Burmistrz neguje opinię RIO
- Interpretacja RIO moim zdaniem jest nielogiczna, bo każe dwa razy płacić za to samo - mówi burmistrz Arseniusz Finster, który nie zgadza się z zastrzeżeniami pokontrolnymi Regionalnej Izby Obrachunkowej w Gdańsku. Ta na przełomie lutego i marca br. wzięła pod lupę przydzielanie dotacji dla niepublicznych przedszkoli i innych form wychowania przedszkolnego.
Burmistrz Arseniusz Finster wniósł zastrzeżenia do wystąpienia pokontrolnego RIO. Te zostały oddalone przez kolegium Regionalnej Izby Obrachunkowej. W wystąpieniu pokontrolnym wskazano nieprawidłowości w ustalaniu dotacji dla niepublicznych przedszkoli i punktów przedszkolnych w latach 2011 – 2013. Inspektorzy wskazują m.in. na nieujęcie do podstawy wyliczenia dotacji wszystkich wydatków bieżących ponoszonych w przedszkolu prowadzonym przez gminę miejską (chodzi o tzw. wsad do kotła - przyp. red.) oraz wydatków poniesionych na uczniów niepełnosprawnych. Usunięcie nieprawidłowości ma nastąpić poprzez wyrównania dotacji za poszczególne lata. Z tą opinią nie zgadza się włodarz Chojnic. - Decyzje RIO nie mają elementu władczego. Nie musimy ich wykonywać. My musimy wykonać taką dyspozycję, wtedy kiedy każe nam sąd. Urząd nie zamierza płacić dwa razy za to samo. Za wyżywienie zapłacili rodzice. Mamy teraz z podatków płacić za to samo? – odpiera burmistrz.
Reklama | Czytaj dalej »
Na drogę sądową z miastem dwa lata temu weszły dwa chojnickie przedszkola. - Urząd miasta wygrał z panią Stanke (Wesołe Przedszkolaki - przyp. red.) w Sądzie Okręgowym w Słupsku. Ona złożyła apelację do Sądu Okręgowego w Gdańsku i sąd ten kazał ponownie rozpoznać sprawę. Na takim samym etapie jesteśmy z przedszkolem na Wyszyńskiego (Misiowa Akademia - przyp. red.) - informuje Finster.
Inaczej sprawę stawia druga strona. - Żadnej sprawy nie wygrali. Wyroki Naczelnego Sądu Administracyjnego i RIO są korzystne dla nas. Sąd apelacyjny nie pozostawił żadnych złudzeń. Kwestią nie jest to czy się należy, ale ile się należy – mówi właścicielka przedszkola Elżbieta Stanke.
Jeśli urząd miejski przegra toczące się sprawy, czeka go wydatek rzędu kilkuset tysięcy złotych. - Jeśli z powództwem wystąpią inne przedszkola, to kwota będzie wyższa. Trudno ją zwymiarować – mówi Finster.
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (45)
- Komentarze Facebook (...)
45 komentarzy
poza tym nie rozumiem jak urzędnik może publicznie negować decyzje wyższej rangą instytucji, która dodatkowo przyznaje rację obywatelom. to jest zwyczajnie moralnie naganne.
źródło: http://chojnice24.pl/artykul/10983/pojedynek-na-decybele-w-samo-poludnie/
wtedy zalety i siłowe udowadnianie swoich racji, dzisiaj negacja i wyparcie.
Też przytoczę cytat z z filmu oddający moim zdaniem zaistniałą sytuację.
No tak, tylko, że to cytat ze znanej komedii a sprawa dotyczy mieszkańców Chojnic. I to tych najmłodszych mieszkańców.
Miasto, czyli MY jako społeczeństwo mamy obowiązek zapewnienia opieki w przedszkolu lub rekompensaty finansowej tego pobytu jeśli realizuje to za nas inny, prywatny podmiot.
Lekką ręką zlikwidowaliśmy publiczne przedszkola a terz kwestionujemy płacenie tym prywatnym?
Podstawą do wyliczenia kosztów jest suma kosztów jakie trzeba ponieś za pobyt dziecka w przedszkolu, czyli ile trzeba wydać pieniedzy na jego pobyt a nie to kto w jakiej wysokości się na to składa.
Burmistrz mógł postąpić pozostawić publiczne przedszkole, gospodarnie i ekonomicznie racjonalnie je prowadzić i mielibyśmy wydatki w budżecie na odpowiednim poziomie.
A tak to burmistrz Człuchowa decyduje ile mieszkańcy Chojnic mają łożyć na opiekę nad swoimi małymi obywatelami......
Czy to jest odpowiedzialne postępowanie na poziomie burmistrza 40.000 miasta?
Nie można najpierw likwidować własnych przedszkoli mówiąc, że w prywatnych będzie taniej dla budżetu miasta a potem kwestionować wysokość opłat na poziomie poniżej 100% kosztów utrzymania!!
Mam nadzieję, że tak samo pewnie i zdecydowanie jak teraz burmistrz bierze na siebie wyrokowanie decyzji sądowych później weźmie na siebie skutki finansowe tych decyzji.......
Wówczas będą spełnione wszystkie trzy warunki niezbędne do pociągnięcia do odpowiedzialności konkretnych urzędników, a nie urzędu jako całości. Dzięki temu konkretne osoby, w tym - jeśli brał aktywny udział w procesie decyzyjnym w przedmiotowej sprawie - również burmistrz, zapłacą za pomyłkę z własnej kieszeni. Taka kara może wynieść nawet 12-krotność miesięcznej pensji, zatem jest o co walczyć :-)
Ktoś może powiedzieć, że jestem złośliwy. Możliwe. Ale powiedzmy sobie szczerze - dlaczego urzędnicy (i tak zarabiający przeważnie w okolicy średniej krajowej lub więcej) mają być zwolnieni z odpowiedzialności finansowej za błędy w swojej pracy, podczas gdy np. ekspedientka w sklepie za najmniejszy błąd płaci z własnej kieszeni, lub samozatrudniony za 1-dniowe spóźnienie w złożeniu deklaracji do US obciążany jest "mandatem" 150 zł?
Stanke mają interes w tym żeby płacono podwójnie bo im to wyjdzie na duuuuży plus.
a Marionetka Bluma gra tak jaj jej ciągnący za sznurki Stanke każe
.... nic dodać nic ująć ...
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!