Skąd kupują te testy, żeby nie było tak jak z maseczkami które nie spełniały norm.
Bo dlaczego kiedy robią test wynik raz jest pozytywny, a na drugi raz jest negatywny?

Ilość wykonanych w Polsce w ciągu 24 godzin testów jest bardzo mała i dlatego nigdzie nie ma żadnych oficjalnych informacji o dziennej ilości wykonanych testów. Wyniki testów zrobionych w czasie dłuższym niż 24 godziny to marnowanie wysiłku i pieniędzy bo testowana osoba może zarazić się lub wyzdrowieć w okresie czasu dłuższym niż jeden dzień i wyniki sprzed kilku dni są generalnie nieaktualne. Także identyfikowanie dopiero po kilku dniach osób z którymi zakażona osoba miała kontakt praktycznie nie przyczyni się go ograniczenia zarażeń i rozprzestrzeniania się wirusa bo w ciągu kilku dni zakażeni mogą mieć kontakt ze setkami potencjalnych nowych ofiar wirusa.

W ostatnich tygodniach kilkakrotnie pisowski minister zdrowia przechwalał się, że Polska ma możliwość wykonania 20 tys testów dziennie lecz w praktyce liczba dziennych testów prawie nigdy nie przekracza 10 tys. Z tej liczby należy odjąć kilka tysięcy testów które są wykonywane codziennie na tych samych osobach z pisowskiego rządu, na pisowskich przywódcach partyjnych i posłach, senatorach, i wojewodach, ich ochroniarzach i na członkach ich rodzin. Gdy 10 kwietnia pisowcy chodzili sobie i jeździli pod pomniki i na cmentarze składać kwiaty to dobrze wiedzieli, że żaden z nich, ani żaden z ich ochroniarzy czy policjant nie jest zakażony wirusem.

Tak wiec w praktyce niewiele testów zostaje dla zwykłych obywateli. Na Pomorzu dziennie dla zwykłych ludzi przynależących do gorszego sortu jest pewnie nie więcej niż 200-300 testów, które laboratoria są w stanie przeanalizować w ciągu 1 doby od czasu pobrania wymazu.