'Nieprawda, że naprotechnologia jest niemierzalna'
Projekt dofinansowania in vitro gotowy i przegłosowany przez zespół ds. opracowania programu wsparcia prokreacji dla chojniczan. Bez jednomyślności. - Jestem przeciwnikiem szukania tutaj kompromisu - odpowiadał burmistrz dwóm radnym, które upominają się o dołożenie naprotechnologii do in vitro. Zespół nie kończy swojej pracy, bo panie mają teraz przygotować osobny program.
Projekt dotyczący in vitro na bazie dokumentu z Częstochowy stworzył urzędnik Grzegorz Czarnowski. Wstępna wersja była gotowa w lipcu, następnie konsultowana z innymi samorządami oraz ekspertem od in vitro ginekologiem Markiem Szymańskim. Teraz zostanie przesłana do zaopiniowania przez zewnętrzną agencję. Marzenna Osowicka i Joanna Warczak na przygotowanie dokumentu mają dwa tygodnie oraz możliwość pomocy ze strony ekspertki Aleksandry Kicińskiej, która raz zespół wprowadzała w zagadnienie. Już w ubiegłym tygodniu jego szef Edward Pietrzyk chciał zamykać prace nad in vitro, ale po gorącej dyskusji wyznaczono wczorajszy termin. Zgodnie z obietnicą Osowicka zajęła się tematem naprotechnologii. Mimo prośby by wszystko ująć w jednym programie koordynator zespołu w osobie burmistrza Arseniusza Finstera postawił wniosek o przegłosowanie in vitro. Dwie radne się wstrzymały.
Reklama | Czytaj dalej »
- Gros par nie skorzysta z metody in vitro ze względów światopoglądowych. Chodzi o równe traktowanie - podkreślała Osowicka. Dla tych upatruje szansę w skorzystaniu z porad całego zespołu specjalistów. Zamiast biegania po różnych przychodniach i ryzyka niepowiązania wyników ze sobą. - Nie ma takiej jednej przychodni w Chojnicach, gdzie byłby taki zespół - odparł koordynator zespołu, dodając, że przecież zawsze można skorzystać z pomocy kilku lekarzy. W przygotowanym programie nie widzi żadnej dyskryminacji. A to, że nie wszyscy leczący niepłodność skorzystają z pomocy miasta, to już kwestia wtórna. Zdaniem Finstera cała diagnostyka jest finansowana przez państwo. - In vitro nam zabrano, dlatego chcemy je finansować - przedstawił swój najważniejszy argument.
Radna PChS miała żal, że spotkania zespołu ograniczyły się do wykładów ekspertów z pominięciem typowo roboczych spotkań. - Nie robi się tak przez szacunek do członków zespołu. Kiedy ja miałam składać wnioski? Na co włodarz odparł: - Jeżeli pani myślała, że się będziemy spotkać i razem to układać, to nigdy byśmy chyba tego nie zrobili. Koordynator zespołu stwierdził też, że miesiącami czekał na inicjatywę.
Osowickiej wtórowała Joanna Warczak, która od początku była przekonana, że w programie zmieszczą się dwie metody. Dziwiły się w ogóle po co dwa osobne programy. Radna PO chciała też usłyszeć opinie ekspertów. - Nie zakładaliśmy, że opinie muszą być - odparł Grzegorz Czarnowski, który tylko konsultował program z dr Szymańskim. Urzędnicy przytoczyli też treść maila od pedagog Adeliny Jarzemskiej, która odmówiła opinii ze względów czasowych. - Dlaczego nie zaczekać na opinię. Skąd ten pośpiech? - dziwiła się Osowicka. O opinię w trakcie spotkania psycholog Aldonę Jurkowską - Groth poprosił wiceburmistrz. - Wsparcie psychologiczne potrzebne jest wszystkim borykającym się z niepłodnością i to niezależnie od metody, którą wybiorą - oceniła.
Joanna Warczak przypomniała wniosek komisji społecznej o uwzględnienie naprotechnologii w przygotowywanym programie. - Proszę o dwa tygodnie. Ja przedstawię ten program, który jest już robiony. Jeżeli nie przekonamy państwa, to ani słowa już więcej nie powiem - apelowała. - Jeżeli bym wiedziała, że jako członkini mam sama napisać program, to już dawno bym to miała zrobione.
- Proszę o dwa tygodnie...
- Ja nie widzę możliwości i jakoś nie mogę odczytać programu naprotechnologicznego. Ale będę obecny, będę słuchał i będę dawał się przekonywać - zapowiedział burmistrz koordynujący prace zespołu, w którym zasiada jego zastępca, urzędnik, trzech radnych jego komitetu oraz dwie radne spoza niego.
Zanim program in vitro przyjęto, naniesiono kilka poprawek. Jeśli program zostanie uchwalony przez radę miejską, to będzie mogła z niego skorzystać 18-latka, ale tylko w szczególnych przypadkach, np. choroba. - Było zapowiadane, że programem zostaną objęte osoby, które płacą podatki w mieście. Tymczasem w dokumencie są tylko mieszkańcy - zwracał uwagę Kamil Kaczmarek uczestniczący w posiedzeniu jako obserwator. W tym miejscu zapisano ostatecznie dwa warunki, łącznie z podatkiem. Przewodniczący PChS pytał też o statystyki, bo przyjmując te ogólnopolskie, na którym bazowali zresztą twórcy programu, wyliczył kilka, nie kilkanaście par. Burmistrz Finster zapewniał, że zaplanowanych 200 tys. zł nie wyda, jeśli par będzie mniej niż założono. Tu też szansę na pulę dla naprotechnologii dostrzegła Osowicka. Kaczmarek pytał również, w jaki sposób zamrożone zarodki będą utrzymywane przy życiu. - To jest życie i należy mu się ochrona - wyraził swój światopogląd. Podobnego zdania jest Finster. - Przez rok po zamrożeniu będziemy finansować, potem to spada na parę - wyjaśnił.
Dopiero na koniec argumenty za naprotechnologią w przygotowanej przez siebie prezentacji mogła przytoczyć radna Osowicka. Posiłkowała się też statystykami. - Nieprawdą jest, że naprotechnologia jest niemierzalna - odwołała się do słów burmistrza. - Skuteczność po 2 latach leczenia to 34,8 %, a sześciu 70 % - przytoczyła wyniki badań. Pojawił się też przykład województwa podkarpackiego wspierającego pary leczące się z pomocą naprotechnologii. Jak podała radna, z programu skorzystało 120 par, a urodziło się 25 dzieci.
- Nieprawdą jest, że naprotechnologia jest niemierzalna...
Rozpocząć program naprotechnologii można w Chojnicach przy Szkole Katolickiej (Grunwaldzka 1), gdzie znajduje się Propunkt.
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (6)
- Komentarze Facebook (...)
6 komentarzy
Naprotechnologia to typowa pseudomedyczna ideologia, w której katolicką ideologie przedstawia się zakamuflowaną jako dziedzinę medycyny.
Naprotechnologia zgodnie z katolicka ideologia ma na celu zwalczanie postępu medycznego, ma uniemożliwić kobietom samodzielne decydowanie o swoim zdrowiu i reprodukcji, i usiłuje podszywać się jako naukowa dziedzina wiedzy medycznej chociaż jedynie jest oparta na ideologi kościelnej zakamuflowanej z użycie elementarnej wiedzy biologicznej o reprodukcji człowieka, którą powinien posiadać każdy absolwent szkoły podstawowej! Naprotechnologia to kościelna ideologia udająca dziedzinę medycyny ma na celu zgodnie z katolickim doktrynami by pozbawić kobiety rzeczywistej i bazującej na postępie nauk medycznych pomocy w uzyskaniu potomstwa w przypadku trudności z zajściem w ciąże i urodzeniem żywego dziecka. Poprzez udawanie dziedziny medycznej propagatorzy naprotechnologii odmawiają kobietom efektywnej pomocy ginekologicznej i pchają zdesperowane brakiem potomstwa kobiety w ręce szarlatanów kościelnych serwujących im doktryny i mity katolickie w miejsce rzeczywistej i efektywnej pomocy medycznej. By zamaskować prawdziwe ideologiczne cele naprotechnologi ideolodzy tej metody posługują się sfabrykowanymi nieprawdziwymi danymi o zawyżonej efektywności naprotechologii w uzyskaniu potomstwa. Gdy sprawdzić dokładnie statystyki to ideologiczna naprotechnologia jest w stanie pomóc uzyskać potomstwo u około 20 % pacjentek. Około 80 % pacjentek po latach zwodzenia zamiast własnego potomstwa uzyskuje od "specjalistów" naprotechnologi jedynie poradę by zaadoptowały dzieci.
Technologia 'in vitro" jest znaczącym osiągnięciem nauk medycznych i daje szanse na potomstwo kobietom, które maja fizyczne i hormonalne problemy z układem rozrodczym - problemy których pogadanki, modlitwy intencyjne, i inne medyczne metody naprotechologi nie są w stanie rozwiązać. Dlatego zamiast rzeczywistej pomocy w najtrudniejszych przypadkach w ideologicznych "leczeniach" niepłodności metodami naprotechologi zamiast zasugerować kobietom "in vitro" ideolodzy naprotechnologi sugerują im jedynie adopcje. A "in vitro" jest statystycznie w stanie pomóc około 20 % kobiet, które innymi sposobami nie są w stanie uzyskać potomstwa. Jest to oczywiscie metoda ostateczna - jest kosztowna i skomplikowana - lecz daje szanse w przypadkach gdzie nic innego nie jest w stanie pomoc zajść kobiecie w ciążę i urodzić dziecko.
W przeszłości w walce o dominacje nad naukami biologicznymi kościół katolicki wielokrotnie uciekał się do tworzenia fikcyjnych pseudonauk które były jedynie zakamuflowanym propagowaniem ideologi kościelnej. W odpowiedzi na odkrycie Kopernika, że ziemia krąży wokół słońca kościół katolicki uciekł się do mordowania naukowców uznających teorie Kopernika i przemocą promował teorie systemu geocentrycznego zgodnego z doktryna kościoła katolickiego. Po opublikowaniu przez Darwina teorii ewolucji kościół katolicki fabrykował pseudonaukową teorie kreacjonizmu a w ostatnich dekadach przetworzył kreacjonizm na teorie inteligentnej konstrukcji, która wyjaśnia istnienie fizycznego świata jako konstrukcje tajemniczego inteligentnego konstruktora a nie jako proces naukowy ewolucji!
Z historycznej perspektywy kościołowi katolickiemu zabiera około 200-300 lat by w końcu uznać za prawdziwe odkrycia naukowe tak jak w przypadku teorii Kopernika i teorii ewolucji Darwina. Tak wiec w przypadku "in vitro" można oczekiwać, że także trzeba będzie poczekać około 200 lat by kościół katolicki w końcu uznał metodę "in vitro" jak naukową i medyczną rzeczywistość.
Oczywiście należy podkreślić postęp w kościele katolickim bo do około 100 lat temu, za choroby gnębiące społeczeństwo, za poronienia, za brak potomstwa, za śmierć dzieci i za inne rzeczy kler kościoła katolickiego oficjalnie obwiniał czarownice! Oczywiście obarczanie przez kler katolicki winą za nieszczęścia i choroby czarownic było by po prostu śmieszne w dzisiejszych czasach lecz do około 100 lat temu była to polska rzeczywistość w efekcie, której kler kościoła katolickiego wymordował wiele kobiet oskarżonych o bycie czarownicami. Naukowe szacunki mówią o kilku milionach kobiet wymordowanych jako czarownice w czasach średniowiecza w Polsce. Tak wiec - powoli bo powoli - kościół katolicki zmienia się na lepsze i dzisiaj nie morduje już kobiet jako czarownice! Jakkolwiek kler kościoła katolickiego zgodnie z doktryną katolicka dalej poniża, dyskryminuje, i szerzy pogardę do kobiet gdzie i jak tylko może! Promowanie ideologicznej pseudonaukowej naprotechnologi ponad naukową metodę "in vitro" by kobiety mogły uzyskać potomstwo jest jedną z kościelnych metod poniżania i pogardy dla kobiet!
Czyli co? Pani Jarzemska olała napisanie opinii bo "nie ma czasu", mamy siedzieć i czekać aż pani łaskawie znajdzie czas? Dlaczego w ten sam sposób nie można było odłożyć np.uchwały o zmienianie nazw ulic? Skąd był tamten pośpiech? Czy chodzi o czekanie żeby za więcej posiedzeń zgarnąć kasę?
Nie widzę problemu, aby pary, które ze względów światopoglądowych nie chcą korzystać z procedury in vitro skupiły się wyłącznie na leczeniu poprzedzającym. Mogą je nawet w nieskończoność powtarzać nie decydując się na samo in vitro, które jest przecież dopiero ostatnim etapem, gdy pozostałe metody zawodzą.
Zgadzają się w tej materii wszyscy specjaliści w dziedzinie medycyny poza - rzecz jasna - promotorami naprotechnologii, którzy jednak nie potrafią wskazać konkretnych różnic w sposobie postępowania poza tym, że na zakończenie cyklu napro zamiast procedury in vitro po prostu zaczynamy cykl od początku. :-)
Kolejna kwestia. Skąd te statystyki o niespełna 35% i 70%? Wg. wyników przytaczanego woj. podkarpackiego jest to zaledwie 20%, co jest wynikiem bardzo zbliżonym do metod stosowanych przed in vitro. :-)
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!