Angelika Ollik - 2022-09-19 16:36:01
'W przypadku hydrantu powiem, że udałoby się ugasić ten ogień'
Hydrantów jednak w placówce nie było. Przed Sądem Rejonowym w Chojnicach w sprawie pożaru w Hospicjum zeznawał biegły sądowy z zakresu pożarnictwa.
Przed Sądem Rejonowym w Chojnicach nastąpił ciąg dalszy sprawy pożaru, który wybuchł w Hospicjum Zwiastowania Najświętszej Marii Panny, w nocy z 5 na 6 stycznia 2020 r., a życie w nim straciło 4 pensjonariuszy. Tym razem swoje zeznania w minionym tygodniu składał biegły sądowy z zakresu pożarnictwa Krzysztof Łangowski.
Szkoleń brak
Pytania zadawane przez obronę i sąd dotyczyły kilku kwestii, m.in. szkoleń pracowniczych. Wcześniej część personelu zeznała, że w zakresie BHP oraz ochrony p.poż. została przeszkolona przez dyrekcję w osobie J. Krukowskiego. Sędziego interesowało również, czy szkolenie z zakresu p.poż. może prowadzić tzw. "BHP-owiec".
- Nie jestem w stanie bezpośrednio ocenić jakości tych szkoleń przeciwpożarowych, tylko na podstawie tej dokumentacji, którą dostarczyła mi policja. Natomiast z zaświadczeń dotyczących pracowników wynikało, że w większości byli przeszkoleni przez specjalistę z zakresu BHP. Oczywiście, w zakresie BHP można wstępnie szkolić w zakresie bezpieczeństwa pożarowego w obiekcie. Jest to tematycznie ujęte w BHP, ale jako praktyk podchodzę do tego tak, że w zasadzie powinien to być to specjalista w zakresie ochrony przeciwpożarowej. (...) Istotą nie jest sam fakt przeszkolenia teoretycznego pokazania, gdzie są gaśnice, tylko istotą w takim obiekcie jest przeszkolenie praktyczne.
Biegły zwrócił także uwagę na fakt, że osoby dyżurujące w placówce tamtej nocy nie były odpowiednio przeszkolone, a na ich zachowanie wpływał również stres. - Przynajmniej według dokumentacji, którą ja otrzymałem wynikało, że pani opiekunka nie miała szkoleń, nie było takiego dokumentu, natomiast pani pielęgniarka kiedyś miała przeszkolenie, coś zapamiętała i ona pokierowała trochę, bo gdyby nie to, to mogłoby być jeszcze gorzej. Nie mogę też jednoznacznie stwierdzić, czy gdyby były lepiej przygotowane to lepiej by zareagowały, bo to jest sprawa indywidualna, ale można było pewne rzeczy poprawić.
Próbne ewakuacje powinny być co roku
Wśród swoich wniosków biegły poruszył również kwestię próbnych ewakuacji, które mogły się odbywać bez naruszania dobra pacjentów, np. przy włączonych sygnałach świetlnych zamiast dźwiękowych podjeżdżających pojazdów. - Powinny być ewakuacje próbne przeprowadzane min. co 2 lata, ale ja z praktycznego punktu widzenia zaleciłbym takie ewakuacje co roku z uwagi na charakter obiektu i pacjentów. (...) Przygotowanie personelu w takim obiekcie jest podstawą.
Gaśnica czy hydrant?
Biegły tłumaczył również przed sądem różnicę między skutecznością użycia gaśnicy i hydrantu w sytuacji zagrożenia, która miała miejsce podczas pożaru w Hospicjum.
- Kwestia gaśnic miała o tyle znaczenie, że nie zostały użyte. Gaśnice były nowe, odpowiednio rozmieszczone i oznakowane. (...) Użycie gaśnicy mogłoby spowolnić co najmniej ten pożar lub przytłumić, ale czy ugasić nie jesteśmy w stanie jednoznacznie powiedzieć. (...) W przypadku hydrantu powiem, że udałoby się ugasić ten ogień - tutaj biegły stwierdził kategorycznie. - Zostałoby zmniejszone zadymienie w budynku. Jednak użycie odbyłoby się z narażeniem życia pielęgniarki, ponieważ przy tej ilości dymu, która tam była doszłoby do podtrucia.
Hydranty były, ale tylko na papierze
Chociaż użycie hydrantów ugasiłoby ogień, to personel nie miał szans tego zrobić, ponieważ nie było ich w obiekcie - pomimo tego, że w projekcie budowlanym zostały one zaprojektowane, a Komendant Powiatowej Straży Pożarnej wskazał po kontroli, iż w ciągu 8 miesięcy hydranty powinny być w placówce zamontowane.
Czujniki dymu nie były obowiązkowe w tym obiekcie ze względu na jego rozmiar, lecz gdyby były to, przyczyniłyby się do szybszego wykrycia pożaru, a jak stwierdził biegły "nie było przeciwwskazań do ich zamontowania".
Za dużo pomieszczeń i za dużo pacjentów, a za mało personelu
W projekcie budowlanym rozbudowy przewidywano 20 osób w 13 salach i 5 osób z personelu. W chwili wybuchu pożaru w budynku na parterze było 24 pacjentów w 17 salach, czyli o 4 więcej niż zakładał projekt z 2010 r. Ta niezgodność z projektem miała znaczenie, bowiem większa ilość pacjentów w większej liczbie pomieszczeń przy małej obsadzie personelu wpłynęła na ewakuację w chwili pożaru. Tę okoliczność sąd będzie jeszcze dokładnie badał.
Kolejna rozprawa w tej sprawie odbędzie się w połowie listopada.
Artykuł pochodzi z portalu www.chojnice24.pl
9 komentarzy
nie jakość, lecz ilość
jest ilość, jest kasa
Jest kasa to teraz iść siedzieć PROSTE.
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!