Wojna! Chojnicki wrzesień 1939 r.
Po wysunięciu żądań terytorialnych wobec Polski w marcu 1939 r. wzrosło napięcie wśród społeczności polsko – niemieckiej. Szczególnie zaostrzył się stosunek do ludności niemieckiej. Był on tak mocny, że na początku kwietnia miejscowi bezrobotni zgromadzeni przed chojnickim magistratem wznosili okrzyki: „że nie chcą pracy, ale chcą bić Niemców”.
Kilka dni później 7 kwietnia ogłoszony został bojkot firm niemieckich.
Narastająca niechęć i wrogość wobec Polski przenosiła się na określone zachowanie polskich Niemców. 14 maja 1939 r. odnotowano dwa przypadki dezercji żołnierzy z I brygady strzelców w Chojnicach – Ernesta Domila i Bernarda Moldenhauera. Dwa dni później podczas ćwiczeń nocnych zbiegł do Niemiec strzelec Antoni Molodtke zabierając ze sobą karabin i oporządzenie.
1 września 1939 r. zamiast zapowiedzianego pośpiesznego, na stację w Chojnicach wjechał pociąg pancerny otwierając ogień artyleryjski i z broni maszynowej. Jego załoga opanowała dworzec biorąc do niewoli pasażerów, kilku nieuzbrojonych żołnierzy, kolejarzy i cywilów. Reakcja strony polskiej była błyskawiczna. Do walki z desantem została wprowadzona kompania strzelecka z Oddziału Wydzielonego „Chojnice” uniemożliwiając przedostanie się żołnierzy niemieckich poza obręb stacji. Widząc przewagę strony polskiej, pociąg ruszył w kierunku Rytla. Zaalarmowane oddziały polskie przystąpiły do przeciwdziałania. Odwodowa kompania 1 bat. strz. przystąpiła do ataku na dworzec, a saperzy z komp. sap. KOP „Hoszcza” wysadzili most kolejowy.
W rezultacie pociąg pancerny nie mógł kontynuować dalszej jazdy i był zmuszony zawrócić w kierunku Chojnic. Natomiast sytuacja w mieście została prawie opanowana. Niemieccy żołnierze zostali wyparci z okolic dworca i wycofali się do budynku stacyjnego. Zasłaniając się wziętymi do niewoli Polakami, zdołali dotrzeć do pociągu pancernego, który niezwłocznie ruszył w kierunku granicy. Nie zdołał jednak do niej dojechać, gdyż wysadzono w powietrze wiadukt kolejowy nad szosą Lichnowską. W tym czasie do tego rejonu zostało podprowadzone działo 75 mm, które na torze między stacją a wiaduktem nad szosą do Angowic unieruchomiło i wyeliminowało pociąg z dalszej walki.
Próbując osłabić skuteczność polskiego ognia, pociąg w ciągłym ruchu wjechał na wysadzony częściowo most, w wyniku czego jeden z wagonów ześliznął się ze skarpy. Zapłon składu spowodował ucieczkę Niemców pozostawiając w nim uwięzionych jeńców. Załoga niemiecka jednak nie skapitulowała i podtrzymywała w okolicy Chojnat obronę do nadejścia 20. dywizji piechoty. Artyleria niemiecka przekraczając polską granicę rozpoczęła z równoczesnym wjazdem pociągu ostrzał miasta i stanowiska I batalionu strzelców, 18 pułku ułanów. Mimo przeważającej przewagi nieprzyjaciela strona polska podjęła się obrony ponosząc ogromne straty.
Wspomina Teresa M. z Chojnic, która w chwili wybuchu wojny miała 17 lat. – Nad ranem obudził mnie odgłos wybuchów, myślałam wraz z rodziną, że to burza w oddali, nie zdawaliśmy sobie sprawy, że rozpoczyna się wojna. Dopiero zdenerwowany ojciec przyniósł wiadomość, że to prawda. Nikt nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Dopiero grupy mieszkańców, opuszczających miasto mimo ostrzału, opowiadały po drodze o okropnościach i skutkach bombardowań. Nikt na początku nie dawał temu wiary. Mimo nalegań sąsiadów na opuszczenie domu, pozostaliśmy w Chojnicach, przesiadując dwa pierwsze dni września w piwnicy. Jedynie ojciec pojawiał się ze skąpymi informacjami. Potęgowały one grozę, a niemieccy dywersanci strach – stwierdza.
Mit o szarży
Około godziny 19. grupa manewrowa wojsk polskich znalazła się w lesie na północ od Krojant, w odległości 7 km od miejsca planowanej szarży. Straż przednia zauważyła luźno rozlokowane ugrupowanie piechoty niemieckiej. Zapadła decyzja o przystąpieniu do ataku. W momencie formowania dołączył płk. Mastalerz ze swoim pocztem. Zaskoczenie Niemców było ogromne. Po chwili pojawiły się czołgi, które otworzyły ogień do szarżujących ułanów. Ratując się przed morderczym ostrzałem ułani wykonali zwrot, ukryli się za pobliskim wzniesieniem, a następnie wycofali za Brdę. Ocenia się, że w szarży wzięło udział ok.200 ułanów, z czego poległo 15, wśród nich dowódca pułku płk. Mastalerz. Rannych w potyczce zostało 30 żołnierzy.
Nieprawdziwym jest również przekonanie, że celem były jednostki pancerne, ich atak był wtórny, a cel ułanów stanowiły oddziały niemieckiej piechoty.
Mit o szarży przedstawił w swoich wspomnieniach sam generał Guderian: „Nie znając ani budowy, ani działania naszych czołgów, polska Pomorska Brygada Kawalerii zaatakowała je białą bronią”. Z podobną błędną opinią spotkać się można w innych publikacjach, jak np.: „Polacy bronili się chaotycznie, ale z sercem. Szarża Pomorskiej Brygady Kawalerii na czołgi 3 Dywizji Pancernej była jedna z rozpaczliwych, lecz zupełnie bezowocnych prób powstrzymania katastrofy". Wybuch wojny i eksterminacja ludności polskiej stanowiły część planu zmierzającego do podporządkowania Europy hitlerowskim Niemcom.
Reklama | Czytaj dalej »
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (1)
- Komentarze Facebook (...)
1 komentarz
Dodatkowo brakowało realizacji przedsięwzięć umożliwiających prowadzenie obrony okreznej miasta, rozbudowy inżynieryjne ! umożliwiającej kanaliziwanie natarcia przeciwnika i braku plutonowych i kompanijnych punktów oporu !
Czemu sievdziwic, skoro w skład I Brygady z Chojnic wchodzili żołnierze o pochodzeniu, korzeniach i bliskich w III Rzeszy !
Procedury mobilizacyjne to jedno, wywiad i kontrwywiad to drugie !
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!