Biegiem przez życie
Zbigniew Wiśniewski jest zawodnikiem Sekcji Biegowej Florian. Jest on też rekordzistą Polski w kategorii wiekowej 60-65 lat na różnych dystansach, w tym w maratonie, biegu na 15 kilometrów i w półmaratonie. Uczestnik biegu sztafetowego do Watykanu z wizytą u papieża Jana Pawła II. Dzięki pasji, jaką jest dla niego z pewnością sport, brał on udział w licznych biegach międzynarodowych.
CH24: Jak zaczęła się Pana przygoda z bieganiem?
Z.W: To była jesień 1944 roku. Pierwszy mój start to bieg na 100 metrów i zarazem pierwsze zwycięstwo. W nagrodę dostałem rakietnicę wojskową. To było moje pierwsze spotkanie ze sportem. Po wojnie przeprowadziliśmy się do Tucholi, gdzie wstąpiłem do klubu Tucholanka i tam razem ze starszym o rok bratem na przełomie 1949/50 rozpocząłem bieganie. Po wojsku poszedłem do pracy w Kołobrzegu i tam bez większego przygotowania wygrałem bieg przełajowy w Parku Nadmorskim i od tego zaczęła się moja systematyczna praca z bieganiem. Karierę sportową rozpocząłem w III-ligowym wówczas Nadwiślaninie, później dwa lata biegałem w Budowlanych Bydgoszcz i 1964 roku zaprzestałem biegania. Ożeniłem się i przeprowadziłem się do Chojnic. Miałem 20 lat przerwy. W 1984 roku zorganizowano bieg z okazji 22 lipca z Funki do Lasku Miejskiego i tam spotkałem się z kolegą Górnowiczem, Kęcińskim i Sekcją Biegową Florian i tak zaczęła się moja dalsza kariera, która trwa do dnia dzisiejszego.
Reklama | Czytaj dalej »
CH24: Czy pamięta Pan swoje pierwsze maratony?
Z.W: Tak, pamiętam. Pierwszy maraton pobiegłem w Warszawie 25 września 1994 roku. Osiągnąłem wówczas wynik 3:22:23. W następnym roku 24 września 1995 przybiegłem do mety z czasem 2:59:36. Miałem wtedy 59 lat. Rok później przebiegłem maraton z wynikiem 2:57:22.
CH24: Startował Pan w maratonach poza granicami Polski. Proszę powiedzieć gdzie? Jakie wrażenia?
Z.W: Największe wrażenie zrobił na mnie maraton w Helsinkach w 2006 roku z pamiętną wymarzoną metą na stadionie olimpijskim. Była tam taka gorączka, że nie wytrzymałem tego, ale mimo wszystko dobiegłem jako drugi w swojej kategorii wiekowej oraz bieg sztafetowy do Watykanu w 1997 na dystansie 1610 kilometrów z wizytą u papieża Jana Pawła II. Biegałem również w Lizbonie w 2003, gdzie byłem pierwszy w swojej kategorii, w Wilnie również do mety dobiegłem jako pierwszy w swojej kategorii, w Rzymie byłem drugi, a w Berlinie przekroczyłem linię mety jako piąty w swojej kategorii wiekowej. Ostatnio w maratonie pobiegłem w Pradze, gdzie byłem 13., co prawda w kategorii powyżej 65 lat. Poza tym osiem razy startowałem w Paryżu. Biegałem też w Belgii, Wilnie, Wiedniu, gdzie byłem nawet drugi w swojej kategorii wiekowej.
CH24: Największe sukcesy sportowe...
Z.W: Wszystkie starty są sukcesem. Łącznie zdobyłem 24 medale na Mistrzostwach Polski Weteranów w swojej kategorii wiekowej. Na 10 kilometrów, w maratonie i półmaratonie. W tym 13 medali złotych, 6 srebrnych, 5 brązowych. To są moje największe osiągnięcia. Na Mistrzostwach Polski Kolejarzy siedem razy stawałem na podium. Trzy razy zająłem pierwsze miejsce, cztery razy miejsce drugie. Na swoim koncie mam również starty międzynarodowe: 16 startów na różnych dystansach. Największym przeżyciem był dla mnie bieg sztafetowy z wizytą u papieża.
CH24: Gdyby miał Pan wybrać postacie spośród polskich lub światowych biegaczy, które wywarły na Panu największy wpływ - kto by się znalazł w tym gronie?
Z.W: W latach młodzieńczych idolem był Emil Zatopek, Gordon Pirie, Michael Jazi. W obecnych czasach największe wrażenie robią na mnie Etiopczycy.
CH24: Czy wyobraża sobie Pan dzień, w którym mówi „w porządku, starczy już tego biegania, zrobiłem swoje”?
Z.W: Na razie nie dopuszczam takiej myśli. Dopóki zdrowie dopisze, to nie wyobrażam sobie dnia, w którym nie poszedłbym pobiegać.
CH24: Jaki jest Pana rekord życiowy w maratonie?
Z.W: To był dzień 16 kwietnia 2000 roku z wynikiem 2:55:11. To był rekord Polski Weteranów w Dębnie. Łącznie zrobiłem 26 maratonów, z tym, że na ostatnim byłem w 2008 roku w Berlinie, gdzie ogromne wrażenie zrobił na mnie Haile Gabrier Selassie, który wygrał ten maraton, pobijając rekord świata w maratonie. W biegu tym udział wzięło 45 000 zawodników.
CH24: Czy nie miał Pan chwil zwątpienia podczas startów?
Z.W: Były takie sytuacje. Ostatnia taka sytuacja zdarzyła mi się w Pradze. Na dwa kilometry przed metą maratonu powiedziałem sobie, że chyba już więcej nie będę biegać maratonów. Największym wrogiem dla maratończyka jest upał.
CH24: Czy Pańska motywacja do treningu, do startów jest taka sama jak na początku kariery?
Z.W: W tej chwili z ręką na sercu przyznam, że moja motywacja jest jeszcze większa niż na początku. Jak byłem młody, to nie byłem tak systematyczny. Wówczas motywował mnie brat, a ja zawsze chciałem być od niego lepszy. I dla mnie motywujące do działania było to, jak pierwszy raz w życiu wygrałem z nim.
CH24: Na zakończenie naszej rozmowy, czego życzyłby Pan młodym adeptom biegania?
Z.W: Życzę młodym ludziom wytrwałości i konsekwencji w dążeniu do celu. Trzeba mieć trochę zacięcia. Dobre wyniki przyjdą z biegiem czasu. Można nie mieć talentu, ale ciężką pracą można dojść do takiego wyniku, który da nam przyjemność i satysfakcję.
CH24: Dziękuję za rozmowę.
Z.W: Dziękuję.
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (16)
- Komentarze Facebook (...)
16 komentarzy
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!