Agata Wiśniewska - 2016-07-11 10:00:36
'Ta pani' zagęściła atmosferę
W piątek (8.07) na połączonym posiedzeniu komisji rady miasta poszło o kobietę. Konkretnie Marzennę Osowicką, a raczej zwrot, jakim określił koleżankę z rady Marek Bona. "Ta pani" do żywego obruszyła Mariusza Brunkę, co dało początek dyskusji wśród męskiej części gremium.
Wszystko zaczęło się od przedszkoli, mianowicie od proponowanych przez Projekt Chojnicka Samorządność  poprawek do uchwały o opłatach za pobyt w publicznym przedszkolu. Rodzice, których dzieci korzystają z oferty bezpłatnych pięciu godzin, za każdą kolejną pobytu w przedszkolu bądź oddziałach przedszkolnych prowadzonych przez gminę miejską mieliby uiszczać 1 zł. W opinii PChS m.in. wychowankowie rodzinnych domów dziecka, dzieci z rodzin zastępczych, czy rodzin, w których dochód na jednego członka gospodarstwa domowego nie przekracza 75 proc. minimalnego wynagrodzenia za prace, powinny mieć możliwość bezpłatnego korzystania z opieki przedszkolnej, bez względu na spędzaną w placówce liczbę godzin.
- Uwzględnilibyśmy te uwagi, ale wniosek do nas nie wpłynął - zauważył p.o. dyrektora wydziału oświaty Grzegorz Czarnowski. Zdaniem urzędnika lepiej byłoby zmniejszyć proponowaną stawkę, np. do 10 czy 20 gr za godzinę, niż wprowadzać skomplikowaną kalkulację, którą narzuciłyby poprawki proponowane przez stowarzyszenie. - Czy w ogóle musimy naliczać opłatę? - dopytywała Marzenna Osowicka, która w imieniu klubu zaprezentowała wniosek. - Narzuca nią na nas  ustawa. Maksymalnie możemy ustalić 1 zł, ale możemy przyjąć choćby 1 grosz - wyjaśniał Czarnowski, który przeliczył na szybko, że opłata w wysokości 1 zł wniosłabym miesięcznie do budżetu 3-4 tys. zł.
Kalkulacja urzędnika okazała się niewystarczająca dla Marka Bony, który zaapelował, by na przyszłość prezentujący wniosek podparł go analizą ekonomiczną. - Mnie to interesuje, ile do tego trzeba dołożyć i z czego trzeba dołożyć. Jeżeli ja chcę kupić sobie czołg, to muszę wiedzieć, skąd pieniądze sobie na to wezmę - argumentował radny KWW Arseniusza Finstera.  - My nie kupujemy czołgu - zauważył Mariusz Brunka, który kwotę wymienioną przez dyrektora wydziału oświaty przyrównał do urzędniczej pensji. - Pan dyrektor wszystko wyjaśnił - przypomniał Brunka.
- Szanowny panie, wyjaśniam panu jedną rzecz, że ta pani powiedziała - odpowiedział z kolei Marek Bona, który nie zdołał już dokończyć swej wypowiedzi... - To nie jest "ta pani" proszę pana, to jest radna rady miasta - zareagował ostro klubowy kolega Marzenny Osowickiej. - Ja do pana przewodniczącego w takiej sprawie, żeby nie tolerować wypowiedzi typu "ten pan, ta pani", bo to jest niegrzeczne w stosunku do kogokolwiek innego, szczególnie do innego radnego. Można powiedzieć "kolego, koleżanko", ale nie w ten sposób - uczulał Mirosława Janowskiego Mariusz Brunka. Jak się miało za chwilę okazać, przewodniczący rady musiał prosić rajców przede wszystkim o wyciszenie emocji, bo atmosfera mocno się zagęściła.
-
Ja się cieszę, że pan radny Brunka prosi pana przewodniczącego o to, żeby reagować. Tylko chciałabym zwrócić uwagę, że wielokrotnie pan radny Brunka zwraca się do radnych tutaj na tej sali w sposób nieodpowiedzialny, brzydki, nazywając ich w różny sposób. Dlatego cieszę się, że wypływa to od pana Mariusza Brunki i myślę, że sam będzie przestrzegał tego, o co prosi pana przewodniczącego - włączył się do dyskusji
Andrzej GÄ…siorowski.
- Do pana Gąsiorowskiego, panie kolego. Proszę pana, tak  nie można. To nie o to chodzi, że na tej sali padają ostre słowa w stosunku do adwersarzy politycznych, one mogą paść, to nie ma nic w tym złego. Nie przywołał pan ani jednego przykładu konkretnej wypowiedzi, w odniesieniu do konkretnej osoby, której ubliżyłem. Nie było takiej wypowiedzi i gdyby pan przeczytał protokół, to pan jej nie znajdzie. A w naszej obecności pan radny Bona do konkretnej osoby powiedział "ta pani". Tak nie wolno mówić - odpowiedział Brunka, który radnych z komitetu burmistrza zwykł nazywać mechaniczną większością.
- A przepraszam bardzo, a pani to jest obraźliwe słowo? - dopytywał jeszcze Marek Bona. - Pan nie rozumie różnicy - uciął Brunka. Po słownej szermierce Marzenna Osowicka doszła do wniosku, że nie tylko urzędnikom, ale i radnym przydałby się kodeks etyki.
Mimo zakończonej dyskusji część radnych zafundowała sobie przerwę na wyciszenie emocji.
Nad wnioskiem PChS ma pochylić się przy najbliżej okazji komisja oświaty.
Artykuł pochodzi z portalu www.chojnice24.pl
70 komentarzy
MNICH
Zapomniała już pani jakie głupie pytanie zadała panu burmistrzowi, może przypomnieć?
Rozumiem więc oburzenie Brunki, choć fakt jest taki, że kultura i bon ton w tym gronie ogólnie kuleje, więc nie ma się co "rzucać".
Kodeks etyki zdecydowanie przydałby się tak dla urzędników jak i radnych (obydwu frontów). Tylko kto by się jego egzekwowaniem zajmował, skoro nie ma w tym gronie właściwie nikogo, kto mógłby świecić przykładem? Może jakaś "komisja obywatelska"?
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane sÄ… dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!