W Klawkowie nie chcą farm fotowoltaicznych za płotem. Walczą
Nie chcemy mieć za płotem farmy fotowoltaicznej - mówią rodziny z Klawkowa, którym rolnik sprzedał działki pod budowę domów planując już - jak podkreślił wójt Gminy Chojnice Zbigniew Szczepański - po sąsiedzku na 30 ha powstanie farmy fotowoltaicznej. Zdaniem wójta mieszkańcy nie zareagowali na czas. A ci twierdzą, że dyrektor jednego z wydziałów w Urzędzie Gminy zapewniała, że farmy nie powstaną. A inwestorzy proponują ewentualnie odsunięcie się o 50 metrów od działek z domami jednorodzinnymi.
Reklama | Czytaj dalej »
Spotkanie wójta Gminy Chojnice z dwoma inwestorami i mieszkańcami Klawkowa, którzy nie chcą mieć po sąsiedzku za swoimi płotami farmy fotowoltaicznej, odbyło się w Urzędzie Gminy Chojnice we wtorek (25.11.). Wójt stwierdził, że nie wpuści na nie dziennikarki Chojnice24. Sprawę znamy, od kilku tygodni zgłaszają nam ją mieszkańcy Klawkowa. Czyim interesom przeszkadzała obecność mediów? Na pewno nie rodzin, które czują się tu mocno pokrzywdzone.
Po spotkaniu wójt przekazał wnioski z niego.
- Byli mieszkańcy, sołtys Anna Tobolewska, radna Ludwika Pokojska. Mieszkańcy protestują przeciwko lokalizacji farm fotowoltaicznych przy dojeździe od Galerii do Klawkowa po lewej stronie, czyli od torów do Żłobka, zaraz za płotami - mówił Zbigniew Szczepański. - Zaprosiłem dwie firmy, które mają prawomocne pozwolenie na budowę i mogą od jutra budować farmę, by z mieszkańcami znaleźli kompromis i oddalili się od ogrodzeń. Farmy fotowoltaiczne, panele, lustra nie są budynkami i nie obowiązuje prawo budowlane, nie musi być 4 m od płotu, może być 1 cm.
Wójt stwierdził, że padły propozycje od firm, o których nie może mówić oficjalnie - i mieszkańcy do przyszłego piątku mają się do nich odnieść.
- Firmy oczekują od mieszkańców, że nie będą korzystać z drogi administracyjno-prawnej i nie będą składać odwołań na budowę dwóch farm fotowoltaicznych za płotami, wtedy się cofną od płotów - przedstawił warunek wójt. - A mają przecież drogę odwoławczą: Samorządowe Kolegium Odwoławcze, Wojewódzki Sąd Administracyjny. Mnie pytanie co ja radzę? Nic, to ich decyzja, bo gdybym powiedział "zgódźcie się" to za chwilę bym usłyszał, że stoję po stronie inwestorów.
Według wójta, prawnie inwestorzy mogą budować tam farmę fotowoltaiczną. Przyznał, że z punktu widzenia planowania przestrzennego źle się stało, że ona tam powstanie.
- Po doświadczeniach z Klawkowa w planie ogólnym gminy już procedujemy, że jakąkolwiek nową farmę, jeśli będzie wniosek o odrolnienie gruntu - wydanie decyzji o warunkach zabudowy, odsuwamy od zabudowy mieszkaniowej minimum 500 m - zapowiada wójt. - Mieszkańcy Klawkowa też chcieli, by inwestorzy odsunęli się o 500 m. Ci powiedzieli, że jak 500 m to już nie ma farm, bo oni się mieszczą w tym przedziale od płotu do 500 m. Każdy stoi na swoim stanowisku, do przyszłego piątku mieszkańcy podejmą ostateczną decyzję.
Wójt podkreśla, że stron w powstępowaniu administracyjnym jest ponad 20. I że wystarczy, że jedna osoba powie "liberum veto" to w postępowaniu administracyjnym to może blokować proces inwestycyjny na dwa - trzy lata. I nikt nie wie, jakie będzie rozstrzygnięcie organów sądowo-administracyjnych.
- Tu może się kłania polskie przysłowie "lepszy wróbel w garści niż gołąbek na dachu", ale w kontekście tej trudnej tematyki tego przysłowia nie przywołałem, chyba nie byłoby na miejscu - dodał Zbigniew Szczepański. - Jeśli byłaby pozytywna decyzja ze strony mieszkańców to firmy przeprojektowują, występują o nowe pozwolenia na budowę i zmniejszają powierzchnię zabudowy farmy.
- Strony wniosły wniosek do wójta gminy Chojnice równolegle o stwierdzenie nieważności decyzji i wznowienie postępowania - mówiła Anna Macijewicz, dyrektor dyrektor Planowania Przestrzennego. - Z tego względu, że postępowanie w sprawie stwierdzenia nieważności jest w pierwszej kolejności to te akta sprawy zaskarżone zostały przekazane do SKO - i jest rozstrzygnięcie. Z czterech decyzji trzy zostały utrzymane, jednej została stwierdzona nieważność - dotyczyła magazynu energii. Ale tych magazynów nie muszą mieć.
I dodaje, że jeśli są jakieś problemowe inwestycje na terenie gminy to nawet sołtys, radne - jeżeli nie mieszkańcy - alarmują, że tu może być problem, że trzeba się zastanowić i zgłaszają to wójtowi, czy pani dyrektor. A tu nie było żadnych uwag.
Wójt przyznał, że pierwszy raz zmartwił się, że SKO nie stwierdziło nieważności jego decyzji, bo wtedy planem miejscowym mógłby zablokować wznowienie kolejnego postępowania. Dziwi go zarazem, że problem pojawił się dopiero w momencie budowy. Na etapie odrolnienia gruntów nie było żadnego protestu, a wszyscy mieszkańcy - strony postępowania - otrzymali informację o rozpoczęciu decyzji o warunkach zawodowych. W Ostrowitem, gdzie też jeden z rolników miał inwestora na budowę takiej farmy, po proteście udało się zablokować pomysł planem miejscowym.
- Do tego rolnika, który sprzedał im działki mają żal uzasadniony. Gdyby wiedzieli o tym, że ma powstać tam farma fotowoltaiczna to pewnie by tam domu nie wybudowali - przyznał wójt.
Szukając kompromisu zaproponował inwestorom, że może na terenie objętym budową farmy fotowoltaicznej, Gmina na własny koszt opracuje plan miejscowy, a oni sprzedadzą działki budowlane - po jakieś 200 zł za m kw. Ale firmy odpowiedziały, że deweloperką się nie zajmują.
A propos inwestorów, jedna z tych spółek jest zarejestrowana z kapitałem 5 tys. zł, a prowadzą ją osoby reprezentujące kilkadziesiąt spółek zarejestrowanych pod jednym adresem.
- To standard, że do danej inwestycji tworzy się spółkę celową pod daną inwestycję - skomentował radca prawny. - I ta spółka jest powiązana z innymi spółkami, potem i tak jest gwarancja bankowa i nad całą inwestycją na jej początku ma pieczę bank. Bo on to bardzo często finansuje w dużym stopniu. I na różne inwestycje różnie się te spółki nazywają - są PV i są numery w różnej części Polski, nawet na terenie naszej gminy. I do każdej inwestycji często jest zakładana nowa spółka celowa. I jeżeli dany rolnik podpisuje umowę to wyraża zgodę na to, że ta umowa będzie krążyć po całej Polsce. Powiązanie osobowo-kapitałowe w tej branży jest bardzo duże.
Mieszkańcy mogą skorzystać z propozycji firm lub iść drogą odwoławczą.
- To nie jest odwołanie od decyzji tylko to są wnioski o stwierdzenie nieważności decyzji, o wznowienie postępowania, czyli nadzwyczajne tryby postępowania i wzruszenia decyzji, która już jest ostateczna. Póki też nie ma wstrzymania wykonalności danej decyzji to oni mogą pewne decyzje dalej realizować. Mogą jutro zacząć budowę. Jakaś decyzja może być zaskarżona, gdzieś może być wniosek o stwierdzenie nieważności, ale póki dane decyzje są w obrocie, no to można budować - wyjaśnił Mateusz Łangowski, radca prawny.
W Gminie Chojnice jest obecnie odrolnionych 340 ha farm fotowoltaicznych.
Mieszkańcy, z którymi rozmawiamy, nie chcą już dziś mówić, z jaką decyzją wrócą za ponad tydzień. Nie są jednak zadowoleni z tego, że za ich plecami wójt z inwestorami uzgadniał, o ile mają się firmy przesunąć i że jest to zaledwie o 50 m.
- Inwestor nawet pokazał to nam na gotowym projekcie, czyli były rozmowy miedzy nimi, bez nas - mówią mieszkańcy. - Nie było wszystkich stron postępowania na tym spotkaniu, więc decyzję odsunęliśmy w czasie, choć oczekiwano, że od razu zdecydujemy. Nam to 50 m przesunięcia nic nie da, ale decyzję musimy podjąć wszyscy wspólnie. Wszystko nas kosztuje stres, nerwy i koszty. Mamy tu już jedną farmę i już mamy dość, a co dopiero kolejne. To już nie jest OZE, to inwestycja przemysłowa, elektrownia - i kto by przy tym chciał mieszkać?
Nie rozumieją, dlaczego inwestorzy nie stawiają tych farm przy autostradach, obwodnicach, a wchodzą z inwestycjami w zabudowy mieszkalne.
- Nie po to się wyprowadzamy na wieś, aby mieszkać przy elektrowniach - dodają mieszkańcy Klawkowa.
Mieszkańcy broni nie złożyli: dwie decyzje środowiskowe w SKO o stwierdzenie nieważności, trzy wnioski o ponowne rozpatrzenie sprawy decyzji warunków zabudowy, trzy sprawy dotyczące pozwoleń na budowę u wojewody. Jedna decyzja warunków zabudowy już unieważniona. Czy porzucą tę drogę? To okaże się 5 grudnia.
Czy wielki biznes, który ma asy w rękawie, gotów jest do kompromisu nawet, gdy straci finansowo? Wielki biznes, pewny że prawo jest po jego stronie, prosi o wycofanie się z drogi administracyjno-odwoławczej? Czy pitbull ugina się przed yorkiem?
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (7)
- Komentarze Facebook (...)
USD
DKK
EUR
TRY
CHF
NOK
GBP
SEK
Związki i pracodawcy domagają się...
Hołownia: 6 sierpnia odbiorę od...
Nowy sondaż prezydencki
7 komentarzy
A to że ktoś sobie przy tym zarobi na własnej ziemi, to nie powinien być raczej problem.
Wiemy dobrze, że w UE coraz trudniej z zyskiem gospodarzyć jako rolnik.
Skoro właściciel ziemi zdecydował się w taki sposób zagospodarować swój grunt, to czemu rzucać mu kłody pod nogi.
Każdy z nas ma czasem potrzebę coś postawić / wybudować na swojej działce i to co najbardziej irytuje to zakazy, palny zagospodarowania i złowieszcze spojrzenia sąsiadów.
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!