‘Kiedy są chęci, znajduje się sposób’
Wypadek na stoku uszkodził jego rdzeń kręgowy i na stałe posadził na wózek. Odebrał możliwość grania w ukochaną siatkówkę plażową i mieszkania w Dubaju. A Michał Żyliński na to „zero załamki”. Z życia nadal wyciska maksimum. - Prognoza lekarzy, to wózek do końca życia. Moja, to aktywne życie - mówił mówca motywacyjny i wicemistrz Polski w kolarstwie ręcznym podczas wczorajszego (7.11) spotkania z młodzieżą w Chojnickim Centrum Kultury.
Michał Żyliński żyje własną legendą i do tego samego zachęca innych. Ta „podróż” zaczyna się od podejmowania decyzji, które niosą za sobą kolejne i kolejne. Michała swego czasu zaprowadziły do Dubaju. - Chciałem trafić w ciepłe miejsce, odmienne kulturowo i biznesowo – mówił podczas wczorajszego spotkania z chojnicką młodzieżą. Pomocna okazała się organizacja AISEC. Realizowany staż przyniósł dużo satysfakcji, znajomości a także perspektywy na pracę. Zjednoczone Emiraty Arabskie do tego okazały się doskonałym miejscem do wypadów w różne inne zakątki świata a wszechobecne plaże jeszcze wzmocniły miłość do siatkówki plażowej. Dla przyjemności płynącej z gry wstawał bez narzekania o 5 nad ranem. O tej porze bądź późnym wieczorem temperatura pozwala na wysiłek fizyczny, tzn. wynosi około 35 st. Celsjusza.
Po wypadku, którego Żyliński doznał 3 lata temu w Szwajcarii temperatura, którą trudno mu znieść wynosi już 28 st. Celsjusza. - To przez zaburzoną termoregulację. Ja nie oddaję ciepła. Nagrzewam się jak kaloryfer. W ogóle się nie pocę – wyjaśniał młodym. Drastyczną zmianę życia i planów przyniósł upadek na snowboardzie. - Moje czucie kończy się w połowie klatki piersiowej.
Reklama | Czytaj dalej »
Opowiadając o Dubaju Michał Żyliński mówił także o ludziach. - Nie wierzcie we wszystko co pokazuje telewizja, ona nas karmi wybranymi kontekstami. Ja doświadczenia z tamtejszymi ludźmi mam wspaniałe.
Ze względu na ogromne koszta leczenia w Szwajcarii (około 10 tys. zł/dzień) Michał po dwóch tygodniach od wypadku wrócił do Polski. Karierę w Dubaju trzeba było zawiesić. Cały czas byli przy nim przyjaciele, którzy zorganizowali akcję „Zero załamki”. Chodziło o zbiórkę środków potrzebnych na leczenie i rehabilitację. Hasło akcji przylgnęło do Michała jednak na dobre. Po tym co stało się na stoku zbyt długo nie ronił łez. - Każdy ma tylko jedno życie. Ja swoje chce przeżyć jak najlepiej.
Ze szpitalnego łóżka szukał sobie dyscypliny sportu, która pomogłaby zarazem w rehabilitacji. Za sprawą trwającej wtedy paraolimpiady trafił na Rafała Wilka i parakolarstwo. Dzięki pomocy sponsorom udało się zakupić specjalny rower. Pierwszy start Michał zanotował w kwietniu 2017 r. na Orlen Warsaw Marathon. Poprzedziły go zaledwie 2 tygodnie treningów. - Mimo to na mecie nie byłem ostatni – wspominał z uśmiechem. Późniejsze intensywne treningi przyniosły konkretne sukcesy. - W 3 miesiące wykręciłem 3 tysiące kilometrów. Zostałem dwukrotnym wicemistrzem Polski w Kolarstwie Szosowym Osób Niepełnosprawnych, w indywidualnej jeździe na czas oraz w wyścigu ze startu wspólnego. Z kolei na mistrzostwach świata we Włoszech był 10. Ciężkiej pracy ciąg dalszy, bo marzenie konkretne – występ na Igrzyskach Paraolimpijskich w Tokio 2020. - Trenuję w systemie 3 dni treningu, 1 dzień przerwy. Program rozpisuje mi trener kadry narodowej.
Uczestnicy wczorajszego spotkania mogli się przekonać, jak się jeździ na ręcznym rowerze a także zadać nurtującego ich pytania. Na te niepełnosprawny sportowiec odpowiadał chętnie na forum, jak i w kuluarach. Młodych zachęcał do podejmowania decyzji, nawet jeśli te wiążą się z ryzykiem i wychodzenia poza swoją strefę komfortu, wyszukiwania sobie celów i dążenia do nich. - Kiedy są chęci znajduje się sposób.
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (0)
- Komentarze Facebook (...)
Brak komentarzy
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!