Do miasta raz zjechał na dzień wielki cyrk...
…i niestety nie zrobił furory wśród chojniczan.
Przynajmniej popołudniowa jego prezentacja nie przyciągnęła do namiotu tłumów. Mało brakowało, a wszyscy pomieściliby się na krzesełkach w loży. Nic dziwnego. Chwyt marketingowy, polegający na bezpłatnym bilecie dla dwójki dzieci, które przychodzą z opiekunem, już chyba nie działa. Nie działa, bo opiekun musi wyciągnąć z kieszeni minimum pięćdziesiąt złotych. I to za samo wejście. A w środku popcorn za pięć złotych i świecące pałeczki za...15. Najtańsza pamiątka z cyrku kosztowała 3 zł. To czerwony nos klowna z gąbki. Zupełnie niepotrzebny, bo i bez tego kawałka gąbki wszyscy widzowie mieli czerwone nosy, ale z zimna. Mimo tego, iż przy wejściu do cyrku (tam gdzie należało zostawić wspomniane wcześniej minimum pięć dych), wisiała kartka z informacją , że cyrk jest ogrzewany, to z prawdą nie miało to wiele wspólnego. Jedna nagrzewnica przy wejściu sprawiła tylko, że dotąd skuta mrozem ziemia, zamieniła się w breję. Publika marzła i mnie osobiście nie rozgrzało nawet bicie braw, do którego nawoływał prowadzący przedstawienie.
Reklama | Czytaj dalej »
Gorąco zrobiło się przez chwilę, kiedy wykonujący akrobacje na motorze – przystojny Roberto zdjął koszulkę. Rozległ się kobiecy pisk, świadczący o tym, że sporą część publiczności musiały stanowić młode mamy, które chociaż przyszły ze swoimi pociechami, również miały przez kilka minut na czym zawiesić oko. Zdecydowanie Roberto był OK. Nawet bardzo OK. Wraz z jego zniknięciem ponownie powiało chłodem, a nawet można było poczuć dreszcz… emocji, kiedy na scenę wbiegły trzy bengalskie tygrysy. Na szczęście od publiczności dzieliła je metalowa klatka. Jednak oczyma wyobraźni widziałam jak kociaki ogarnia nagle szał i rzucają się na swoją treserkę, która razem z nimi dała się zamknąć w owej klatce. A swoją drogą, w cyrku było tyle zwierząt, że aż dziwne, iż przed wejściem nie odbyła się żadna pikieta. Podobno, mówi tak Radek Sawicki, teraz to już nie ma z kim przypiąć się do drzewa.
I o dziwo, właśnie to z czego już dawno wyrosłam, czyli klowni, byli rewelacyjni. Czesia nie mogę się czepiać. Spodobali mi się klowni!!! Ale cyrk.
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (10)
- Komentarze Facebook (...)
10 komentarzy
zależy, po której myślisz stronie mocy myślisz, że jestem ja?
do "ja":
Pokazy zwierząt w naturze to masz w zoo. W cyrku zwierzęta są uprzedmiotowione, ich cała egzystencja podporządkowana jest temu, by na nich zarobić.
Nie mam pojęcia, co niby jest fajnego w oglądaniu np. "ujarzmionych zwierząt". W normalnych warunkach rozszarpałyby tych treserów jeszcze zanim by powiedzieli grzeczny kotek... przypominałoby to bardziej walki na śmierć i życie, kolejną pożal-się-boże rozrywkę. No ale jeśli chodzi o cyrk, to dobrze wiadomo, że zwierzętom od małego robi się wodę z mózgu. Co jest więc fajnego w patrzeniu na zwierzę, które ma okaleczone instynkty? Lepiej sobie zrób fotomontaż w photoshopie, będzie miało to tyle samo wspólnego z rzeczywistością, co cyrk.
A zwierzęta i cyrk to coś nierozerwalnego. U Niemców, którzy są taki proekologiczni, 95 % cyrków ma w swoich programach występy zwierząt i Niemcy nie rzucają się jak nasi pseudo ekolodzy.
W dzisiejszych cyrkach już nie ma tresur - są pokazy zwierząt, podczas których zwierzęta robią to samo co w naturze. Żadnych skomplikowanych numerów. No i te zwierzęta nie są wyrwane z natury - pochodzą z niewoli, mają paszporty, a cyrki są pod stałą kontrolą Powiatowych Lekarzy Weterynarii.
Każdy, kto ma choć odrobinę rozumu, zanim zacznie sypać tekstami o złym traktowaniu zwierząt przejdzie sie zobaczyć te zwierzęta na zapleczu cyrków - a i wizyta na programie by się przydała, bo co niektórym wciąż się wydaje, że tygrysy skaczą przez ogień, a słonie stają na głowie - a to przecież WIERUTNA BZDURA !!
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!