału oświaty i zdrowia Grzegorz Czarnowski.
Program interdyscyplinarnego leczenia niepłodności z wykorzystaniem naprotechnologii tematem wczorajszego (22.05) spotkania zespołu opracowującego program polityki zdrowotnej. Na pytania dotyczące m.in. finansowania odpowiadała jego autorka - lekarka i instruktor metod rozpoznawania płodności Aleksandra Kicińska.
W skromniejszym składzie, bo bez ekspertów, nie licząc doktor Aleksandry Kicińskiej, odbyło się wtorkowe posiedzenie zespołu, który od lipca ubiegłego roku pracuje nad programem polityki zdrowotnej chojniczan. - Udało się nam stworzyć już pierwszą część programu, tj. in vitro. Teraz czekamy na opublikowanie uchwały w dzienniku wojewody. Jest zastój w publikacji wynikający z problemów technicznych - informował przewodniczący zespołu Edward Pietrzyk. Tymczasem jak nam udało się ustalić dokument nie musi wcale znaleźć się na stronie wojewody. - Uchwała nr XLIII/507/18 RM w Chojnicach w sprawie przyjęcia programu polityki zdrowotnej nie podlega publikacji w Dzienniku Urzędowym. Informuję ponadto, że wojewoda nie kwestionował zapisów przedmiotowej uchwały - mówi Małgorzata Sworobowicz rzecznik prasowy wojewody pomorskiego.
Reklama | Czytaj dalej »
Przypomnijmy, rada miejska w marcu przegłosowała projekt in vitro przeznaczając w tym roku na zapłodnienie pozaustrojowe 225 tys. zł. Wciąż omawiana jest za to forma pomocy dla par, których poglądy nie pozwalają na skorzystanie z powyższej metody.
Leczenie interdyscyplinarne z wykorzystaniem naprotechnologii przybliżała lekarka z Gdańska. - Ta metoda charakteryzuje się bardzo dużo indywidualizacją. Mamy wysyp pacjentek, które po 2-3 wizytach zachodzą w ciążę, choć wcześniej przez okres 2-3 lat nieskutecznie próbowały in vitro - informowała internistka i immunolog realizująca program in vivo. - Aby leczyć niepłodność, trzeba leczyć całego człowieka - mówiła wskazując chociażby na zaburzenia hormonalne czy immunologiczne utrudniające zajście w ciąże. Przy leczeniu interdyscyplinarnym bardzo ważne jest zdiagnozowanie pacjentki i ogólnoustrojowe uregulowanie cyklu. Czasami wystarczy poprawić stan śluzu, który jest wierzchołkiem góry lodowej. W innym przypadku trzeba wdrożyć medycynę naprawczą. Ta finansowana jest już przez NFZ.
- Ginekologiczne przyczyny niepłodności stanowią zaledwie 30 proc., pozostałe 70 proc., w tym 53 styl życia i dieta - podała lekarka. Średnio cykl leczenia metodą in vivo trwa dwa lata. Koszty leczenia pary wahają się od 5 do 15 tys. zł. Wstępna diagnostyka i leczenie problemu niepłodności rzadko przekracza 5 tys. zł. - Z 400 obserwowanych par, na przestrzeni 4 lat, wśród pacjentek leczonych co najmniej 12 miesięcy udało się pozyskać 93 ciąże. Leczenie trwające co najmniej 24 m-ce przyniosło kolejnych 112.
W sporządzonym programie specjalistka zaproponowała dofinansowanie w formie bonu w wysokości 5 tys. zł dla pary, tj. stanowiącego około 30-50 proc. kosztów leczenia. Rozliczenie z urzędem miałoby nastąpić w formie gotówkowej po przedstawieniu faktury, np. za spotkanie z nauczycielem biowskaźników płodności czy badań laboratoryjnych. - Na specjalistyczne badania pary często muszą dojeżdżać do specjalistycznych ośrodków w dużych miastach. Dobrze, gdyby miasto refundowało chociaż trzy pierwsze wizyty u lekarza prowadzącego wraz z badaniami - podnosiła pani doktor. Co do sposobu rozliczenia wątpliwości miał Grzegorz Czarnowski, dyrektor wydziału edukacji i zdrowia, twórca programu in vitro. - Badania hormonalne raczej nie byłyby finansowane z programu, bo ich realizatora musielibyśmy wybrać w formie konkursu - podnosił urzędnik.
Pytania do ekspertki miał również Antoni Szlanga. Radny ciekawy był czy w Polsce tylko ośrodek filiowany nazwiskiem Kicińskiej prowadzi wspomnianą metodę leczenia. - Uważam, że powinna być w programie jeszcze jedna alternatywa, tj. w postaci typowej naprotechnologii - zaproponował przewodniczący rady miasta. Jak informowała lekarka, pary starające się o dziecko mogą podjąć interdyscyplinarne leczenie nie tylko w Trójmieście, ale np. Warszawie czy Poznaniu.
Marzenna Osowicka przypomniała, że burmistrzowie deklarowali otwartość na oba programy, tj. in vitro i naprotechnologię, a drugi z wymienionych doskonale wpisuje się w zadania własne gminy mówiące o profilaktyce. - Albo wpiszemy się tylko w in vitro, które wyklucza część mieszkańców albo pokażemy, że jesteśmy otwarci na wszystkich mieszkańców - podnosiła radna oceniając przedstawiony program jako bardzo spójny. - Należy jeszcze pochylić się nad szczegółami, żeby całość mogła zafunkcjonować. Mamy w rękach perłę, szansę dla chojniczan.
Z kolei Joanna Warczak podkreślała, że na spotkaniu zabrakło obecności ekspertów, którzy wraz z resztą zespołu mogliby wysłuchać wykładu lekarki i podzielić się ewentualnymi wątpliwościami. Dlaczego nie zaproszono psycholog Aldony Jurgawskiej-Groth i pedagog Adeliny Jarzemskiej? - Jest główny ekspert, a na kolejne spotkanie zaprosimy panie - odpowiedział na pytanie radnej Edward Pietrzyk. Mimo obecności w urzędzie na posiedzenie nie pofatygował się również burmistrz Arseniusz Finster, będący koordynatorem zespołu zadaniowego. Kolejny termin spotkania, na którym swoje stanowisko ma przedstawić psycholog jeszcze nie został ustalony.
Podobnie jak inne miasta w Polsce Chojnice, po ideologicznej decyzji PiS-u o zaprzestaniu finansowania zabiegów in vitro, chcą dać szanse na potomstwo parom borykającym się z niepłodnością refundując część kosztów leczenia. Niestety w swoim działaniu samorząd nie ustrzegł się owej ideologii faworyzując jedną metodę leczenia. Z in vitro chojniczanie będą mogli skorzystać już niebawem. Ludziom wierzącym, dla których zapłodnienie pozaustrojowe jest nie do przyjęcia, pozostaje uzbroić się w cierpliwość. Mimo gotowego programu opartego na naprotechnologii prace nie nabierają tempa, a wręcz przeciwnie..
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (3)
- Komentarze Facebook (...)
3 komentarze
w tej dyskusji powinny (ONE) się wypowiedzieć - te młode chcące założyć rodzinę a nie Ci którym bliżej na cmentarz niż do prokreacji.
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!