Ciastka czy żarówka?
Pozwoliłem sobie na mały komentarz dotyczący tak "modnego" ostatnio kryzysu, który - jak się okazuje - dosięga również naszą społeczność. Odwiedzając ostatnio pewne publiczne miejsce w charakterze zaproszonego gościa, przeprowadziłem ciekawą rozmowę i obserwację...
Wniosek? W czasach kiedy musimy stawać przed trudnymi wyborami nie powinniśmy tracić zdrowego rozsądku! Czym innym bowiem może się zakończyć wielogodzinne zastanawianie nad rezygnacją z przyjemności? Przychodzą do nas goście, a my w trosce o nasz budżet skazani jesteśmy na ograniczenia. Możemy poczęstować odwiedzających ciastkami, ale wtedy konieczne jest zgaszenie co najmniej dwóch żarówek (w wypadkach szczególnych - świetlówek)! Moglibyśmy oczywiście ciepło porozmawiać przy pełnym oświetleniu zastępując łakocie ciepłym słowem i uśmiechem. Proponuję pójść na całość! Śmiejmy się szczerze, zjedzmy coś słodkiego i zgaśmy światło! Jak to się mówi - Czujmy (zachowujmy) się jak w domu :)
Tekst dedykuję pewnej ważnej instytucji:)
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (28)
- Komentarze Facebook (...)
28 komentarzy
To czemu grom ludzi w Chojnicach i okolicy ma teraz przestój w pracy? Czemu kolejna część traci pracę?
Niby kryzysu brak???
Przyjrzyj się dokładniej anonimowy "~bo"!!!
Podam ci kilka przykładów: nasze lokalne firmy realizują zamówienia zagranicznych odbiorców. Jednak tamci, ze względu na zmniejszone zapotrzebowanie na swoim wewnętrznym rynku ograniczają zamówienia u naszych producentów. Dla niektórych z nich zagraniczni kontrachenci, to główny rynek zbytu. Maleje zapotrzebowania, więc trzeba dostosować wysokość produkcji. Mniej się produkuje, więc mniej rąk do pracy potrzeba i zmniejsza się także ilość godzin pracy. Jedni są zwalniani, inni - ci którym się "poszczęściło" idą do pracy na 3-4 godz. zamiast 8-9. Na "szczęśliwców" z tegoż oto powodu przygotowuje się mniejsze pensje. Może starczy na jakieś podstawy (część rachunków za mieszkanie itp i wyżywienie). Jednak gdy "szczęściarz" ma niedaj Boże jakieś inne zobowiązania miesięczne (alimenty lub kredyt)... Uuuu! To tylko współczuć! Jeśli do tego np. pali (drożejące z dnia na dzień) papieroski? Uuu!!! Też średnio. Musi przynajmniej ograniczyć (jeśli nie porzucić) ten nałóg. Mówi się w tym momencie: Wyjdzie mu na zdrowie!...Otóż niekoniecznie! Stres spowodowany ograniczeniami w pracy, zmniejszenie płacy, opóźnianie terminu odbioru wynagrodzenia lub otrzymywanie go na raty (jeśli oczywiście pracodawcy nie idzie jeszcze gorzej, bo musi ZUS, podatek, rachunki wszelkie popłacić), niedopłacanie rachunków lub nie płacenie co niektórych.... Ałłłła!! przecież to ogromny stres u naszego "szczęściarza" spowoduje. I jak tu teraz rzucać nałóg? Powodzenia! Nerwy gonione przez nerwy. I tak to właśnie nasz bohater dostaje lekkiego "ŚWIRA". Jeśli sytuacja się utrzymuje lub (co gorsza) pogarsza, to mamy za moment załamanie nerwowe. I wtedy się dziwić, że mąż morduje żonę, matka lub ciotka wyrzuca przez okno dziecko, zmarli staruszkowie odbierają renty....
NIE! "~bo" ma rację!!! Faktycznie to nie ma kryzysu!!!! A te wszystkie wstrząsające nami newsy z tv, to tylko wytwór wyobraźni dziennikarzy, którzy chcą podkręcić oglądalność, bo nic tak nie przykuwa uwagi, jak fakt, że komuś obok źle się dzieje....czyli my nie mamy aż tak całkiem źle!
Jassssssssssne!!! Włóżmy kryzys między bajki i śpijmy spokojnie!!! Ssłodkich snów wszystkim życzę...... Adriannna G.
To czemu grom ludzi w Chojnicach i okolicy ma teraz przestój w pracy? Czemu kolejna część traci pracę?
Niby kryzysu brak???
Przyjrzyj się dokładniej anonimowy "~bo"!!!
Podam ci kilka przykładów: nasze lokalne firmy realizują zamówienia zagranicznych odbiorców. Jednak tamci, ze względu na zmniejszone zapotrzebowanie na swoim wewnętrznym rynku ograniczają zamówienia u naszych producentów. Dla niektórych z nich zagraniczni kontrachenci, to główny rynek zbytu. Maleje zapotrzebowania, więc trzeba dostosować wysokość produkcji. Mniej się produkuje, więc mniej rąk do pracy potrzeba i zmniejsza się także ilość godzin pracy. Jedni są zwalniani, inni - ci którym się "poszczęściło" idą do pracy na 3-4 godz. zamiast 8-9. Na "szczęśliwców" z tegoż oto powodu przygotowuje się mniejsze pensje. Może starczy na jakieś podstawy (część rachunków za mieszkanie itp i wyżywienie). Jednak gdy "szczęściarz" ma niedaj Boże jakieś inne zobowiązania miesięczne (alimenty lub kredyt)... Uuuu! To tylko współczuć! Jeśli do tego np. pali (drożejące z dnia na dzień) papieroski? Uuu!!! Też średnio. Musi przynajmniej ograniczyć (jeśli nie porzucić) ten nałóg. Mówi się w tym momencie: Wyjdzie mu na zdrowie!...Otóż niekoniecznie! Stres spowodowany ograniczeniami w pracy, zmniejszenie płacy, opóźnianie terminu odbioru wynagrodzenia lub otrzymywanie go na raty (jeśli oczywiście pracodawcy nie idzie jeszcze gorzej, bo musi ZUS, podatek, rachunki wszelkie popłacić), niedopłacanie rachunków lub nie płacenie co niektórych.... Ałłłła!! przecież to ogromny stres u naszego "szczęściarza" spowoduje. I jak tu teraz rzucać nałóg? Powodzenia! Nerwy gonione przez nerwy. I tak to właśnie nasz bohater dostaje lekkiego "ŚWIRA". Jeśli sytuacja się utrzymuje lub (co gorsza) pogarsza, to mamy za moment załamanie nerwowe. I wtedy się dziwić, że mąż morduje żonę, matka lub ciotka wyrzuca przez okno dziecko, zmarli staruszkowie odbierają renty....
NIE! "~bo" ma rację!!! Faktycznie to nie ma kryzysu!!!! A te wszystkie wstrząsające nami newsy z tv, to tylko wytwór wyobraźni dziennikarzy, którzy chcą podkręcić oglądalność, bo nic tak nie przykuwa uwagi, jak fakt, że komuś obok źle się dzieje....czyli my nie mamy aż tak całkiem źle!
Jassssssssssne!!! Włóżmy kryzys między bajki i śpijmy spokojnie!!! Ssłodkich snów wszystkim życzę...... Adriannna G.
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!