Brunka kandydatem na burmistrza
Niespodzianki nie było. Dziś Projekt Chojnicka Samorządność ogłosił, że ich kandydatem na burmistrza w przyszłorocznych wyborach jest Mariusz Brunka. Do wyboru w głosowaniu mieli jeszcze Marcina Wałdocha.
- Miasto bez synekur. Samorządność bez pozorów - tak w skrócie Mariusz Brunka określił swój program. Jego szczegóły będzie przedstawiał w blokach tematycznych na comiesięcznych konferencjach. Wtedy też zostaną przedstawieni kandydaci na radnych i na wiceburmistrza, co jest pewną niespodzianką. Po pierwsza Brunka zapowiedział, że złoży oświadczenie, iż będzie ubiegał się maksymalnie o dwie kadencje. - Każda władza psuje – stwierdził. Po drugie nazwisko swojego ewentualnego zastępcy poda już niedługo. Zagwarantował, że jeśli wybory wygra, to będzie tylko jeden wiceburmistrz. - Dwaj nie są bardzo potrzebni. Czy stać nas na synekury? Na pewno nie - powiedział. Stowarzyszenie wyliczyło, że dwaj zastępcy to koszt ponad miliona złotych na kadencję. Plany Projektu Chojnicka Samorządność wychodzą poza Chojnice. Chcą zbierać podpisy pod obywatelską inicjatywą ustawodawczą, w której właśnie będzie zapis, że zastępca burmistrza będzie wybierany razem z nim. - Najpierw musimy zdobyć tysiąc podpisów w Chojnicach i złożyć projekt do marszałka. Potem 100 tysięcy kolejnych w ościennych powiatach w województwie – opisywał członek PChS-u. Procedura potrwa w najlepszym wypadku dobrych kilka miesięcy, a pierwszy krok to zarejestrowanie komitetu. Jeszcze więc długa droga przed inicjatorami.
Reklama | Czytaj dalej »
Do wiosny Mariusz Brunka chce mieć gotowy program wyborczy. Dziś przedstawił jego zręby. Oprócz dwukadencyjności, to upodmiotowienie rady miejskiej. - Radni głosować mają według własnego sumienia, a nie zgodnie z kaprysami burmistrza – zapowiedział Brunka, a jego zdaniem właśnie tak się dzieje, że poddawani są naciskom. - Mam telefony od radnych i skarżą się, że nie są szczęśliwi delikatnie mówiąc – opisywał. Rajcy mają być samodzielnymi decydentami, a liczba komisji w radzie ma być ograniczona do minimum. A co stałoby się w ratuszu, gdyby kandydat PChS zasiadł w burmistrzowskim fotelu? - Organizacja pracy musi się zmienić przez ograniczenie organów kierowniczych i większe oparcie o zwykłych urzędników. Korona z głowy nie spadnie dyrektorom, jeśli poza rozdzielaniem i dozorowaniem pracy, sami zrobią jakiś temat od początku do końca – opisywał Brunka.
Kandydat PChS-u niejednokrotnie wypowiadał się krytycznie o decyzjach podejmowanych przez burmistrza. Dziś nie było inaczej. - Finster nie jest takim aniołem, jak się wydaje. Nie nadaje się do dyplomacji. Nie jest zdolny do przyjmowania propozycji – ocenił. Sam przyznał, że dyskusję podejmie z każdym kandydatem. - Lubię ludzi i nikogo nie skreślam – opisał sam siebie. Koleżanka ze stowarzyszenia Marzenna Osowicka o Brunce wypowiadała się ciepło. Chwaliła za empatię, wiedzę prawniczą i aktywność społeczną. Ale dostało mu się też za czarny humor, nie zawsze na miejscu. - Mały, ale wielki duchem – skwitowała. - W dowodzie mam wpisane wysoki – poprawił kandydat PChS-u na włodarza. Pełni funkcję kanclerza w PWSH „Pomerania” i prezesuje Fundacji Fuhrmanna.
Czy nowa osoba na politycznej scenie ma w ogóle szanse stanąć do walki z burmistrzem urzędującym czwartą kadencję? Zdaniem politycznego adwersarza burmistrza ludzie chcą zmian, ale się ich boją. - Mieszkańcy Chojnic uświadamiają sobie, że w biednym mieście żyjemy. Jeżeli nie zachęcimy do nowej idei, to będzie jak zawsze – stwierdził.
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (247)
- Komentarze Facebook (...)
247 komentarzy
Dobrze, że to nie średniowiecze, bo zapewne większość z PCHS ruszyła by na krucjatę.
Zdrowa konkurencja jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziła, niestety w obecnym systemie nie ma na nią szans.
1.-...Jak i czy obecnie rządzący Chojnicami potrafią wybudować alternatywne drogi w Chojnicach... ...Dlaczego nie zacznie się od ronda Kardynała Stefana Wyszyńskiego, wtedy byśmy mieli po dwa pasy ruchu w każdym kierunku, ułatwiło by to ruch aż do obwodnicy Chojnic, a jak by się postarać to alternatywną drogę ulicą Wyszyńskiego w której też by mogły powstać po dwa pasy ruchu w każdym kierunku do ulicy Człuchowskiej w której budując rondo i by było połączenie z ulicami osiedla Asnyka, a z tamtą połączyć wystarczyło by z ul. Bytowską i byśmy mieli alternatywny objazd do Charzykowy, Szpitala, osiedli zlokalizowanych wokół Szpitala, a rondo Wyszyńskiego rozbudować dodając prawo i lewo skręty. No i wybudować zjazd z obwodnicy, który został rozebrany, zamiast go zostawić, który istniał z drogi wojewódzkiej 212, taki sam fragment zostawiona z przeciwnej strony obwodnicy przy istniejącej stacji paliw i byśmy mieli alternatywę dla zachodniej obwodnicy Chojnic. A tak będziemy mieli tylko podrzędną drogę w ul. 14 lutego, a tak byśmy mieli rozładowanie korków w mieście i rozładowany ruch, co by ułatwiło życie mieszkańcom Chojnic...
2.- Propozycja do obecnie rządzących miastem Chojnicami... ...jak chcą wybudować kolektor deszczowy w ulicy 14 lutego, to niech wybudują go o większy przekroju niż obecnie zaprojektowany i do niego podłączą istniejące kolektory deszczowe z osiedla kolejarz jako alternatywny kolektor zrzutowy dla wód opadowych z osiedla kolejarz do rowów wód opadowych, które doprowadzają wody do parku tysiąclecia, łąki w okolicach osiedla kolejarz i osiedla przy ul Prochowej...Tym bardziej, że istniej możliwość podłączenia kolektorów z ul. Pomorskiej, Władysława Jagiełły, Bolesława Chrobrego... Powodzenia Pozdrawiam Łukasz S. Przedyskutujmy ten problem gospodarczy Chojnic...i w prowadźmy najlepsze rozwiązanie gospodarcze użyteczne dla szerszego grona mieszkańców, a nie tylko wybranych...By żyło się lepiej wszystkim...
Pozwolę obie na analizę jak to się przedstawia u nas. Przepraszam za długi wpis ale pewnych spraw nie da się ująć w trzy słowa.
Burmistrz pełni funkcję 15 lat. Na początku była energia i zapał do pracy. Miasto się zmieniało, a my się cieszyliśmy. Infrastruktura, nowe projekty. Spokojny zarządzający miastem, skoncentrowany na zadaniach.
Co mamy obecnie. Burmistrz się wypala, praca go już chyba męczy, staje się impulsywny i nie zawsze panuje nad emocjami. Brak dialogu z jednym ze stowarzyszeń spowodował, iż uaktywnili się politycznie nie widząc innej drogi rozwiązania patowej sytuacji jaka powstała, a z kolei jaka ich zapewne zaskoczyła. Na początku drogi był dialog między ratuszem a niektórymi członkami stowarzyszenia. Z czasem się to zmieniło, aż powstała wrogość.
O co chodzi ludziom z PChS. Z wiedzy zaczerpniętej z internetu jednoznacznie wynika, iż główną działalnością stowarzyszenia jest działanie prospołeczne i proobywatelskie. Wyczuleni na krzywdę jednostki i również dbający o rozwój ogółu (przykład: inicjatywa obywatelska, która utknęła w martwym punkcie jak się okazuje przez radnych). Co takiego jest złego w tym, żeby mieszkańcy posiadali uprawnienie do przedkładania władzy samorządowej projektów uchwał. Czegoś się obawiają? Dzięki aktywności PChS istnieje nadal stragan przy pl. Piastowskim. Ówczesny Przewodniczący Stowarzyszenia wystosował do Rady Miejskiej pismo w tej sprawie. Stowarzyszenie zaanagażowało się w sprawę mobbingu w jednej ze szkół. Sprawa niestety napotkała na mur w ratuszu. Jednak z tego co pamiętam utworzono procedury antymobbingowe. Ale nic poza tym, ponieważ burmistrz publicznie się wypowiedział, iż żadnego mobbingu w szkołach nie ma (czy przeprowadzono postępowanie wyjaśniające przez osoby lub jednostki bezstronne?). Wielu z nas jednak słyszy co innego, ponieważ mamy nauczyciela w rodzinie albo wśród znajomych. Jednak to najwyraźniej jest bez znaczenia. Tego muru PChS najwyraźniej nie przebije, bo nie ma woli wyjaśnienia jak faktycznie wygląda ta sprawa. Ale podjęło próbę i nie wiem czy złożyli "broń".
Jako społeczeństwo też czujemy się wypaleni i zmęczeni. Życiem, rzeczywistością, politykami. Mamy świadomość manipulacji przez tych, którzy walczą o nasze głosy. My jednak im już nie wierzymy i przestajemy być aktywni nie uczestnicząc w wyborach. Tylko nie widzimy, że dzięki biernej postawie dajemy przyzwolenie na to, co jest. Ponieważ zwolennicy starego idą na wybory, bo to jest w ich interesie. A my pozostali zwykli obywatele przestaliśmy wierzyć w swój interes i przestaliśmy wierzyć w to, ze coś się zmieni, że my możemy coś zmienić. Narzekamy na stare i dajemy mu kolejną szansę, a potem znowu narzekamy. Jakieś błędne koło. Niestety każda władza psuje. Tu nie trzeba posiadać specjalistycznego wykształcenia by to dostrzec.
Sąd w Chojnicach bije rekordy. Przez dwa lata nie był w stanie stwierdzić, czy burmistrz zakłócał demonstrację. Dwieście stron akt sądowych zapisano na nic.
- Co z tego, że byłem uczniem w szkole pana F.? - mówi Radek S. - Czas na zmianę w fotelu burmistrza.
- Co z tego, że byłem uczniem w szkole pana F.? - mówi Radek S. - Czas na zmianę w fotelu burmistrza.
Przeczytaj więcej
Sąd nie zdążył z wyrokiem dla burmistrza Arseniusza F.
Burmistrz Chojnic Arseniusz F. uniknął wyroku. Fortelem?
Normalnie, jak to w Polsce
Radosław S.i, chociaż dawno już stuknęła mu trzydziestka, nie wyparł się sympatii do anarchizmu i ostrej muzyki. Trzy lata mieszkał w Irlandii, ale zatęsknił za rodzinnym miastem. Angażuje się w ekologię, współpracuje z radykalną Inicjatywą Pracowniczą. Nic więc dziwnego, że jego stowarzyszenie Wspólna Ziemia, wespół z dwoma innymi organizacjami, postanowiło zaprotestować przeciwko forsowanej przez burmistrza prywatyzacji. Sprawa była delikatna - sprzedane miało zostać ostatnie miejskie przedszkole.
Na dwa mikrofony
S. złożył wszystkie kwity potrzebne do demonstrowania i 10 września 2011r. w południe wraz z kompanami przyjechał na Stary Rynek w Chojnicach.
Ale nie byli tam pierwsi. Kwadrans wcześniej na rynku pojawił się burmistrz Arseniusz F. Instruktor muzyczny z domu kultury rozstawił dwa 140-watowe głośniki. Burmistrz zaproponował przez mikrofon dialog. - Na równych prawach - zastrzegł. - Każda strona będzie mówiła przez godzinę.
S. poszedł się przywitać z F., ale zastrzegł, że dialog może prowadzić podczas sesji Rady Miasta, a na Rynek przyszedł protestować. Zresztą zatwierdzony wcześniej harmonogram demonstracji nie przewidywał miejsca dla burmistrza. Przemawiać mieli ludzie z Wspólnej Ziemi, Stowarzyszenia Arcana Historii i gość z Inicjatywy Pracowniczej.
Czytaj też: Nie ma jeszcze wyroku w sprawie Wspólna Ziemia kontra burmistrz
F. nie dał za wygraną i chwilę później gościom okolicznych ogródków piwnych i nielicznym spacerowiczom zaserwował całkiem zabawny spektakl, zwłaszcza wówczas, gdy pomiędzy panów z mikrofonami wkroczyła defilada harcerzy z orkiestrą dętą.
Uciążliwe zamieszanie
Protestujący wezwali policję, aby ta uciszyła burmistrza. F. ogłosił jednak, że komenda wydała mu pozwolenie na spotkanie z mieszkańcami na Rynku i chętnie wykorzysta je na spotkanie z organizacjami pozarządowymi, na przykład ze Wspólną Ziemią i Arcanami Historii. Funkcjonariusze przyjęli zgłoszenie, po czym na wszelki wypadek po dżentelmeńsku ulotnili z Rynku.
Zdesperowani protestujący protestowali więc dalej do jednego mikrofonu, a burmistrz na żywo komentował ich wystąpienia do drugiego.
W demonstracji wzięło udział kilkanaście osób, nie licząc tych z ogródków piwnych.
Policja nie dopatrzyła się powodu, aby karać burmistrza, więc wniosek o ukaranie burmistrza podpisali Radosław S. i Marcin W., prezes Stowarzyszenia Arcana Historii. Obaj panowie uznali, że F. winien jest uciążliwego zakłócania przebiegu zgromadzenia publicznego.
Zobacz: Obywatel kontra władza. Dziś finał sprawy Wspólna Ziemia kontra burmistrz
Sędzia Radosław W. w pełni podzielił ten pogląd i nałożył na burmistrza 300-złotową grzywnę. F. z postanowieniem sądu się nie zgodził, więc rozpoczął się regularny proces. Zgodnie z procedurą, tym razem sprawą nie mógł już zajmować się sędzia W., i tu zaczęły się schody. Wszyscy inni sędziowie złożyli wnioski o wyłączenie ich ze sprawy: okazało się, że troje utrzymuje kontakty towarzyskie z F., jedna z sędzin przyprowadza dziecko na zajęcia plastyczne do żony S., a ostatni z sędziów akurat był świadkiem zdarzenia, więc sądzić mu się nie godzi.
Pozycja membrany
Ostatecznie sprawę przydzielono sędzi Annie J. Ta umorzyła sprawę ze względu na nieobecność S. Tyle że S. uprzedzał sąd o swojej nieobecności w związku z koniecznym wyjazdem za granicę. Argumentację tego ostatniego podzielili rozpatrujący odwołanie sędziowie ze Słupska, a więc sprawa wróciła do Chojnic.
Tym razem o ewentualnej winie burmistrza orzekać miał sędzia wydziału cywilnego Tomasz B. Ten wnikliwie przesłuchał świadków, przeanalizował mapkę sytuacyjną, kąt ustawienia membran głośnikowych, moc głośników.
- Ja również czuję się pokrzywdzony - argumentował przesłuchiwany burmistrz. - Jeden z uczestników protestu podszedł do mnie na odległość kilkunastu centymetrów i nazwał mnie palantem albo pajacem.
Wolność gwarantowana
Sędzia B. swoje spostrzeżenia spisał na 12 stronach uzasadnienia. Uznał, że zachowanie burmistrza było "realizacją konstytucyjnie gwarantowanej wolności wyrażania swych myśli i poglądów”. Ponieważ zgromadzonych na Rynku nie było wielu, każdy mógł stanąć pod odpowiednim głośnikiem - argumentował.
Sądowi Okręgowemu wystarczyły trzy strony, aby nie zostawić suchej nitki na wyroku z Chojnic. "Niezrozumiałe, a wręcz nieuprawnione” napisano w uzasadnieniu o stanowisku zajętym przez B.
Sprawa ponownie wróciła więc do pierwszej instancji, tym razem do sędziego sądu pracy - Krzysztofa K. Ten jednak nie miał okazji wydać wyroku. Na wrześniowej rozprawie nie pojawił się adwokat burmistrza Wojciech S. Jak twierdzi, w kalendarzu miał inne, wcześniej wyznaczone rozprawy. Ponieważ mecenas nie ustanowił zastępstwa (jak czynił to wcześniej), sądowi pozostało spytać Arseniusza F., czy zgodzi się wystąpić bez adwokata. Burmistrz nie wyraził chęci.
Przeczytaj: Burmistrz Chojnic Arseniusz F. uniknął wyroku. Fortelem?
Kolejnego terminu być już nie mogło, bo minęły równo dwa lata i sprawa się przedawniła. Kosztami obrony burmistrza sąd obciążył Wspólną Ziemię.
Zamach na cara
Okna z gabinetu burmistrza wychodzą wprost na Stary Rynek: - To było dla mnie bolesne doświadczenie, zwłaszcza że Radek to mój były uczeń, któremu zawsze starałem się pomóc, jeszcze w czasach, gdy organizował punkowe koncerty. Teraz zakumplował się z ludźmi, którzy mają ambicję samorządowe. To jest dziwna koalicja, bo Radek uchodzi za anarchistę, a Marcin W. z Arcanów - za narodowca.
Arseniusz F. przyznaje, że nie zawsze udaje mu się panować nad emocjami: - Jestem impulsywny, nie potrafię znieść jak ktoś publicznie opowiada bzdury! Wiedziałem, że podczas tego protestu będą opowiadane głupoty, więc musiałem zareagować. W Chojnicach zastosowaliśmy model podpatrzony w Niemczech i w Holandii. W efekcie 82 procent dzieci ma miejsce w przedszkolach, jestem dumny z naszego systemu. Przedszkole "Skrzaty” sprywatyzowaliśmy po to, żeby uwolnić je z ograniczeń, jakie narzuca karta nauczyciela. Ci, którzy straszyli, że w sprywatyzowanym przedszkolu nie będzie miejsc dla niepełnosprawnych dzieci, powinni sami się przekonać. Mamy dziś w "Skrzatach” 30 niepełnosprawnych dzieci, a rodzice są zadowoleni ze zmian.
Czytaj także: Stowarzyszenie Projekt Chojnicka Samorządność idzie po władzę
Radek S. mieszka w bloku na przedmieściach Chojnic: - Nie wiem, czemu ma służyć to przypominanie, że byłem uczniem burmistrza? Mam się wzruszyć? Owszem, chodziłem do technikum, w którym Arseniusz F. był dyrektorem, ale to było wieki temu. Zresztą nawet nie miałem z nim zajęć. A według naszej wiedzy sytuacja w "Skrzatach” się pogorszyła, grupy są zbyt duże, zgłaszali się do nas niezadowoleni rodzice.
S. nie kryje, że z chęcią widziałby zmianę w fotelu burmistrza: - Cztery kadencje to przesada. Jeśli wygrałby nasz kandydat, zapowiedzieliśmy z góry, że wycofa się po dwóch kadencjach, żeby nie powstał taki sam zakrzepły, betonowy układ. Nie chcemy, żeby rządy w mieście wyglądały tak jak dotychczas: car F. i dworzanie.
Następnym razem nie pójdę
Ale walka z obecnym burmistrzem nie będzie łatwa. F. w wyborach bije rekordy. Burmistrzem jest od 1994 roku, a w ostatnich wyborach poparło go 84 proc. wyborców. Nic dziwnego, udało mu się sporo - dla wielu samorządów położone z dala od wielkich ośrodków zadbane i w miarę zamożne Chojnice są wręcz synonimem sukcesu.
Przeczytaj: Komisja rewizyjna odrzuciła skargę na burmistrza Chojnic
Ale czy cztery kadencje? Opozycja twierdzi, że burmistrz coraz trudniej znosi krytykę.
- Chciałbym porządzić jeszcze jedną kadencję - zapowiada F. (rocznik 1965). - Lubię tę pracę. Byłoby 20 lat. Mógłbym spełnić wszystko to, co obiecałem.
W każdym razie pojedynków na mikrofony burmistrz nie zamierza powtarzać:
- Popełniłem błąd. Drugi raz nie poszedłbym na Rynek. Ale z prawnego punktu widzenia tego wyroku nie ma.
Czytaj więcej o:Arseniusz F. PChS Radek S. Wspólna Ziemia
źródło: http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20130928/REPORTAZ/130929434, 2013.09.28. Powodzenia Pozdrawiam AS
rządny władzy i przemądrzały
Zdepczę każdego przeciwnika swego
on nawet nie zauważy tego
Naród mam w garści i robię co chcę
bo tak ma być, bo ja tego chcę
Obywatel nic dla mnie nie znaczy
niech siedzi w domu i nie kozaczy
A jak się wkurzę to was zadłużę
a wy i tak będziecie mi służyć
On w glorii i chwale też będzie przypinał medale
Wprawdzie będą to członkowie PChS ale jeb….to pies
Bo idą nowe czasy na które nabiorą się kut….sy
I nie jest to bajka jak bieda ściśnie wam jajka
A wy w owczym pędzie będzie mówić - co teraz będzie?
A morał wynika z tego taki, ze kandydat byle jaki.
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!