Rękopis sprzed lat... (cz.2)
Został znaleziony w Łęgu na strychu domu rodziny Kujawskich, spadkobierców Józefa Kujawskiego, który 113 lat temu zapisywał te kartki. Notatki w nim prowadzone są od 12 września 1893 r. do czerwca 1896 r. Stanowiły one odpisy korespondencji wysyłanych do „Gazety Gdańskiej”. Zapiski pozwalają nam poznać stronę życia społecznego w naszym regionie u schyłku XIX w., a w szczególności walkę o polskość pomorskiej wsi w obliczu germanizacji.
9 sierpnia
„Żniwa w naszej okolicy są już na ukończeniu. Pogoda sprzyjała, więc zboże suche zebrano do stodół. Pierwszy omłot żyta nie wydał tak dobrych wyników jak roku zeszłego. Za to udały się jarzyny, a zwłaszcza groch. W przeszłą środę 1 bm. wybuchł pożar w Klaninach. Ogień podłożyła złośliwa ręka w czterech miejscach w stodole właściciela Szablewskiego, która się do szczętu spaliła. Zginęła też jałówka, której nie zdołano wypędzić. Zaledwie ogień tam ugaszono i ludzie rozeszli się do domów, wybuchł znów ogień w szopie właściciela Łepka, która spłonęła. Gospodarz Wąs poszedł na ratunek, ale w tym czasie jednak położono w jego stodole na klepisku ogień pod furą żyta. Ogień się tak szybko rozszerzył, że nie było go można ugasić. Stodoła wraz ze zwiezionym sprzętem, szopa pełna siana, 8 świń, jałówka i wszystkie narzędzia spłonęły. Na drugi dzień znów podłożono ogień w szopie właściciela Zielińskiego, który także całe zabudowanie zniszczył. Ludzie w tej wiosce są przerażeni i niepewni życia, niektórzy nawet w polu nocują, aby życie swoje ratować. Podpalacza dotąd nie wykryto.
1 września roku 1894
Zjawili się tutaj młodzi złodzieje, którzy w nocy 23 bm. okradli kupca W. Wybili okna, weszli do składu i skradli 18 mk z kasy, 2 pudełka cygar i nieco innych towarów. Podejrzenie padło na dwóch parobków 16 – 18 lat, którzy na drugi dzień poczęli dużo cygar palić. Wydaje się, że to byli ci sami złodzieje, którzy po nocach wkradali się do sadów kradli owoce i króliki z chlewów. Przed niejakim czasem rzucali jakiś rzezimieszkowie kamieniami do drzwi wdowy K., aby ją wystraszyć, a pewnemu gospodarzowi wytłukli w oknie szyby kamieniami. Rzezimieszków tych jeszcze nie wykryto.
Reklama | Czytaj dalej »
15 września roku 1894
Odpust Najświętszej Maryji Panny przypadający na zeszłą niedzielę odbył się bardzo uroczyście. Przybyło bardzo wiele ludzi z sąsiednich parafii, niektóre rodziny od 4 – 5 mil drogi. Także kilka księży przybyło do pomocy przy spowiadaniu. Już dawno nie było tak wiele ludzi na odpuście jak ubiegłą niedzielę, tak że nasz obszerny kościół był przepełniony i wielu musiało stać poza kościołem. Bardzo przyjemnie było słuchać, jak śpiewacy i śpiewaczki na chorze pieśni na cztery głosy śpiewali. Aż się serce radowało, że się tak dobrze wyuczyli. Niech im Bóg ten piękny śpiew szczęści.
20 września roku 1894
W przeszły czwartek poszła pewna gospodyni w pole wybierać kartofle i wzięła ze sobą 3 - letnie dziecko. Posadziła je, aby się bawiło. Lecz dziecko zaczęło się bawić po swojemu i odeszło kilka kroków od matki, która to nie zauważyła. Nareszcie poszło aż do rowu z wodą, gdzie bawiło się tak długo, aż wpadło do wody i utonęło. Matka obejrzawszy już dziecka nie zauważyła, więc zaczęła go szukać i znalazła utopione w wodzie. Mimo starań nie można już było dziecka do życia przywieźć. Mają teraz owi rodzice wielki smutek. Niech to będzie przestrogą dla tych matek, które biorąc dzieci w pole, nie dają na nich baczności.
W pewnej miejscowości grasuje zaraza między gęsiami, niczym cholera. Skoro gęś zapadnie na tę chorobę, w kilku godzinach już jest po niej. W wiosce L. zapłaciło kilku kupców karę za to, że podczas rewizji mieli fałszywe wagi, które im zabrano.
16 października roku 1894
Mamy rodziców, którzy wysyłają swoich synów w daleki świat po to, aby dużo zarabiali. Ale takie rachuby często zawodzą, bo gdy synalek do Westfalii się dostanie, zapomina o rodzicach, a używa świata, póki służą lata. Pewni rodzice tak sobie postąpili, a synek ich w dalekim świecie o rodzicach zapomniał. Dopiero, gdy wzięli go do wojska, znów trafił do rodziców, zaczął ich przepraszać, prosił, aby mu wybaczyli i zlitowali się przysyłając paczkę lub kilka marek. Prawdą, że nie wszyscy tacy. Są i poczciwi, którzy grosza oszczędzają i przysyłają rodzicom. Znam taki przypadek, że syn rodzicom 250 mk w roku przysłał. Syn pewnych pracowitych rodziców był dwa lata na robocie w Westfalii, potem służył dwa lata w wojsku, a gdy jako rezerwista miał wrócić, doniósł rodzicom, że na ten a ten dzień przybędzie. Matka uradowana wyszła naprzeciw synowi, ale go poznać nie mogła, bo ją przywitał po niemiecku: „Na Mutter leben Sie noch”. Zrobiło się matce ciężko na sercu, a gdy mu to powiedziała rzekł: „Ich habe polnisch vergessen, nur Deutsch kann ich sprechen”. Tak przez cztery lata się zmienił, że trudno mu się z rodzicami rozmówić. To skutek gonienia po świecie za groszem. Niech Bóg broni, co się z tymi ludźmi na obczyźnie dzieje. Własnej mowy ojczystej się wypierają, choć po niemiecku licho gadają. Wszystko to zaś z powodu mamony.
22 października roku 1894
Grunt we wielkiej wsi kościelnej z dworcem kolei, dom mieszkalny, stajnia, stodoła, roli około 5 morgów, stosownie dla rzemieślnika, kapitalisty, pebsjowanego urzędnika, biegłego w piórze – tanio zaraz do odsprzedania. Bliższe szczegóły poda Fink w Łęgu, pod Czarnowodą. Long, bei Schwarzwasser, Westpreussen.
Przed dwoma tygodniami wyszedł obywatel P. B. w pole, a widząc przy końcu swego gruntu kury i gęsi, począł je zganiać. Sąsiad jego mocno się na to oburzył i wraz z synami uderzył na właściciela B., którego mocno poturbowali. Żona jednego z synów sąsiada podążyła na miejsce bójki, lecz zamiast sąsiada B. uderzyła noszami do wody w głowę własnego męża i silnie go zraniła. Będzie stąd proces, bo właściciel B. poszedł do lekarza, który mu wystawił świadectwo i udał się do sądu.
3 listopada
Przed niedawnym czasem umarł po krótkiej chorobie uczciwy obywatel śp. J. Lipski, człowiek tutejszego Towarzystwa Oświaty. Członkowie towarzystwa bardzo licznie się zebrali, także wielu gospodarzy, aby oddać zmarłemu ostatnią przysługę. Członkowie trzema rzędami odprowadzili zwłoki śp. J. Lipskiego na wieczny spoczynek. Nieboszczyk był jednym z najzacniejszych tutejszych obywateli, w całej okolicy bardzo znanym, był gorliwym, pracowitym i rzędnym gospodarzem, toteż gospodarstwo swoje pozostawił w dobrym stanie. Służył wiernie kościołowi, przez kilka lat był prowizorem kościoła a także dozorcą gminy, za co go teraz wszyscy szczerze żałują. Stroskanej rodzinie zasyłamy szczerze współczucia, a śp. J. Lipskiemu racz dać Panie wieczne odpoczywanie a światłość wiekuista niechaj mu świeci na wieki wieków”. cdn.
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (5)
- Komentarze Facebook (...)
5 komentarzy
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!