Chojniczanin uratował życie!
Karol Marchlewicz - 27-latek z Chojnic uratował życie mężczyźnie, który zachorował na białaczkę. Po niespełna trzech latach miał okazję poznać swojego genetycznego bliźniaka.

Gdy miałem 18 lat i chodziłem do Technikum przy ulicy Dworcowej w Chojnicach, miałem możliwość zarejestrować się do fundacji DKMS - wspomina pan Karol. - Na moją decyzję o tym, aby zostać dawcą na pewno duży wpływ miało to, że w mojej rodzinie też ktoś żyje, bo dostał narząd od innej osoby. To mój tata. Pewien mężczyzna oddał mu nerkę i uratował życie.
Reklama | Czytaj dalej »
Zarejestrował się podczas zajęć w Technikum nr 2.
Oddanie szpiku nie boli
- Moja decyzja była przemyślana - od dawna chciałem być człowiekiem, który może uratować komuś życie w taki lub inny sposób - podkreśla Karol Marchlewicz. - Gdy pojawiła się okazja rejestracji przeczuwałem, że kiedyś będę miał sposobność komuś pomóc. Sama rejestracja jest banalnie prosta - wystarczy spełnić kilka warunków, bo dawcą może zostać każda zdrowa osoba w wieku 18-55 lat, mieszkająca w Polsce, o wskaźniku masy ciała (BMI) powyżej 16,5 i nie wyższym niż 40. Oczywiście, musi też mieć chęci do dzielenia się dobrem. Każdy może zostać dawcą - wystarczy spełnić powyższe warunki i zamówić pakiet rejestracyjny od fundacji DKMS.
Na moment, gdy skontaktowano się z nim, by poinformować, że ktoś potrzebuje jego pomocy minęło niemal pięć lat.
- Mniej więcej pięć lat po rejestracji otrzymałem wiadomość, że mam możliwości komuś pomóc oddając szpik - opowiada Karol Marchlewicz. - Nie wahałem się. Zabieg sam w sobie nie był bolesn. Przez około 6-7 godzin trzeba było wysiedzieć na fotelu, być podpiętym do aparatury. Mniej więcej wyglądem przypomina to taki fotel jak ten, na którym oddaje się krew, tyle że w obu rękach jednocześnie. Późniejsza rekonwalescencja, w moim przypadku, trwała około 30 dni. Ten czas spędziłem w domu.
Całej procedurze w trakcie i po oddaniu szpiku towarzyszyły różne emocje.
- Odczuwałem i radość i stres, czy aby na pewno wszystko się udało - mówi pan Karol. - Rodzina, znajomi -byli ze mnie bardzo dumni. Część znajomych jest również zarejestrowana w bazie DKSM i czaka na swoją kolej.
Co teraz znaczy dla chojniczanina bycie dawcą szpiku?
- Tak naprawdę uświadomiłem sobie, że pomaganie jest dobre - jest super! - warto było czekać, aby móc uratować komuś życie i przy okazji mieć brata - mówi Karol Marchlewicz. - Jestem jedynakiem i zawsze chciałem mieć rodzeństwo. Teraz mam - brata bliźniaka genetycznego.
Rodzice wychowali mnie na dobrego człowieka
Pytamy pana Karola czy poczuł się lepszym człowiekiem, gdy bezinteresownie komuś pomógł? - Lepszym chyba nie - twierdzi Karol Marchlewicz - Każdy z nas na tym świecie uczynił coś dobrego albo nastąpi taki moment w jego życiu, że będzie miał możliwość komuś pomóc bezinteresownie. Ja to uczyniłem w taki sposób. Jestem dumny z siebie i mogę podziękować moim rodzicom, że wychowali mnie na dobrego człowieka.
Odczuwam teraz ogromne wewnętrzne spełnienie - zwłaszcza wtedy, gdy dowiedziałem się, że szpik się przyjął i mój brat genetyczny wraca powoli do zdrowia.
Chojniczanin przyznaje, że przed oddaniem szpiku chciał zostać anonimowy, nie myślał o tym, by poznać biorcę. - Z upływem czasu ciekawość była coraz większa, aż w końcu postanowiłem, że chcę wymienić się adresami oraz danymi z moim bratem - opowiada pan Karol. - Walter, bo tak się nazywa mój brat genetyczny, pochodzi z Niemiec. Ma 59 lat i jest szczęśliwym ojcem dwóch synów. Ma też kochającą żonę, Claudię.
Pierwsze spotkanie panów było bardzo emocjonalne. - Płakaliśmy oboje - zdradza pan Karol. - Walter razem z żoną przyjechali do nas dwa tysiące kilometrów, by się spotkać i spędzić z moją rodziną dwa dni. Był to piękny czas. Spotkaliśmy się pierwszy raz w życiu realnym, a zachowywaliśmy się jakbyśmy znali się od lat. Niestety, bariera językowa trochę utrudniała nam swobodą rozmowę, ale mój wujek, który zna język niemiecki, pomagał w tłumaczeniu. Walter był zachwycony Chojnicami oraz terenami wokół naszego miasta. Cały czas pozostajemy w kontakcie, a w przyszły rok planujemy ich odwiedzić w Niemczech. Zaprzyjaźniliśmy się - i to bardzo.
Co chojniczanin powiedziałby osobom, które zastanawiają się nad rejestracją jako dawcy?
- Jedno proste zdanie: warto pomagać i zobaczyć, jak to jest, gdy ktoś ciebie pokocha za to, że oddałeś część siebie. Nigdy nie wiadomo, czy to właśnie ty nie będziesz potrzebował pomocy drugiej osoby. W szczególności w tych czasach warto siać dobro, może przez takie działania świat się zmieni na lepszy. To okazja by móc bezinteresownie dać komuś szansę na nowe życie. Gdybym miał podjąć decyzje jeszcze raz to zrobiłbym wszystko tak samo. Nie zmieniłbym nic, bo wiem że warto dzielić się dobrem i pomagać.
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (1)
- Komentarze Facebook (...)


USD
DKK
EUR
TRY
CHF
NOK
GBP
SEK



Związki i pracodawcy domagają się...
Hołownia: 6 sierpnia odbiorę od...
Nowy sondaż prezydencki
1 komentarz
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!