'Zadymienie było takie, że szukaliśmy ludzi poprzez dotykanie łóżek’
Wczoraj (16.11.) przed Sądem Rejonowym w Chojnicach zeznawali funkcjonariusze, którzy jako pierwsi dotarli na miejsce pożaru w Hospicjum ZNMP w nocy z 5 na 6 stycznia 2020 r. Okazuje się, że akcję ratunkową utrudniały także zbyt wąskie futryny w obiekcie. - Jak nie było innej możliwości, to musieliśmy te osoby wyszarpywać z łóżek, żeby się po prostu nie udusiły - opowiadali strażacy.
W Sądzie Rejonowym w Chojnicach wczoraj (16.11.) odbyła się kolejna rozprawa w sprawie pożaru, który wybuchł w Hospicjum Zwiastowania Najświętszej Marii Panny, w nocy z 5 na 6 stycznia 2020 r., a życie w nim straciło 4 pensjonariuszy. Na ławie oskarżonych, za niedopełnienie obowiązków w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa przeciwpożarowego, zasiada dyrekcja placówki, Barbara Bonna oraz Jerzy Krukowski.
Reklama | Czytaj dalej »
Swoje zeznania przed sądem składali policjanci, którzy jako pierwsi dotarli na miejsce pożaru oraz strażacy, którzy przeprowadzali akcję gaśniczą. Funkcjonariusze wrócili pamięcią do tragicznych zdarzeń ze styczniowej nocy sprzed prawie 3 lat, a z ich wspomnień wyłonił się obraz dla niektórych traumatycznych przeżyć. - Straszne było obciążenie psychiczne, głosy w głowie tych wołających o pomoc, krzyczących ludzi.
‘Zauważyliśmy 2-3 metrowy płomień’
Dwóch policjantów pełniących tamtej nocy dyżur zostało zadysponowanych na miejsce pożaru, a ich oczom ukazał się 2-3 metrowy płomień wydobywający się z jednego z okien budynku. Ogniem zajęty był także samochód stojący tuż obok. Drzwi wejściowe od ulicy Strzeleckiej były zamknięte na klucz, co jak przyznał później jeden ze strażaków – znacznie utrudniło akcję ratunkową, ponieważ kluczy nie można było znaleźć i pacjenci najpierw musieli być ewakuowani przez drzwi od strony ul. Podlesie. Dlatego też, jeden z policjantów wybił szybę i przez okno wyciągnął jedną z opiekunek oraz dwóch pensjonariuszy. Funkcjonariusz podjął także próbę wybicia szyby w drzwiach raniąc się przy tym w rękę, lecz w tym czasie przyjechała straż pożarna i to ona podjęła dalszą akcję ratunkową.
‘Nawet 3 sale były ze zbyt wąskimi drzwiami, żeby ewakuować pacjentów’
Jak się okazuje, nie tylko zadymienie stanowiło ogromną przeszkodę w ewakuacji pacjentów, chociaż strażacy wskazali, że ludzi szukali poprzez dotykanie łóżek i sprawdzanie czy ktoś na nich leży palcami, ale także zbyt wąskie futryny, przez które ratownicy nie mogli ewakuować pacjentów razem z łóżkami.
Problem był na tyle złożony, że część pensjonariuszy była podłączona do aparatury podtrzymującej życie, więc tracono czas na szukanie wózków inwalidzkich lub potrzebna była większa ilość ratowników do przeniesienia takich osób w prześcieradłach. – Padł pomysł, żeby wyjeżdżać łóżkami na zewnątrz, ale te sale były ciasne, nie były przestronne. Musieliśmy odpychać szafki i przepychać łóżka, żeby utorować sobie drogę. Jak weszliśmy we dwóch do jednego pokoju, to było bardzo ciasno – mówił jeden ze strażaków. – Pamiętam na pewno ze dwie takie sytuacje, kiedy ja ciągnąłem za łóżko, za ramę łóżka, torując sobie przejście musiałem przesuwać szafki i inne meble, a potem się okazało, że łóżko nie przejdzie i trzeba było wszystko od nowa. Odstawić łóżko i meble na drugą stronę itd. Z dwóch sal nie mogłem wyjechać łóżkiem przez zbyt wąskie futryny, ale kojarzy mi się, że mogły być nawet 3 takie sale. Nie chcę oceniać, nie jestem specjalistą w tej dziedzinie, więc nie wypowiem się w kwestii przystosowania budynku do przepisów przeciwpożarowych, ale jedyną dla nas w zasadzie rzeczą jako ratowników muszących się poruszać się po hospicjum były te futryny, one były zbyt wąskie. Dużo szybciej i łatwiej by było, gdyby udało się wyjechać tym łóżkiem na zewnątrz. Jak nie było innej możliwości, to musieliśmy te osoby wyszarpywać z łóżek, żeby się po prostu nie udusiły.
Przeszkoda w postaci zamkniętych drzwi i braku klucza do nich również znacznie wydłużyła czas trwania ewakuacji – O wiele łatwiej by było, gdybyśmy mogli do tego budynku zaraz wejść, drzwi były siłowo wybite, później zostały otwarte od wewnątrz. Kilka pierwszych wejść do budynku było przez wybitą szybę – podkreślał strażak pełniący tamtej nocy funkcję dowódcy zmiany.
Nieprawidłowości w zakresie przepisów przeciwpożarowych wykazano jeszcze przed pożarem
Swoje zeznania wczorajszego dnia składał również strażak, który w marcu 2019 roku przeprowadzał rutynową kontrolę w obiekcie. Rezultat? – Nie pamiętam wszystkich nieprawidłowości, ale łącznie było ich dziesięć – mówił funkcjonariusz. Chociaż te nieprawidłowości nie stanowiły podstawy do wyłączenia obiektu z użytkowania, to Komenda Powiatowej Straży Pożarnej w Chojnicach wydała co do nich zalecenia, które miały zostać zrealizowane w ciągu 6 miesięcy. Jak się okazało, placówka nie zrealizowała 3 z nich: nie wydzielono strefy ZL2 i ZL3 oraz nie zainstalowano hydrantów wewnętrznych, a także nie dosłano listy pracowników przeszkolonych w zakresie przepisów p.poż. Ponadto, podczas prowadzonej kontroli dyrekcja hospicjum nie przedstawiła kontrolującym obiekt strażakom wszystkich wymaganych dokumentów.
Kolejna posiedzenie sądu w tej sprawie odbędzie się 21 grudnia br.
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (1)
- Komentarze Facebook (...)
1 komentarz
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!