Trzy procent to za mało. Budżetówka mówi: dość!
Rząd proponuje żenująco niską, zdaniem pracodawców, a przede wszystkim związkowców, podwyżkę wynagrodzeń w sferze budżetowej na przyszły rok. Przewidziany wzrost wynagrodzeń ma wynieść zaledwie 3 procent. Tymczasem pracodawcy domagają się podwyżki o co najmniej 5 procent, a centrale związkowe postulują wzrost aż o 12 procent.
Podwyżka, o której mowa ma dotyczyć np. urzędników samorządowych i instytucji jak np. ZUS, Urzędy Skarbowe, Sanepid, służb mundurowych oraz pracowników szkół nie będących nauczycielami.
Reklama | Czytaj dalej »
W związku z tą sytuacją doszło do bezprecedensowego porozumienia w ramach Rady Dialogu Społecznego. Wspólnym głosem przeciwko rządowej propozycji wystąpili w tym tygodniu pracodawcy i związkowcy. Choć ich postulaty różnią się skalą, są zgodni co do jednego: rządowa oferta jest nie do zaakceptowania.
Rada Dialogu Społecznego przyjęła wspólną uchwałę, w której uznała propozycję rządu za niewystarczającą i wezwała do jej zmiany. To sygnał alarmowy, ponieważ po raz pierwszy w historii partnerzy społeczni, zwykle dzielący się na dwie strony sporu, stanęli razem po jednej stronie barykady.
Związkowcy wskazują, że sytuacja pracowników budżetówki jest coraz trudniejsza, a skala podwyżek oderwana od realiów.
To bardzo ciekawa sytuacja, że propozycja rządu została zakwestionowana jednocześnie przez pracodawców i organizacje związkowe – mówi Aleksander Kuziński, sekretarz Zarządu Regionu NSZZ „Solidarność” w Gdańsku. - Solidarność dodatkowo postuluje podniesienie płacy minimalnej do 5015 zł brutto. Rząd proponuje 4806 zł.
Zdaniem Kuzińskiego, inflacja w oficjalnych statystykach nie odzwierciedla rzeczywistego wzrostu kosztów życia, który odczuwają codziennie pracownicy i ich rodziny.
Inflacja jako wskaźnik jest zbyt ogólny i nieadekwatny. W realnym życiu liczy się to, ile zostaje w portfelu – mówi. – Rząd powołuje się na fakt, że inflacja jest poniżej 5 procent ale tak naprawdę nie zwraca uwagi na to, że ceny w obszarach ważnych dla funkcjonowania polskich rodzin rosną. Żeby mówić o realnych zmianach, to wzrost pensji musi być odczuwalny. A tutaj? Skala jest naprawdę symboliczna
Na problemy wynikające z rządowej propozycji zwraca uwagę również samorząd. Zdaniem Grzegorza Czarnowskiego, dyrektora wydziału edukacji Urzędu Miejskiego w Chojnicach propozycja rządu nie uwzględnia rosnących kosztów życia. Czarnowski przypomina tegoroczną propozycję rządu dotycząca podwyżek płacy minimalnej, jaką realizował miejscowy samorząd.
Sprawa dotyczyła głównie pań sprzątających w szkołach. Po wyrównaniu okazało się, że na ich kontach pojawi się od 20 do 60 złotych więcej miesięcznie! – mówi. – Przecież te osoby nawet tego nie odczuły. Tak wyglądają propozycje rządowe?! To jakaś dziwna „wrzutka”. Nie wiadomo czemu miała służyć – dodaje z ironią. – Oczywiście, finansowanie jej było po stronie samorządu.
Jak mówi Czarnowski, w Chojnicach potrzeby edukacji to około 110 milionów zł rocznie, a rząd przekazuje na ten cel tylko 70 milionów. Samorząd musi więc dopłacać ponad 30 procent z własnych środków.
Gdy związkowcy i pracodawcy wspólnie krytykują rząd, wiadomo, że coś poszło nie tak. Proponowane 3 procent to nie reforma, to sygnał lekceważenia realnych problemów pracowników sektora publicznego. Jeśli dialog społeczny ma mieć sens, musi być oparty na słuchaniu, nie tylko na jednostronnych komunikatach.
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (3)
- Komentarze Facebook (...)


USD
DKK
EUR
TRY
CHF
NOK
GBP
SEK



Związki i pracodawcy domagają się...
Hołownia: 6 sierpnia odbiorę od...
Nowy sondaż prezydencki
3 komentarze
Ale cóż - łatwo powiedzieć komuś, kto nawet nie otarł się o pracę w urzędzie....
Generalnie nie mam problemu z podwyżką dla urzędników. Powiem więcej, jestem za tym, żeby podnieść im pensje o nawet o 100%. Pod jednym warunkiem. Redukcji zatrudnienia do ilości sprzed 20 lat.
Mamy aktualnie prawie pół miliona urzędników. Mówi się, że w PRL-u była rozbudowana biurokracja, gdy wówczas było ich 3/4 mniej, a już wtedy mówiło się, że jest ich stanowczo zbyt dużo. Do tego dzisiejsi urzędnicy mają liczne ułatwienia w postaci elektronicznych systemów katalogujących, ewidencjonujących i udostępniających dane. Dawniej bez tych ułatwień 1/4 z nich dawała radę ogarnąć całą gospodarkę centralnie sterowaną i skomplikowany system represji.
Zredukujmy ilość urzędników, na początek o połowę, a tym, którzy zostaną - najbardziej pracowitym i kompetentnym, dajmy dwukrotnie większe wynagrodzenia. Pozostali niech szukają pracy na wolnym rynku. Jeśli są tak dobrze wykształceni i niezastąpieni, jak sami twierdzą to znajdą dobrze płatne posady w sektorze prywatnym bez najmniejszych problemów.
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!