Retro wspomnienia. Coś dla podniebienia
Zaopatrzenie w pieczywo za sprawą miejscowych piekarni było udziałem następujących właścicieli piekarń : Angera i Grzybowskiego z Gdańskiej, Behnkego, Fellnera i Troki z Dworcowej, Beyera ze Strzeleckiej, Dullka i Pankanina z Młyńskiej, Meiforta z Rynku, Senftlebena z Placu Św. Jerzego i Trojanowa z Gimnazjalnej.
Coś do chleba, a więc wyroby wędliniarskie i mięso można było nabyć w licznych wówczas nazywanych rzeźnickich sklepach, wśród, których prym wiodły: Bakoś z Gimnazjalnej, Bayran, Napiontek i Wruck ze Strzeleckiej, Binder z Ogrodowej, Bohl i Tonn z Młyńskiej, Brocki i Brzeźinski z Dworcowej, Hajer z Szewskiej, Hoffman z Gdańskiej, Nehring i Szmelter, Śliwiński z Człuchowskiej, Rink z Augustyńskiej, Ruppoldt z Batorego, Stachowicz z Warszawskiej, Szamotulski z Pocztowej i Koszarowej. Wynika stąd, iż konkurencja była niezwykle silna, a charakterystyczną cechą dla masarzy była ich wysoka jakość i pilnie strzeżona receptura, a wśród klientów znajdowali się i tacy, którzy po degustacji wyrobów stwierdzali, gdzie została dana wędlina nabyta. Obecnie ta sztuka dla klienta jest nieosiągalna a nawet nie leży w strefie marzeń. Skoro mowa o jedzeniu, to gdzie lepiej było można się posilić jak w licznych restauracjach, które w tamtych czasach cieszyły się sporym powodzeniem,, a wśród nich te najbardziej uznane. Należały do: Biedy – dworzec, Brockera – Plac Jagielloński, Heinrycha – Człuchowska, Januszewskiego, Jażdżewskiego – Plac Królowej Jadwigi, Jasnocha i Kaźmierskiego przy Rynku, Kalkisteina, Leszczyńskiego przy Strzeleckiej, Kiczki – Młyńska, Łyczywka i Jlera, Natha przy ulicy Człuchowskiej, Rychtera, Smeji i Shutta – Dworcowa oraz Węsierskiego przy Batorego. Każda z przytoczonych tu restauracji miała charakterystyczną dla siebie kuchnię jak i klientelę, o czym świadczą niektóre zachowane do obecnych czasów rachunki.
I dla ducha...
Amatorzy dymka mieli możliwość zaopatrzyć się w ulubione gatunki tytoni, czy „Belwederów” u Bethkego i Hucttera, Kaźmierskiego, Kosiedowskiego przy Gdańskiej, Góreckiego – Młyńska i Weilandta przy ulicy Człuchowskiej. Zwolennicy połączenia dymka z czymś mocniejszym – chętnie udawali się do wyszynku trunków Ludwiga i Pruskiego przy Gdańskiej, Rinków i Szymczaka przy Rynku. Natomiast sklepy zaopatrywały się hurtowo w Zakładach Przemysłowych Winkelbausen – oddział w Chojnicach, mając przy tym do wyboru rodzimą fabrykę wódek i likierów Kaźmierskiego i spółki przy ulicy Ramy.
Warto przytoczyć notatkę o zwiedzaniu przez członków P.T. K. Zakładów A. Kaźmierskiego. „W ubiegłym Tygodniu Polskie Towarzystwo Krajoznawcze w ilości 30 osób zwiedziło i podziwiało miejscową fabrykę win i wódek, oraz hurtownie kolonialną, której właścicielem jest znany kupiec p. A. Kaźmierski. Niechaj wszyscy żałują, którzy z tej okazji nie korzystali, bo rzeczywiście było co oglądać i z pewnością dużo mieszkańców miasta Chojnice nie wie, jak poważnie i wzorowo urządzone jest przedsiębiorstwo, które w naszych murach się znajduje. Zresztą z pewnością jeszcze wszyscy pamiętają niedawno obchodzony 100 letni jubileusz tej firmy. Wypada też z tego miejsca podziękować p. Kaźmierskiemu za rzeczywiście polska gościnność, którą zwiedzający tak szybko nie zapomną o wyrobach jego, zwłaszcza Jubileuszowym koniaku i winach własnego wyrobu, jak Wermonth i Wiśniak, których smak jest ponad pochwały. Zachwyceni byliśmy tez uprzejmością kierownika p. Musiała, który nam obszernej informacji nie skąpił i wyrażamy jemu nasze specjalne podziękowanie„
Dodać można, że ci którzy przesadzili nadużywając napojów wyskokowych mogli śmiało liczyć na wytwórnię wód mineralnych Burczyka z Dworcowej Nickaua i Daszkowskiego z Angowickiej.
Reklama | Czytaj dalej »
(Na podstawie ksiąg adresowych Polski i miasta Chojnice z lat 1927 – 1929, 1932, 1937. Archiwalnych wydań „Dziennika Chojnickiego” i „Dziennika Pomorskiego”. Ze zbiorów własnych).
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (2)
- Komentarze Facebook (...)
2 komentarze
Czytając, wspominam mój "udział"-po wojnie wraz z Dziadkiem w restauracji Smeji {naprzeciw młynów} i czerwone raki, które wtedy były olśnieniem. Po wojnie w pobliżu chodziłem z Babcią do rzeźników Stachowicza, mówiło się Theusa i Hakerta, przed piekarnią Troki{ w muzeum był jego łańcuch króla Bractwa Kurkowego} gdzie wszyscy z okolic nosili ciasta do wypieku .
W obiegu starszych ludzi często zamiast konkretnego sklepu wymieniało się nazwiska w/w kupców i rzemieślników.
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!