Listowny spór o blisko 200 drzewek i krzewów na placach zabaw
Na początku miesiąca miejski radny Patryk Tobolski zasadził prawie 200 drzewek i krzewów na chojnickich placach zabaw dla dzieci, natomiast miejski ogrodnik Waldemar Spichalski twierdzi, że nie zostało to zrobione zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami. Obaj wydali oświadczenia w tej sprawie, ale do rozmów jeszcze nie doszło, ponieważ jedna ze stron mówi o niekompetencji, a druga żąda przeprosin. Dalszy los drzewek na razie nieznany.
Od lewej strony ogrodnik miejski Waldemar Spichalski, miejski radny Patryk Tobolski
Reklama | Czytaj dalej »
Na początku listopada informowaliśmy o akcji sadzenia drzew na placach zabaw, która była inicjatywą miejskiego radnego, Patryka Tobolskiego. Do udziału zaprosił chojniczan i łącznie zasadzili 160 drzew i krzewów w 6 lokalizacjach przeznaczonych dla najmłodszych. Przy okazji zostały posprzątane śmieci, a radny informował o zastosowaniu uzgodnień, których dokonał przed akcją z ogrodnikiem miejskim Waldemarem Spichalskim, ponieważ ten nie był obecny podczas samego dokonywania nasadzeń z przyczyn osobistych.
Jednak na posiedzeniu Komisji Ochrony Środowiska, Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w dniu 14 listopada br., miejski ogrodnik poinformował zebranych, iż nasadzenia nie zostały dokonane zgodnie z ustaleniami. - Nieszczęście się stało takie, że w tę sobotę nie mogłem sobie zaplanować tego, że pojadę i chociaż udzielę instruktażu, na ale z drugiej strony miałem zapewnienie Pana radnego, który jest leśnikiem, i często to powtarza, że zrobi to dobrze, nie mam się obawiać. Też mi powiedział w piątek, że ma 400 pięknych drzew od 1,5 do 2 m. No wiecie, mi jest bardzo przykro, bo ludzie z dziećmi sadzili te drzewa, były sznurkiem przywiązane karteczki. No w tej chwili wyrwać je to jest cios dla tego dziecka. Ale ja też nie wezmę na siebie odpowiedzialności, żeby za rok ktoś mi powiedział – ja posadziłem drzewa, zorganizowałem, załatwiłem drzewa, a ty jako ogrodnik miejski tego nie dopilnowałeś – mówił Waldemar Spichalski. - Jak zobaczyłem na ul. Kopernika między klony kuliste, gdzie były posadzone w szpalerze, które dorastają do 3,5 m, pod linią elektryczną posadzone dęby, które zagęściły to co 1,5 czy co 2 m, to ręce opadają. Ja nie chcę tego wyrywać. Nie chcę i uważam, że ja nie powinienem tego wyrywać. Powinien to naprawić ten, kto to popsuł.
Radna Renata Dąbrowska dopytywała czy w takim razie były ustalone chociażby gatunki drzew, które mają zagościć na placach zabaw. Jednak ogrodnik miejski zaprzeczył wskazując, że poprosił jedynie, by były to formy jak najniższe, niskorosnące. Nie ustalono także precyzyjnie miejsc, w których miały zostać posadzone drzewa, a jedynie wysokości sadzonek. Miejski ogrodnik podkreślał, że polegał na kompetencjach radnego, który jest leśnikiem. Na pytanie radnego Bartosza Blumy, czy pan Spichalski zwrócił się z tymi uwagami do radnego Tobolskiego bezpośrednio po akcji również zaprzeczył. Natomiast na posiedzeniu komisji odczytał oświadczenie.
Treść oświadczenia Ogrodnika Miejskiego, Waldemara Spichalskiego:
W związku z pojawiającymi się w mediach informacjami o przeprowadzonej akcji sadzenia drzew z inicjatywy Pana radnego Patryka Tobolskiego, która odbyła się po uzgodnieniu ze mną, oświadczam, że drzewa zostały nasadzone niezgodnie z naszymi ustaleniami. Spotkałem się z Panem Tobolskim i określiliśmy wspólnie asortyment i parametry drzew oraz sposób ich sadzenia. Drzewa do nasadzeń miały posiadać formę drzew alejowych i być gatunkami zalecanymi do nasadzeń miejskich, np. jarząb pospolity uznawany jest za taki, i wysokości od 1,5 do 2 m.
Uzgodniliśmy sposób sadzenia z palikiem, z wiązaniem w celu ochrony posadzonych drzew. Miały one być zlokalizowane w odpowiednich miejscach i ilościach nie kolidujących z infrastrukturą i wyposażeniem placów zabaw. Pan Tobolski poinformował mnie, że będzie dysponował ilością ok. 500 do 1000 drzew. W mojej ocenie taka ilość nasadzenia materiału nie jest możliwa na placach zabaw w Chojnicach, gdyż znajdują się tam drzewa wcześniej posadzone. Pan radny został wyraźnie o tym poinformowany. Zadeklarowałem umiejscowienie części z tych drzew w innych miejscach na terenie miasta. Pan radny zobowiązał się do pielęgnacji posadzonych przez siebie drzew w najbliższym okresie wegetacyjnym.
W dniu 4 listopada Pan Tobolski poinformował mnie około godzin południowych, że otrzymał 400 drzew i w sobotę organizuje akcję sadzenia. Niestety nie mogłem uczestniczyć w przedsięwzięciu w zaplanowanym terminie, ale w rozmowie telefonicznej otrzymałem zapewnienie, że jest osobą kompetentną i z racji wykonywanego zawodu dopilnuje ustalonych szczegółów.
Uważam, że posadzone sadzonki są materiałem do nasadzeń leśnych, a nie miejskich. Ich parametry i formy nie nadają się do wykorzystania w małych przestrzeniach. Wybrane miejsca znajdują się pod liniami energetycznymi, w odległości od 0,5 do 1.5 m od sprzętu na placach zabaw, w zbyt bliskim sąsiedztwie ogrodzeń, w dużym zagęszczeniu, a również i w piasku posadzone zostały. Poza tym na przykład na ul. Kopernika pomiędzy drzewami alejowymi, takimi jak klon pospolity Globozun, posadzono dęby, które po wzroście zniszczą istniejące już drzewa i będą zagrażały linii energetycznej i tym samym bezpieczeństwu dzieci.
Z doświadczenia wiem, że drzewa wielkości od 30 do 100 cm, takie zostały posadzone, o obwodzie pnia około 2 cm, nie wsparte palikiem, prawdopodobnie nie przetrwają sezonu i wskazane byłoby, w celu uniknięcia ich zniszczenia, wykopanie materiału i posadzenie go na innym terenie.
Nieodpowiedzialność Pana Patryka Tobolskiego sprawiła, że włożony wkład mieszkańców wraz z dziećmi nie przyniesie oczekiwanych efektów, a moją osobę uczuli na ograniczone zaufanie do podobnych inicjatyw.
Na oświadczenie miejskiego ogrodnika radny Tobolski odpowiedział również oświadczeniem, tyle że odczytanym na poniedziałkowej (21.11.) sesji Rady Miejskiej. Radny podkreślił, że nie widzi złych konsekwencji swojej inicjatywy i był zaskoczony oświadczeniem ogrodnika miejskiego wystosowanym bez wcześniejszego kontaktu i dlatego bez przeprosin dialogu nie będzie. – On moją wieloletnią podważa, jak ja pracuję, jak ja sadzę drzewka. Niech najpierw pan ogrodnik mnie osobiście przeprosi, bo te przeprosiny mi się należą, wtedy ja sobie chętnie z nim porozmawiam, ale wcześniej nie mamy o czym dyskutować.
W sprawie pogodzenia zwaśnionych panów interweniował burmistrz Arseniusz Finster. – Ja zadeklaruję przed radą miejską i przed panem, że przeanalizuję to co pan napisał, przeanalizuję to co napisał ogrodnik miejski i spróbujemy jakoś z tego impasu wyjść.
Z uwagi na brak osobistego dialogu pomiędzy radnym, a ogrodnikiem miejskim - los zasadzonych drzewek i krzewów na placach zabaw na razie nie został przesądzony. Zapewne, do czasu rozwiązania sporu będą zapuszczać korzenie w dotychczasowych lokalizacjach.
Treść oświadczenia radnego miejskiego Patryka Tobolskiego:
Wobec zarzutów wytoczonych przez osobę Pana Waldemara Spichalskiego na ostatnim posiedzeniu komisji ochrony środowiska, gospodarki komunalnej i mieszkaniowej, w którym z powodu obowiązków służbowych nie mogłem uczestniczyć, składam niniejsze oświadczenie.
Jest mi zwyczajnie przykro, że mimo kilkukrotnego kontaktowania się osobiście i telefonicznie przed przeprowadzeniem akcji sadzenia drzew na placach zabaw, zostałem zaskoczony opublikowanym w mediach oświadczeniem Pana ogrodnika miejskiego, ponad tydzień po przeprowadzeniu akcji, bez wcześniejszych zażaleń i jakiegokolwiek kontaktu z jego strony. Uważam to za bardzo nieeleganckie, bo dotychczas wydawało mi się, że nasza współpraca układała się bez żadnych zastrzeżeń. Sam Burmistrz wielokrotnie prosił, aby zawsze najpierw ze sobą rozmawiać i rozwiewać wszelkie wątpliwości osobiście, a nie ubijać przysłowiową pianę za pośrednictwem mediów. Odbieram to więc za publiczny atak na moją osobę, który ma podłoże polityczne.
Wydaje mi się, że zabolał kogoś sukces przeprowadzenia akcji i duże wsparcie jakie otrzymałem od mieszkańców naszego miasta.
Dzisiaj żałuję, że nasze ustalenia nie zostały zaprotokołowane, ponieważ wszystko ustalaliśmy ustnie i wiele faktów z Pana oświadczenia nie pokrywa się z rzeczywistością.
W swojej interpelacji, w której zabiegałem o zgodę na przeprowadzenie akcji sadzenia drzew na placach zabaw i siłowniach zewnętrznych wskazywałem powody, jakimi będę się kierował oraz na fakt, iż chodzi o wprowadzenie zacienienia poprzez nasadzenia dużych drzew. Wskazywałem nawet kilka gatunków, wszystkie należą do wysokorosnących. W żadnej naszej rozmowie nie było mowy o jarząbach czy drzewach alejowych, na które powołuje się Pan ogrodnik. Za to wspomniał Pan o platanach, które zachwyciły Pana na placach zabaw w Niemczech, a być może nie wszyscy wiedzą, że są to potężne drzewa, które posiadają rozłożyste korony i dorastają nawet do 50 m wysokości.
Poza tym w naszych rozmowach wskazywałem miejsce, z którego planuję pozyskać sadzonki i nie otrzymałem do tego żadnych uwag od Pana Spichalskiego.
Nigdy nie wspominałem, że pozyskane sadzonki będą miały ponad 2 metry wysokości, jak sugeruje Pan Spichalski. W mediach przed przeprowadzeniem akcji wskazywałem na 1 metr wysokości drzew, co można łatwo sprawdzić, m.in. na portalu chojnice.com. Ani jedna sadzonka posadzona podczas akcji nie miała jak wskazuje Pan ogrodnik 30 cm. To absurd!!!!!! Wszystkie miały około 1 metra wysokości, a praktycznie wszystkie klony sięgały półtora metra wysokości.
Zarzuca mi Pan również, że posadzono drzewka w piach, ale na to zwracaliśmy uwagę. W miejscach, gdzie podłoże nie było szczególnej jakości sadziliśmy 2 rodzaje klonów, które wykazują bardzo dużą tolerancję na ubogie podłoże i zanieczyszczenie środowiska, więc powinny sobie tam poradzić. Ponadto to przecież gatunek parkowy i sadzony często w przydomowych ogrodach, więc Pana zarzuty są totalnie bezzasadne.
Odnosząc się do miejsc posadzenia drzewek… Niektóre to wybór mieszkańców. Zwracaliśmy uwagę, by drzewa w żaden sposób nie utrudniały korzystania ze sprzętów ani nie zagrażały bezpieczeństwu dzieci. Jeśli są posadzone w pobliżu sprzętów to jedynie od boku, nigdy od przodu zabawki. Podczas rozmów z Panem Spichalskim nie otrzymałem żadnych instrukcji korzystania ze sprzętów, w których wskazane byłyby bezpieczne odległości dla każdego rodzaju sprzętu. Kierowaliśmy się więc zdrowym rozsądkiem i zdaniem mieszkańców, bo to przecież ich najbliższe otoczenie.
Zarzuca mi Pan również, że rosnące na placu zabaw na ulicy Kopernika szczepione klony zostaną zaduszone przez kilka sztuk posadzonych przez nas dębów. Żywotność wspomnianych klonów na podkładach jest znacznie mniejsza niż standardowego drzewa. Z pewnością więc do czasu osiągnięcia przez sadzonki dęba kilku metrów, bo przecież jego przyrost jest powolny, nastąpi naturalna wymiana zadrzewień.
Kolejną kwestią są paliki. Przy sadzonkach szkółkowanych nie ma potrzeby żadnego stosowania opalikowania, ponieważ sadzonki te posiadają odpowiedni system korzeniowy i odpowiednią odporność pnia. Jednak jeśli się Pan upiera… Sam Pan w naszych rozmowach z resztą wspominał, że może dostarczyć zarówno podłoże z wcześniej wysypanych rabat miejskich, jak i paliki, jeśli będzie to konieczne. Stąd nie widzę problemu, by na wiosnę umiejscowić paliki tam, gdzie to konieczne. Przecież zimą nikt nie będzie kosił traw na tych placach, a to jest główny Pana argument przemawiający za wprowadzeniem podpór. Sądzę jednak, że do tego czasu sadzonki się zdążą ukorzenić i wypuścić liście. A jak już wspomniałem, nie są one małe, więc z pewnością będą zauważalne.
Z resztą… Na posiedzeniu Komisji wspomniał Pan, że zostały wykoszone posadzone wcześniej drzewka, przekazane miastu w formie darowizny. Dlaczego nie zostały one opalikowane, skoro sadziły je miejskie służby? To istnieją podwójne standardy dla nasadzeń z oddolnych inicjatyw?
W swoim oświadczeniu zarzuca mi Pan brak kompetencji. A chciałbym zauważyć, że przy Pańskim nadzorze na jednym z placów zabaw, gdzie posadziliśmy drzewa, zastaliśmy kilkadziesiąt sztuk krzewów berberysa, posiadającego cierniste pędy, co jest dla mnie absurdem, ponieważ tworzą one ogromny szpaler na całej długości placu zabaw i oddzielają one przestrzeń między tym placem a boiskiem. I nie uważa Pan tego za stworzenie niebezpieczeństwa w planowaniu przestrzeni, jeśli wypadająca piłka lub jakakolwiek inna zabawka wpada wprost w ciernie lub biegnące dziecko potyka się i rani kolcami takich roślin?!
W Pańskiej wypowiedzi największym problemem może być pielęgnacja posadzonych drzew. A przecież drzewa nie wymagają wielu zabiegów i nakładów pracy. Nie dziwię się, że w obecnych czasach przytłacza nas BETONOZA, jeśli takie jest nastawienie głównego ogrodnika miejskiego.
Podsumowując, chciałbym zaznaczyć, że jest mi bardzo przykro.
Nie widzę w przebiegu tej akcji złych konsekwencji. Podkreślę też to, że podczas akcji wraz z mieszkańcami zebraliśmy ogromny worek śmieci z 6 placów zabaw. Uważam więc, że była piękna inicjatywa, łącząca w sobie tak wiele proekologicznych zachowań. Miałem w planach powtórkę tej akcji w innych lokalizacjach naszego miasta na wiosnę i jesień przyszłego roku, jednak po spotkaniu się z takim atakiem i kłamstwami uderzającymi w moją osobę, zwątpiłem.
Robiłem to bezinteresownie, wychodząc z tą inicjatywą jako najmłodszy radny miejski, byłem pełen zapału i entuzjazmu, które całkowicie zbombardowały chęci tworzenia czegokolwiek nowego. A uważam, że ta akcja ma ogromny potencjał do budowania pięknych postaw obywatelskich.
Jako leśnik, myślałem, że po nawałnicy z 2017roku warto walczyć o każde drzewo, które produkuje dla nas tlen i ma ogromny wpływ na oczyszczanie powietrza w naszym mieście. Nadchodząca ciężka zima pokaże, czy Chojnice są wolne od smogu… Dlatego też swoją akcję uznam za sukces, jeśli przynajmniej jedno z tych drzew na każdym z tych placów urośnie, ponieważ przy braku jakiegokolwiek drzewa w tych przestrzeniach spowoduje to wzrost zadrzewienia o 100%.
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (5)
- Komentarze Facebook (...)
5 komentarzy
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!