Ortalionowe pożądanie
Koniec lat sześćdziesiątych i początek siedemdziesiątych to czas kiedy modę kreowała głównie prasa i muzyka młodzieżowa. Nie inaczej było w Chojnicach, gdzie młodzież wzorowała się ikonach pop – kultury zachodniej. Sam nosiłem włosy do ramion i buty na wysokim podbiciu (koturny) aby chociaż trochę upodobnić się do muzycznych idoli, takich jak Slade, Mud, Sweet i inni.
To wtedy wiązało się podkoszulki gimnastyczne (o T-shirtach nikt nie słyszał) za pomocą sznurka i farbowało na różne kolory, aby potem uzyskać fantazyjne wzory. Taka koszulka była niepowtarzalna, a końcowy efekt zależał od przypadku. Modne stały się torby wieszane na ramię uszyte z jeansu, a każda musiała mieć obowiązkowe, najlepiej kolorowe frędzle. Pojawiły się spodnie dzwony, rozszerzane na dole, suknie szyte z tetry mini, midy i maxi. Szczytem dziewczęcej elegancji były spódnice „bananówki” i buty zwane trumniakami. Obowiązkowo śniegowce, płaszczyk ortalion lub sukienka z torlenu, lub z krempliny, albo z bistoru… no i płaszcze prochowce, Pomadkę do ust zastępowała maść cynkowa, miała wtedy taki lekko czerwonawy kolor. Rzęsy podczerniało się palonym korkiem.
Reklama | Czytaj dalej »
Szczególnym prezentem z wyjazdów zagranicznych była reklamówka. Jej noszenie było sygnałem kontaktów z lepszym światem. I dlatego, hurtowo kradziona w zachodnich domach towarowych, była sprzedawana na polskich bazarach. O reklamówkę należało dbać, po wymyciu wywiesić na balkon. Nosili ją profesor, robotnik i podrywacz, bo panienki chętnie rozmawiały z właścicielem takiego gadżetu.
Nieodłącznym atrybutem była lekka wiosenna ortalionowa kurtka zwana „Szwedką”. Najbardziej cenione były z podszewką, a już wypas totalny, jeżeli miała elastyczne ściągacze.
Każdy musiał mieć ortalion, były damskie i męskie. Polak, na każdą okazję wdziewał płaszcz ortalionowy zaopatrzony w podkładkę chroniącą kołnierz przed przepoceniem. Była to niewielka patka przypinana na guzik. Stroju dopełniała teczka ze sztucznej skóry zapinana na dwa zamki i sprzączkę. Ortalion okazał się fenomenem odzieżowej epoki.
Płaszcz noszono niezależnie od pogody, z wielkim szykiem i gracją. Chcąc być w zgodzie z kanonami noszenia ortalionu, należało zapinać go pod szyję, związywać mocno w pasie ortalionowym paskiem, a na głowie nosić beret lub gustowny kapelusik. Dla pełnej elegancji należało się wyzbyć nawyku noszenia teczki pod pachą i zakupić parasol, który w razie deszczu chronił by cenny ortalion. W dni słoneczne dopuszczalne było rozpięcie płaszcza, pasek swobodnie mógł powiewać na wietrze. W ekstremalnych warunkach płaszcz można było złożyć w kostką i schować do specjalnie w tym celu noszonej teczki.
W liście do Przekroju czytelniczka pyta: „Czy ortalion jest wyłącznie na deszcz, czy można nosić go na inne okazje” – Odpowiedź brzmiała: „Jako odzież uniwersalna wydaje się być odpowiedni w każdych okolicznościach, z wyjątkiem ślubu, ponieważ mógłby swoim szelestem zakłócać ceremonię”. Szeleściła więc Polska od morza do Tatr. Od wielkich aglomeracji po małe wsie. Jak zwykle koniunkturę wyczuł rynek prywatny (wbrew powszechnemu przekonaniu takowy istniał) i starał się możliwe jak najlepiej wyjść na przeciw oczekiwaniom klientów. Były więc ortaliony w komisach (najbardziej cenione Made In Italy) i niewiadomego pochodzenia – na rynkach i bazarach. Bardziej „wypasione” w zestawie miały ochraniacz przeciwdeszczowy na głowę w kształcie karbowanej harmonijki, który po rozwinięciu dopełniał całości stroju.
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (2)
- Komentarze Facebook (...)
2 komentarze
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!