Agata Wiśniewska - 2021-02-08 11:07:16
Akt wandalizmu czy zwyczajny niefart?
Na Starym Rynku w Chojnicach protestowały przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego, następnego dnia zostały oskarżone o wandalizm. Farba jaką uczestniczki środowej (3.02) manifestacji wypisywały hasła na wielkim płótnie, przesiąkła w kilku miejscach na eksponowaną wystawę ze zbiorów IPN. Wojciech Rolbiecki, organizujący wystawę uznał to za akt wandalizmu i zgłosił sprawę na Policję.
Wystawa z archiwów Instytutu Pamięci Narodowej, na którą skapnęła w kilku miejscach czerwona farba przedstawia „Bunt robotników. Grudzień 1970 – luty 1971.”. Ekspozycję do Chojnic sprowadził Wojciech Rolbiecki, kierownik biura posła Aleksandra Mrówczyńskiego. W minioną środę (3.02) ze względu na warunki pogodowe, jako podporę do tworzonego baneru, gabloty wykorzystały Panie protestujące przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego, zaostrzającym prawo aborcyjne. Niestety czerwona farba przesiąkła w kilku miejscach brudząc ramy i jedną z fotografii. Organizatorki manifestacji chciały od razu usunąć plamy. Nie pozwoliła im na to jednak Policja. Koniec końców spraw trafiła na komendę przy ul. Warszawskiej, a plamy z gablot zostały usunięte.
- "Sprawa został zgłoszona w dniu 4 lutego na Komendzie Powiatowej Policji w Chojnicach. KPP prowadzi dochodzenie w celu ustalenia organizatorów manifestacji oraz osób, który zniszczyły własność bydgoskiego oddziału IPN-u. O wydarzeniu został poinformowany burmistrz Chojnic. Jako organizator wystawy jestem oburzony działaniami zwolenników aborcji, którzy podczas manifestacji swoich poglądów pomazali farbą wystawę o krwawych wydarzeniach sprzed 50. lat, podczas których zamordowano 45 osób, a 1200 zostało rannych. Demonstranci wykazali się skrajnym brakiem szacunku dla pamięci ofiar tych tragicznych wydarzeń" - napisał Wojciech Rolbiecki w mailu do naszej redakcji.
W sprawie zabrały także głos organziatorki kobiecej manifestacji, tj. Anna Smugała i Martyna Miller. W wydanym oświadczeniu (całość poniżej) panie zapewniły, że ich działania nie miały na celu dewastacji wystawy. Ekspozycją posłużyły sie spontanicznie ze względu na opady, który uniemożliwiły położenie płótna na płycie rynku i wykonanie w ten sposób na nim napisów. "Nasze działania w żaden sposób nie miały komentować treści wystawy, a tym bardziej nie miały na celu jej dewastacji. Były wykorzystane z powodów wyłącznie technicznych, jako jeden z elementów małej architektury rynku, na czas ok. 10 min" - przekonują organizatorki demonstracji.
Na jakim etapie jest policyjne postepowanie? - Podjęliśmy czynności w sprawie. Mamy ustalone osoby, które się przyczyniły do naniesienia elementów farby na gablotach, na skutek pisania po płótnie. Policjanci zrobili to już podczas protestu. Zostały wylegitymowane te osoby. Zabezpieczono na miejscu zdarzenia również materiał dowodowy. Dalsze czynności będą uzależnione od złożenia wniosku o ściganie przez pokrzywdzonego, czyli właściciela. Z uwagi na to, że nie były to trwałe uszkodzenia, oraz zamiar w tym przypadku najprawdopodobniej nie był umyślny, a zniszczenia na tablicach usunięto, to jak już wstępnie można zauważyć, znamiona przestępstwa uszkodzenia mienia nie zostały wyczerpane - informuje mł. asp. Justyna Przytarska, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Chojnicach.
Oświadczenie organizatorek protestu „NIE dla pseudo wyroku TK w Chojnicach”
„Chciałybyśmy zabrać głos w związku ze skierowanym w naszą stronę zarzutem o zdewastowanie tablic wystawy „Bunt robotników. Grudzień 1970 – luty 1971.” z archiwów Instytutu Pamięci Narodowej z Bydgoszczy zorganizowanej przez Dyrektora Biura Poselskiego Aleksandra Mikołaja Mrówczyńskiego, Wojciecha Rolbieckiego.
Jednym z punktów demonstracji „NIE dla pseudo wyroku TK w Chojnicach” było zaangażowanie uczestników do ekspresji swoich uczuć i przemyśleń na odwrocie wcześniej wykonanego baneru. Transparent umieszczony był na około 12-metrowej płachcie materiału, na której widniało wcześniej napisane przez nas hasło: „Chojnice walczą o prawo do aborcji”. Planowałyśmy, w zależności od pogody, położyć go na ziemi lub rozwiesić w przestrzeni rynku używając przygotowanych opasek zaciskowych i sznureczków, aby dać innym uczestniczkom i uczestnikom protestu szansę na umieszczenie na jego odwrocie bliskich im haseł, a następnie zwinąć baner i zakończyć zgromadzenie.
Planem było tymczasowe i nieinwazyjne działanie, stąd też propozycja ekspresji na zorganizowanym przez nas materiale, za pomocą przyniesionych przez nas farb plakatowych, pisaków i sprayu. Podczas przemarszu zaczął padać śnieg z deszczem i nie było mowy o dłuższym działaniu, które mobilizowałoby zgromadzonych. Zapadła spontaniczna decyzja o wykorzystaniu gablot o podobnej długości do baneru w celu podwieszenie go na chwilę. Nasze działania w żaden sposób nie miały komentować treści wystawy, a tym bardziej nie miały na celu jej dewastacji. Były wykorzystane z powodów wyłącznie technicznych, jako jeden z elementów małej architektury rynku, na czas ok. 10 min.
Ponieważ w trakcie działania deszcz się nasilił, płótno w jednym miejscu przemokło i farba akrylowa w kilku miejscach odbiła się małymi (ok. 1cm) plamkami na aluminiowych tablicach i plexi, w których widnieją plakaty. Gabloty w momencie zdarzenia były dodatkowo całkowicie pokryte lodem (deszcz od razu zamarzał). W momencie zajścia przekazałyśmy policji informację, że jesteśmy gotowe i chętne, aby usunąć ślady, chciałyśmy to zrobić natychmiast, była to bowiem kwestia przetarcia ram i plexi gąbką z odpowiednim środkiem. Policja powstrzymała nas zaznaczając, że musi zabezpieczyć dowody i przekazać informacje miastu, a następnie zadzwoniła po kogośi wykonywała nagrania przez dłuższą chwilę, podczas której musieliśmy się rozejść.
Sądząc, że gabloty należą do Chojnickiego Centrum Kultury (jedna z protestujących osób wyrażała takie przekonanie), natychmiast skontaktowałyśmy się z nimi, żeby poinformować o zajściu i wyrazić chęć usunięcia plamek w dowolnym trybie. ChCK obiecał sprawdzić sprawę. Dzisiaj dowiedziałyśmy się jednak, że gabloty nie należą do nich, i natychmiast udałyśmy się na miejsce, aby, zgodnie z pierwotnym założeniem, usunąć ślady samodzielnie. Kropki zostały zmyte jednak wcześniej. To z naszej perspektywy przykra sprawa, bo czułyśmy się zobowiązane, aby je usunąć. Podczas dzisiejszej wizyty i oględzin znalazłyśmy jeszcze jeden ślad, po drugiej stronie instalacji, który najwyraźniej umknął oczom policjantów i stąd też nie został wcześniej usunięty. Usunęłyśmy go z łatwością i zapałem.
Chcemy wyraźnie zaznaczyć, że nasze działania nie miały wchodzić w relację z treścią wystawy w żadnym wymiarze, a także powtórzyć raz jeszcze, że naszym celem nie była dewastacja ani zniszczenie mienia. Używałyśmy bezpiecznych i sprawdzonych materiałów, co do których miałyśmy pewność, że nie wyrządzą szkód. Zachęcamy do odwiedzenia wystawy i przekonania się, że po zajściu nie ma śladu i że farba nie miała kontaktu z wydrukami.
Byłyśmy zaskoczone, kiedy dowiedziałyśmy się dzisiaj, że ukazał się artykuł o niszczeniu mienia, sugerujący nasze złe zamiary i brak szacunku dla bohaterów wystawy. One takie po prostu nie były. Nikt z redakcji Chojnice.tv nie zgłosił się do nas z prośbą o wyjaśnienie zajścia lub komentarz, mimo że nasze dane są ogólnodostępne i nie wymagają ustalania. Są one wskazane w publicznym wydarzeniu, a podczas demonstracji zostałyśmy wylegitymowane przez policję. I to właśnie jej przedstawiciel poinformował nas o tym, że przekaże zabezpieczony materiał z nagrań miastu.
Jedyne nad czym ubolewamy, to że nie udało nam się plamek usunąć w całości samodzielnie, a zaangażowano do tego osoby trzecie, według nas niepotrzebnie. Podkreślę raz jeszcze, że chciałyśmy to zrobić w momencie zdarzenia (mamy pełną świadomość, że ślady po farbie akrylowej na plastikowych i metalowych elementach usuwa się po prostu od ręki), ale uniemożliwiła to policja. Mamy nadzieję, że powodem tego nieporozumienia jest realna troska o wystawę i pamięć o wydarzeniach protestów, do której się dołączamy i uważamy za część naszej wspólnej historii, a nie wynika z chęci przedstawienia pokojowych demonstrantów w złym świetle. Chcemy także wyrazić ubolewanie, że nasze działania zostały tak odebrane przez twórcę wystawy i podkreślić, że na zdjęciach jednak wystawy nie widać, bo i naszym celem nie było wykorzystywanie jej kontekstu.
Z wyrazami szacunku
Anna Smugała, Martyna Miller, 05.02.2020"
Artykuł pochodzi z portalu www.chojnice24.pl
5 komentarzy
Jeszcze bardziej naciągane jest zarzucanie przez p. Rolbieckiego organizatorom protestu braku szacunku dla pamięci ofiar, którym wystawa była poświęcona.
Na miejscu organizatorów protestu w tym miejscu zastanawiałbym się, czy p. Rolbieckiego nie postawić w obliczu pozwu o pomówienie. Zobaczyłby wówczas, jak to jest zmagać się z naciąganym, acz mającym w sobie więcej racji w względzie prawnym, zarzutem i może wyciągnął na przyszłość lekcję, żeby wygłaszając publiczne sądy powstrzymać się od demonstrującego elementarne braki wiedzy oraz logicznego rozumowania popisu buty i arogancji.
Poseł Mrówczyński, jeśli ceni resztki dobrego imienia i wizerunku, jakie pozostały mu po szefowaniu II LO, powinien zastanowić się, czy właściwym jest, aby reprezentował go człowiek, który przeinaczając i naginając fakty tak, aby pasowały do jego narracji, usiłuje najwyraźniej wyjątkowo nieudolnie czerpać z myśli propagandowej Goebbelsa. Takich ludzi nie powinniśmy oglądać w przestrzeni publicznej.
Ale musi wiedzieć kto łamie Konstytucję i tak kiedyś dosięgnie go kara.
I jak potoczą się jego losy, jeśli PiS straci władzę.
Boże chłopie roboty nigdzie nie dostaniesz.
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!