Nasi na Opener Festival 2009
Młodzi chojniczanie: Adamiszu, Progi, Pi i Sigma podzielili się z nami swymi przeżyciami z tegorocznego Open'er Festival. Zapraszamy do zapoznania się z ich relacją.
Piątek – Adamiszu
Piątkowe popołudnie na Open'erze rozpoczęło się upałem. Dzięki świetnej organizacji zdążyliśmy na pierwszy koncert na głównej scenie - w pełnym słońcu wystąpiła Maria Peszek zbierając sporo oklasków mimo iż festiwalowiczów było jeszcze malutko. Nieco później, prawie na drugim końcu miasteczka niesamowicie energetyczny koncert dała Pati Yang, tutaj publika zaczynała się już porządnie bawić. Chill outem przy tym był występ Kapeli ze wsi Warszawa - trochę folku nie zaszkodzi - niektórzy nawet poszli w tan. Prawdziwe imprezowanie zaczęło się przy Gossip i The Kooks. Żartów nie było też na tent stage gdzie występowała Duffy. Można było odnieść wrażenie że wszyscy chcieli zobaczyć charyzmatyczną brytyjską wokalistkę. Ile jednak był wart piątkowy wieczór można się było przekonać gdy punktualnie o północy na scenę główną wkroczył Moby i zmiótł po prostu wszystko co się do tej pory w piątek wydarzyło wykonując większość ze swoich przebojów, a także utwory z najnowszej płyty "Wait for me". Ten genialny koncert na pewno długo pozostanie w pamięci fanów. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy i trzeba było wydostać się z terenu openera co okazało się małym horrorem - ponad dwie godziny zajęło przejechanie 1 kilometra!!
Sobota - Progi
Reklama | Czytaj dalej »
W ten upalny dzień na festiwalu zameldowaliśmy się koło godziny 17.00, i natychmiast po odbyciu kontroli udaliśmy się na mały rekonesans. Sobota na festiwalu przeminęła przede wszystkim z pod znaku reaktywowanego niedawno, kultowego już zespołu Faith No More. Oczywiście zanim to nastąpiło mieliśmy okazję zobaczyć inne, równie znakomite zespoły. Na Tent Stage udało się zobaczyć kawałek koncertu Fisz Emade Tworzywo – alternatywnego hip hopowego projektu z Warszawy, który wypełnił cały namiot publiki. Dla fanów tego gatunku, była to niewątpliwie zabawa przedniej marki. Reakcja publiczności mówiła sama za siebie. Po małej przerwie, przechadzając się po festiwalowym miasteczku i innych open’erowych „atrakcjach”, wróciłem już sam pod namiot, żeby obejrzeć chociaż fragment koncertu folk rockowego artysty, a mianowicie Emiliany Torrini. Ciekawa estetyka tego intrygującego występu podkreślały niesamowite światła, jak i też niezwykle żywiołowa reakcja publiczności na grę całego zespołu. Muzykom udało się wytworzyć niesamowity klimat. Oczywiście tego dnia liczyło się dla mnie tylko jedno słowo. A właściwie trzy. Faith No More. Przekrojowy set zaprezentowany przez muzyków ubranych w czerwone garnitury, podwyższył chyba wszystkim tętno i zaspokoił oczekiwania fanów. Na twarzach ludzi można było dostrzec szczęście! Tak, szczęście! FNM zagrało chyba wszystko, czego mogliby oczekiwać fani, począwszy od „Midlife Crisis”, „Epic”, „Easy”, „Evidence”, „We Care A Lot” czy też genialne „Ashes to Ashes”. Publiczność w nagrodę za dobre sprawowanie ;) dostała 2 bisy. Czego chcieć więcej? Można było się czuć spełnionym. Na razie koncert roku. Chociaż oczywiście to kwestia gustu. Sobotnie występy zakończył, pochodzący z Australii Pendulum, grający mieszankę drum’n’bass z rockiem i trance. Również świetne przyjęcie zespołu przez publiczność, przez co wydawało by się przez chwilę, że zespół jest zaskoczony takim pozytywnym nastawieniem słuchaczy na ich twórczość. Tym bardziej, że band zawitał do Polski po raz pierwszy. Świetny koncert! Godzina 2.30 i jazda do domu! Niestety nie wszystko udało się zobaczyć. Bardzo trudno obejrzeć wszystko co by się chciało, gdy na takim dużym festiwalu, na dużym terenie, rozlokowanych jest aż 7 scen. Osobiście żałuje, że nie udało się zaliczyć koncertu White Lies. Na zakończenie można zaryzykować stwierdzenie, że festiwal jest cały czas w formie zwyżkowej. Potwierdzają to z roku na rok artyści, którzy pojawiają się w coraz to bardziej znakomitych obsadach, dostarczając ludziom pokłady świetnej rozrywki, i niejednokrotnie spełniając czyjeś marzenia. Doskonałym przykładem jest moja skromna osoba.
Niedziela – Pi i Sigma
Wybierając się na niedzielnego Open'era wypytałem się znajomych, którzy byli wcześniej, co i jak. Dlatego wyjechaliśmy trochę wcześniej. Na miejsce dotarliśmy bez problemu. Przez Trójmiasto prowadziły nas znaki na sam parking. Wymiana biletu na opaski i przejście przez bramkę trwała kilka minut. Przed 18:00 byliśmy już na terenie festiwalu. Właśnie dlatego wszystko poszło sprawnie. Ci, którzy przyjechali później, mogli mieć już problem z dojazdem. Ludzi z godziny na godzinę przybywało. Koncerty na scenie głównej rozpoczęły się planowo lub tylko z kilkuminutowym poślizgiem więc było ok. O.S.T.R wystąpił pierwszy jednak dopiero co przyjechaliśmy i chcieliśmy połazić po terenie festiwalu. A hektarów do zwiedzenia i kilometrów do przejścia było sporo. 7 scen z muzyką jaką tylko dusza zapragnie, masa budek z jedzeniem, piwem, pamiątkami. Kolejna była Lily Allen. Było ok. Nie było szału ale to może dlatego, że przyjechaliśmy tu na Kingsów. Godzina 22:30, Kings of Leon na scenie. Zagrali kawałki z różnych swoich płyt. „Sex on fire” czy „Use somebody” porwały wszystkich. Zagrali niecałe 90 minut czyli zgodnie z planem. I było to niecałe 90 minut dobrej muzyki i świetnego kontaktu muzyków z publicznością. Z wzajemnością oczywiście. Z lekkim opóźnieniem zagrał Placebo. Jako, że nie jesteśmy fanami Placebo, zwinęliśmy się po paru kawałkach. I to był dobry pomysł ponieważ wyjeżdżając nie staliśmy w korkach i w Chojnicach byliśmy o 4.00. Jeśli za rok będzie coś ciekawego, a niewątpliwie będzie, też pojedziemy.
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (12)
- Komentarze Facebook (...)
12 komentarzy
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!