Zagubieni w nowym roku
Próbujemy robić sobie życiowy lifting zmieniając partnera, rodzinę czy środowisko. Tyle tylko, że w tych nowych konfiguracjach tkwimy ciągle my – z naszymi lękami, zachowaniami i stosunkiem do innych. Stąd biorą się frustracja i osamotnienie, szczególnie intensywnie odczuwane na początku nowego roku.Dojmująca samotność, poczucie braku sensu i spełnienia, brak poczucia przynależności do kogoś lub czegoś – osoby uskarżające się na takie właśnie dolegliwości przychodzą do gabinetów psychoterapeutycznych przez cały rok, ale w pierwszych tygodniach nowego roku, po okresie świąteczno-sylwestrowym, jest ich zdecydowanie więcej. Potwierdzają to obserwacje zarówno moje, jak i innych psychoterapeutów.
Reklama | Czytaj dalej »
Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego Boże Narodzenie i Nowy Rok – święta uchodzące przecież za najbardziej rodzinne, najbardziej radosne, najbardziej sprzyjające bliskości – wywołują u tak wielu ludzi smutek i zniechęcenie? Dlaczego po okresie – wydawałoby się – bardzo „emocjonalnie ciepłym” odczuwają przenikliwy i dojmujący uczuciowy ziąb? Dlaczego wśród tylu bliskich czują się tak bardzo samotni i obcy?
Wiele osób wiąże ze schyłkiem roku sporo oczekiwań: że nagle odmieni się atmosfera w ich domach, że będzie im bliżej do bliskich, że poczują silną więź i miłość. Jeśli jednak takiej atmosfery nie było wcześniej, to trudno przypuszczać, że nagle, nie wiadomo skąd, pojawi się ona w ich domach, zbliży wszystkich do siebie i ogrzeje serca. Przecież nie bez powodu mówi się „głodny głodnego nie nakarmi” – jeżeli czegoś nie ma, to na pewno tego nie przybędzie. Jedyne, co można zrobić, to zacząć to coś budować lub odbudowywać.
Przez cały rok towarzyszą nam lęki i obawy związane z naszymi relacjami z bliskimi. Intensyfikują się one pod wpływem utraconych oczekiwań i nadziei związanych z okresem świąteczno-noworocznym. Wielu spośród tych, którzy na początku roku przychodzą do terapeutów po pomoc, jest w stanie zobaczyć, że znaleźli się w bardzo bolesnym momencie swojego życia.
Doskonale wiedzą, że święta i początek roku niczego nie odmieniły, że całoroczne zaniedbania wobec innych i wobec siebie nie znikły, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
W niektórych rodzinach i związkach święta – ze swoją specyficzną atmosferą i koniecznością wspólnego spędzania czasu – stają się czymś w rodzaju papierka lakmusowego, sprawdzającego siłę wzajemnych więzi. Mało wspólnych tematów, emocjonalny chłód, wzajemna obcość i niejasna komunikacja – wiele osób bardzo mocno przeżywa poświąteczną rzeczywistość. Ze smutkiem zauważają, że do bliskich niezwykle im daleko. Często towarzyszy im też wrażenie, że równie daleko im do siebie samych.
Paradoksem jest, że tak powszechne, niczym prawie nieskrępowane obyczajowe współistnienie jednocześnie oddala nas od poczucia autentycznej bliskości i intymności z ważnymi dla nas osobami. Sprawia, że zaniedbujemy obszar wspólnego bycia razem i dzielenia się wieloma rzeczami (a to przecież podstawa bliskości i intymności!), który – pozbawiony pielęgnacji – niezwykle szybko marnieje i obumiera. Również nasza kultura czy obyczaje społeczne próbują autentyczną bliskość zastąpić modą na bardzo pozorne i płytkie relacje interpersonalne. Internetowe czaty, święcący ostatnio triumfy clubbing, przelotne związki – to tylko kilka z długiej listy przykładów. Gdybyśmy ulegli pokusie generalizacji, to śmiało moglibyśmy powiedzieć, że nasza współczesność to czas wielkiego kryzysu więzi – ich nawiązywania, budowania i podtrzymywania.
Można oczywiście „wymieniać” naszych bliskich, partnerów – wiele osób próbuje taką strategię traktować jako antidotum na samotność czy poczucie oddalenia, które w pewnym momencie pojawia się w ich relacjach. To ciężki czas dla związku, to kryzys, który jednak – jeśli zostanie konstruktywnie rozwiązany – może okazać się krokiem do następnego, bardziej dojrzałego etapu wzajemnych relacji.
Podobnie jak w dzisiejszej estetyce brak jest przyzwolenia na niedoskonałości (wszyscy powinni być szczupli, piękni i wysportowani), tak w dzisiejszym podejściu człowieka do związków często brak przyzwolenia na trudności. Gdy chodzi o urodę, możemy zrobić sobie lifting. W relacjach też próbujemy zastosować psychiczny czy życiowy lifting, zmieniając partnera, rodzinę czy środowisko. Tyle tylko, że w tych nowych konfiguracjach tkwimy ciągle my – te same osoby z takimi samymi jak wcześniej lękami, tendencjami do zachowywania się i kształtowania relacji z innymi w specyficzny dla nas sposób. Wielu ludzi, którzy często stosują taką liftingową strategię, sukcesywnie pogrąża się w poczuciu frustracji i osamotnienia, szczególnie intensywnie odczuwając ten stan właśnie na początku nowego roku.
John Bowlby – twórca teorii przywiązania – mówi o bliskości w relacjach międzyludzkich jako o podstawie dobrego rozwoju i funkcjonowania człowieka. Nazywając to „bezpieczną bazą”, wyznaczył niejako kryterium dobrego i bezpiecznego istnienia w świecie. Takiego istnienia, które zakłada, że można mieć bliskie relacje z ludźmi bez poczucia zagrożenia czy strachu przed utratą samego siebie, swojej niezależności czy indywidualności. Tak zwany bezpieczny styl przywiązania (czyli tworzenia więzi) pozwala nam ufnie, ale też przytomnie istnieć w świecie i zdawać sobie sprawę, że możliwe jest współistnienie intymności i autonomii, bliskości i odrębności.
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (0)
- Komentarze Facebook (...)
Brak komentarzy
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!