Nowości książkowe
Katherine Ashenburg w książce "Historia brudu", proponuje spojrzenie na rozwój cywilizacji z perspektywy higieny. Gdy wstajemy rano, czynności związane z utrzymaniem czystości i zachowaniem schludnego wyglądu, wykonywane są przez nas automatycznie, bez poświęcania im uwagi większej, niż na to zasługują. Temat higieny jest rzeczą naturalną i nikomu nie trzeba tłumaczyć, że w zetknięciu z innymi ludźmi, nasza powierzchowność jest pierwszym sygnałem mówiącym jacy jesteśmy.
Katherine Ashenburg w swojej książce mówi, że w przeszłości różnie z tym bywało.
Pierwszymi, którzy wyznaczyli standardy czystości, byli starożytni Grecy i Rzymianie, wynoszący ablucje do poziomu misterium. Wszyscy słyszeli o rozmachu z jakim budowano łaźnie i roli towarzyskiej oraz handlowej, jaką odgrywały te miejsca. Według autorki, kres wielkiego pluskania, nastąpił wraz z upadkiem cesarstwa rzymskiego. Nowe trendy wyznaczyła nowa religia, ogarniająca swoim zasięgiem coraz większe obszary starego kontynentu. Chrześcijaństwo, w odróżnieniu od starożytnych, stawiało na siłę ducha, ciało odrzucając jako siedlisko wszelkiego zła. Wszelka asceza i umiarkowane zainteresowanie ciałem, będącym jedynie ziemską powłoką, zaowocowało spadkiem zainteresowania czystością.
Taką sytuacje umacniali kościelni notable, np. mnisi z kongregacji w Bursfeld kąpali się cztery razy do roku, jeżeli byli starzy, młodzi czynili to dwa razy do roku. W innych klasztorach kąpiel odbywała się na Boże Narodzenie, na Wielkanoc i w Zielone Święta. Król Francji Filip Dobry kąpał się raz na 4–5 miesięcy, a polski Książe Przemysław I, w ramach umartwiania się, nie widział wanny przez ostatnie cztery lata życia. Średniowiecze to jeden z brudniejszych okresów w historii.
W późniejszym okresie epoki, próbowano odbudować idę łaźni publicznych, jednak ich charakter bliższy był domom publicznym. Niestety łatwiej tam było złapać chorobę weneryczną, niż pozbyć się brudu. Do umocnienia brudu bardzo mocno przyczyniła się epidemia dżumy, szalejąca w Europie. Paradoksalnie uważano, że im człowiek brudniejszy, tym bezpieczniejszy w obliczu czarnej śmierci. W tym czasie ukuto powiedzenie częste mycie skraca życie. Średniowieczna medycyna przekonywała o zbawiennej zalecie grubej warstwy brudu, który skutecznie zatyka pory, przez co choroba nie może zaatakować ciała.
Kolejny rozdział, obejmuje lata 1550-1750, okres w którym nieprzyjemny zapaszek nawet na monarszych dworach był rzeczą naturalną. Uważano, że częsta zmiana bielizny i używanie ogromnych ilości perfum może zastąpić mycie. Popularna była tzw. sucha toaleta polegająca na wytarciu twarzy suchym płótnem. Modny Francuz nie mył włosów, przykrywał je peruką, a buszujące w niej wszy zabijał na srebrnym kowadełku. Inaczej do higieny podchodzili przedstawiciele zamorskich cywilizacji. Muzułmanie, Żydzi, Japończycy, Hindusi czy Chińczycy, dla których dbałość o czystość stanowiła ważki religijny nakaz. Jaskrawy przykład różnic kulturowy, dostarcza chociażby powieść Jamesa Clavella "Shogun", gdzie widzimy jakie opory miał John Blackthorne przed zażywaniem codziennych kąpieli.
Reklama | Czytaj dalej »
Kolejne rozdziały książki przenoszą nas na dwór Napoleona Bonaparte, który po zakończeniu jednej z wypraw, napisał do Józefiny dość znamienne słowa "Jutro wieczorem wracam do Paryża. Nie myj się”, to jednak poczynił już pierwsze kroki w stronę poprawy czystości.
Wyprawa na kontynent Amerykański owocuje odkryciem prysznica, diabelskiej machiny napędzanej pedałami, powstają pierwsze zakłady łaziebno- pralnicze, a rząd wydaje zbiór ustaw o zwalczaniu braku higieny wśród bezdomnych. Myło toaletowe zdobywa co raz większą popularność dzięki specom od reklamy, którzy próbowali nakłonić społeczeństwo do używania środków czystości.
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (4)
- Komentarze Facebook (...)
4 komentarze
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!