Czy na 'pchle targi' jest jeszcze popyt w dzisiejszych czasach? (ROZMOWA)
Na to pytanie odpowiada Mirosław Andraszczyk ze Stowarzyszenia na Rzecz Lokalnej Przedsiębiorczości. Podsumowuje także prawie 20-letnią działalność organizacji.
R.: Czy każdy przedsiębiorca może się zgłosić do waszego stowarzyszenia i co w nim mówiąc krótko "znajdzie", na co może liczyć z waszej strony?
M.A.: - Tak, jesteśmy jak najbardziej otwarci na współpracę z różnymi firmami, a w szczególności z tymi małymi i średnimi działającymi na terenie Chojnic, chociaż zdajemy sobie sprawę, że na naszym terenie funkcjonowanie małej i średniej przedsiębiorczości jest bardzo znikome, z uwagi na rynek, który tutaj istnieje. Cóż my tu mamy, handel głównie. Dlatego my jako Stowarzyszenie "Lokalna Przedsiębiorczość" pomagamy tym, którzy nie mają pieniędzy, czy odwagi, żeby mocno stanąć na swoich nogach, tworzyć niezależne działalności gospodarcze, które pozwalałyby im normalnie żyć. Mają swój plan i chcieliby coś samodzielnie robić, więc my uczymy ich poruszania się na tym rynku handlowym, dlatego też ten pchli targ czy jarmarki to jest takie przedszkole można powiedzieć działalności handlowej. Co jest istotne, ci ludzie są zwolnieni z podatku i mogą handlować bez zgłaszania się do urzędu skarbowego.
Reklama | Czytaj dalej »
R.: Czyli można powiedzieć, że bierzecie ich pod swoje skrzydła?
M.A.: - Tak, odpowiadamy za nich, odpowiadamy też za to czym oni handlują, nie mogą być to rzeczy kradzione czy używane, chociaż nie tylko. No i chce się tego pozbyć, bo nagle potrzebuje pieniędzy i umożliwiamy mu to, żeby handlował w niedzielę. Skłaniam się też ku temu, żeby ten handel odbywał się także w soboty, ale to będzie zależało od władz naszego miasta. Myślę, że burmistrz nie będzie miał nic przeciwko temu, żeby w soboty też móc sobie tam stanąć, ale to jest kwestia przyszłości. Handel odbywa się całorocznie w każdą niedzielę od godziny 9:00 do godziny 14-15, czasami krócej lub dłużej, to zależy od warunków atmosferycznych.
R.: A czy nadal jest na to popyt, czy tzw. "jarmarki staroci" wciąż przyciągają chojniczan?
M.A.: - Tak, niektórzy mają swoich stałych klientów, zwłaszcza ci, którzy prezentują się tam od 20 lat. Na pchlim targu można uzyskać wszystko. To jest od tylu lat, że ja nie sądzę żebym komuś otwierał oczy. Jest np. u nas pan, który kolekcjonuje monety i do niego przyjeżdża bardzo dużo osób, żeby te monety oglądać czy wymieniać, piękna sprawa.
R.: Właśnie, stowarzyszenie będzie niedługo obchodzić 20-lecie swojego istnienia. Czy zarząd planuje w jakiś szczególny sposób uczcić tę rocznicę?
M.A.: - Nie, to będzie raczej mała i skromna uroczystość. Planujemy bardziej spróbować zgłosić tę naszą działalność do KRS-u w sprawie nadania klauzuli wyższej użyteczności publicznej, chociaż nie wiem czy uda nam się pozyskać jakieś środki, bo nie ukrywam, że z samych składek to się nie da zrobić nic ciekawgo. Parę razy pisaliśmy wnioski do miejskiego urzędu, ale przepadały przez kwestie formalne. Nigdy nie zależało mi na pieniądzach, do dnia dzisiejszego składka, składka i nam więcej nie było potrzebne.
R.: Ale jednak pieniądze są niezbędne do powadzenia działalności stowarzyszenia.
M.A.: - W dzisiejszym świecie już chyba tak.
R:. Jakby Pan w takim razie podsumował ten dorobek stowarzyszenia przez ostatnich 20 lat działalności?
M.A.: - Działalność stowarzyszenia nie zamyka się tylko na pchlim targu. Wcześniej zajmowaliśmy się też oświatą. Robiliśmy wspaniałe rzeczy z niemcami, zapoznanie chojniczan właśnie z kulturą niemiecką. Nam się to bardzo dobrze udawało organizować, np. nauka języka niemieckiego, wysyłanie ludzi do pracy. Tam robiliśmy konkursy dla dzieci i młodzieży ze szkół podstawowych i ponadpodstawowych, piosenki, wierszyki, kabarety, wszystko w języku niemieckim. Przedstawiałem radzie pedagogicznej program, oni go akceptowali, a nagrody dostawaliśmy od niemców. To były głównie pieniądze, które mogliśmy spokojnie wydać na różne rzeczy dla szkół, encyklopedie, albumy, książki itd. Uczyliśmy też angielskiego, mieliśmy wykładowców, nauczycieli, klasy były wynajmowane i uczyli się głównie dorośli, którzy potem wyjeżdżali do pracy. Lekcje były tanie, bo 5 zł/h, to co to za pieniądze. Organizowalismy też wystawy rękodzieła, i jest pan, który wystawiał broń białą w podziemiach kościoła. Wystawialiśmy się też w szkołach i na zamku w Człuchowie, a teraz zatrzymaliśmy się na jarmarkach i rękodziele właśnie. Dwa razy do roku też organizujemy większe jarmarki. Kiedyś przyjeżdżało na nie nawet kilkudziesiąt stoisk spoza Chojnic. Latem też nasi członkowie mieli wystawę w Lipuszu i do wystaw na większą skalę chcemy wrócić, bo rękodzielników nie ma wielu, ale są i zajmują się m.in. malarstwem, haftem, rzeźbą i origami.
R.: Nie myślicie jako stowarzyszenie, żeby do tego wrócić? Do tej działalności kulturowo-oświatowej?
M.A.: - W dzisiejszym czasie kiedy mamy wojnę na wschodzie, to trudno. Chciałbym wrócić, ale mowy nie ma, żeby wrócić do tego w takich warukach. Szkoły są zbyt zaabsorbowane tym co się dzieje na Ukrainie. Zresztą pandemia też swoje zrobiła, dzieciarnia już się tak nie angażuje. Obawiam się, że ten czas na to minął. Zresztą my też angażowaliśmy się w pomoc dla Ukrainy zbierając składki i za nie kupowaliśmy rzecz taką trwałą np. pościele itd., za około 700 złotych. Wysyłaliśmy to do Korsunia-Szewczenkowskiego.
R.: A jak można się do stowarzyszenia zapisać, jak do was trafić? I ilu członków aktualnie zrzeszacie?
M.A.: - Członków jest około 50-60 osób, ale to jest ciągła rotacja. Natomiast każdy kto by chciał stanąć na pchlim targu i handlować to wystarczy telefon do mnie, zgłosić się, natychmiast rozmawiamy o warunkach, a praktycznie żadnych nie ma. Dzisiaj może każdy handlować. Każda osoba zainteresowana handlem na pchlim targu może, nawet powinna zadzwonić, bo sama nie może tam stanąć. Musi być ta osoba zgłoszona, musi poznać regulamin, my ją rejestrujemy i wtedy może tam stanąć. Płaci się roczną składkę 20 zł, ale za pierwszym razem to nie. Może sobie sprawdzić czy jej się to podoba i następnym razem to już musi się zrzeszyć do nas. Wtedy my ją obejmujemy tym parasolem ochronnym, czyli musimy zadbać, żeby ona zawsze była tam w tym samym miejscu i wtedy może handlować bez problemu.
R.: Dlaczego właściwie całe swoje zawodowe życie związał pan ze stowarzyszeniem?
M.A.: - Założenie organizacji pozarządowej to było dla mnie coś wspaniałego, mogłem się wreszcie odbić od dna i do emerytury prowadziłem tą działalność, którą prowadzę. I tak minęło te 20 lat już stowarzyszenia.
Mirosław Andraszczyk, prezes zarządu Srtowarzyszenia na Rzecz Lokalenej Przedsiębiorczości, tel. 663 652 224
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (0)
- Komentarze Facebook (...)
Brak komentarzy
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!