Skrzywiona perspektywa historyczna...
Poniżej publikujemy polemiczną wypowiedź Witolda Looka, kierownika Powiatowego Archiwum Państwowego w Chojnicach w latach 1960 – 1976 do artykułu dr doc. J. Kmiecińskiego „Chojnice w perspektywie historycznej” (Ilustrowany Kurier Polski – nr 215, 6 X 1975 r.).
Zarysowany przez dr doc. J. Kmiecińskiego obraz perspektywicznego rozwoju miasta Chojnice na przestrzeni ubiegłych siedmiu wieków razić musi każdego, ktokolwiek chociaż pobieżnie zorientowany jest w dziejach grodu, w zasadniczych kierunkach przemian jego struktury społeczno gospodarczej. Trudno oczywiście o wyczerpującą polemikę na łamach prasy codziennej, niemniej nie można niektórych sformułowań i też dr doc. Kmiecińskiego pozostawić bez krytycznej odpowiedzi.
Reklama | Czytaj dalej »
Przede wszystkim stwierdzić trzeba, że Chojnice rozwijały się jako silny ośrodek produkcji rzemieślniczej i to na przestrzeni wieków od XIV do XVIII i stąd teza, że dominantą rozwoju tego centrum osadniczego było kupiectwo jest całkowitym nieporozumieniem, tak samo jak widzenie historycznych początków miasta jako ośrodka, którego oblicze wyznaczali miejscowi kupcy. Prawdą natomiast jest, że w okresie Polski przedrozbiorowej grubo ponad połowa mieszkańców Chojnic czerpała swe źródło utrzymania z produkcji rzemieślniczej a perspektywiczne spojrzenie na historyczne początki miasta każe je widzieć jako ośrodek rodzącego się rzemiosła z targiem dla obcych kupców nań przybywających. Dopiero wyrwanie Chojnic z ogólno – polskiego rynku gospodarczego w wyniku I rozbioru Polski przyniosło zasadniczą zmianę w społeczno gospodarczej strukturze miasta. Z ośrodka produkcji rzemieślniczej przekształciły się Chojnice w latach zaboru pruskiego, i takim były również w latach II Rzeczypospolitej, w miasto urzędników, drobnych kupców i rzemieślników. Dwie zatem dominanty wyznaczały historyczny kierunek rozwoju miasta: rzemiosło do 1772 roku, natomiast administracja, kupiectwo i rzemiosło od 1772 do 1945 roku.
Wiadomo także, że Chojnice swój szczyt rozwoju ekonomicznego z wszelkimi temu faktu konsekwencjami przeżyły w latach od powrotu do Macierzy w 1466 r. do wojen „Potopu”. I stąd nie wiadomo dla jakich celów służy udowodnienie, że rozkwit miasta w XIV w. nie jest odosobnionym wydarzeniem, skoro podobne zjawiska występowały w ówczesnym Królestwie Polskim jak i na Zachodzie Europy. Pozostaje natomiast faktem, ze rozwój miasta w okresie krzyżackim miał charakter ograniczony z braku więzi gospodarczej z obszarem państwa polskiego. Stąd też opowiedzenia się miasta w początkach wojny 13 – letniej za Polską, czego dobitnym wyrazem było obalenie 15 lutego 1454 roku przez rzemiosło i biedotę miejską w przekupnej prokrzyżackiej rady. Żałować tylko należy, że problematycznemu rozwojowi miasta w okresie krzyżackim, nie przeciwstawił autor istotnych elementów tego zjawiska w latach od 1466 do 1660 r. o których nieprzypadkowo pisze się „dwa złote wieki” historii Chojnic.
W sposób, który musi budzić jak najgorętszy protest, przedstawiono sprawę stosunku mieszczan chojnickich narodowości niemieckiej, do państwa, do narodu polskiego. Głęboką więź tych mieszczan z Polską okresy przedrozbiorowego jest w świetle materiału źródłowego poświadczalna: potwierdzają ja chociażby zaprowadzenie w szkole miejskiej nauki języka polskiego oraz wysłanie synów bardziej zamożnych rodzin w głąb Polski dla pogłębienia znajomości tegoż języka. Stosunek ten ulega radykalnej zmianie w początkach XX w., gdy Polacy w Chojnicach umacniają się gospodarczo: uruchamiają sklepy i warsztaty rzemieślnicze, a z całą ostrością po traktacie wersalskim, który przesądził o powrocie Chojnic do Macierzy. Jeżeli, jak chce szanowny autor, niektórzy Niemcy chojniccy „witali” wkraczające w 1920 roku wojsko polskie, to tylko chyba dlatego, ażeby odnotować nazwiska najbardziej radośnie witających Polaków, ażeby ich, jak na to wskazuje przykład rozstrzelanej w 1939 roku Bronisławy Stamm, wskazać w dniach bezprzykładnej gehenny ludności Chojnic, mordercom spod znaku swastyki. Pozostaje w zgodzie z prawdą historyczną, ze zdecydowana większość chojnickich Niemców z okresu dwudziestolecia nie pogodziła się z faktem, że Chojnice to miasto polskie. Dla nich Polska była państwem sezonowym. Iluż to w końcu w Chojnicach było Niemców, którzy protestowali przeciwko masowym mordom z 1939 roku?. Były ich natomiast, jeżeli nie setki, dziesiątki, które przykładały ręce do krwawej eksterminacji ludności Chojnic.
Do rzędu podobnych sformułowań należą te, które mówią o włączeniu się miejscowych Niemców do procesu odbudowy państwa polskiego po 1920 roku. Jeżeli istotnie tacy byli, to można ich chyba było policzyć na palcach dwóch rąk, bo większość kolonistów niemieckich w Chojnicach tak w latach zaboru pruskiego, Polski dwudziestolecia a w szczególności okupacyjnej nocy, zajęła wobec Polaków, państwa polskiego wybitnie negatywna postawę. Taka tezę trzeba postawić po analizie setek dokumentów do problematyki styku polsko – niemieckiego w Chojnicach. Niech zatem tych kilka krytycznych uwag, będzie świadectwem, ze losy dziejowe Chojnic z perspektywy ich siedmiu wieków, były bardziej skomplikowane a przede wszystkim kształtowane innymi dominantami.
Z prywatnego zasobu archiwalnego Zb. Stromskiego.
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (2)
- Komentarze Facebook (...)
2 komentarze
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!