Jak tak dalej pójdzie, to oni nic nie zrobią!!! Dlatego tylu ich jest, żeby było wiadomo, że sam sobie musi człowiek radzić ze swoimi sprawami. Tego się nauczyłem kiedyś w Odessie na obozie pionierów.

Pamiętaj, kolego, tam nie ma nikogo po drugiej stronie szkiełka. Nigdy nie zrozumiesz, co się dzieje w tym kraju, bo tu nic się nie dzieje. Jak coś się dzieje, to animacja pacykarzy. Były o tym kiedyś piosenki dla dzieci: http://youtu.be/o9JOsH6HJXQ

Zacznijcie wode pompowac po ulewie a nie sie "popisywac".

Polskie syndykaty (inaczej - grupy interesu, które dbają tylko o to, żeby im było dobrze) były względnie silne, gdy zabezpieczały się na materialnych i energetycznych ontologicznych podstawach. Jednak ich pozycja, stan posiadania i wpływy w świecie słabną, gdy wyczerpują się potencjały ich interesów. Upadł syndykat węglowy i przemysłowy (stalowy, stoczniowy, maszynowy, okrętowy i in.), więc dokonał wówczas desantu do rządu, administracji, szkolnictwa wyższego, korporacji mundurowych. Takie są również źródła reformy administracji, która przywróciła do działania powiaty. Czy powstały w ten sposób syndykat rządowo-administracyjny ma szanse przetrwać? Można wymyślać różne scenariusze, ale jeśli w kraju upada gospodarka jako całość, to pojawiają się kłopoty z utrzymaniem syndykatu rządowo-administracyjnego, który jest nieproporcjonalny do potrzeb narodu. Po upadku syndykatów przemysłowych i finansowych, pozostanie jedynie syndykat rolno-spożywczy i rolno-przemysłowy oraz syndykat handlowy. Tyle że oni mają, co mają, i nie potrzebują innych syndykatów, bo są zajęci swoją własnością i pracą. Nie potrzebują pasożytów, bo to ciężki kawałek chleba, w którym nie ma miejsca na marnotrawstwo. Nie trzeba być w rządzie, gdy siedzi się na swoim, ale można spróbować, jeśli to się opłaci.

Docenia się klimat nieskrępowanej zabawy i ufnego altruizmu. Jednak gdy mowa o kulturze, wypada zapytać o materialne i energetyczne podstawy życia. Jakie mogą być materialne podstawy kultury i poczucia dobrobytu w powiecie, do którego cement dowozić trzeba z Chełmna, rybę z Oleśnicy, a mięso z Człuchowa?

Jest taki dowcip, że na tonącym transatlantyku orkiestra grała do końca. W tych wszystkich przedstawieniach na # też można wyczuć wisielczo-topielczy klimacik alienacji. Nic to nie da, ale jest niby wesoło. Może ktoś zemdleje albo zwichnie nadgarstek? Może puszczą komuś nerwy i zwolni się stanowisko?

Świetna zabawa ,
Sugerowałbym jednak ,aby tego typu zajęcia KO " kulturalno -oświatowe" odbywały się w prywatnym czasie wolnym ,a najlepszym terminem dla zdrowia psychicznego byłaby sobota lub niedziela
Zachęcam do bardziej efektywnej pracy.