Angelika Ollik - 2024-09-25 14:26:57
Zapadł wyrok w sprawie tragicznego pożaru w chojnickim hospicjum
"W ocenie sądu kara jest karą adekwatną". Do pożaru doszło w styczniu 2020 roku, a życie straciło wówczas czworo pensjonariuszy placówki. Wyrok usłyszeli prezesi Fundacji "Palium", a zarazem kierownictwo hospicjum, Barbara Bonna oraz Jerzy Krukowski.
Dzisiaj (25.09.) w Sądzie Rejonowym w Chojnicach zapadł wyrok w sprawie tragicznego pożaru w chojnickim hospicjum Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny, który miał miejsce w styczniu 2020 roku. Życie straciło wtedy czworo pensjonariuszy placówki, a na ławie oskarżonych z zarzutem m.in. niedopełnienia obowiązków w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa przeciwpożarowego zasiadali członkowie zarządu Fundacji "Palium", a zarazem kierownictwo placówki, Barbara Bonna (prywatnie żona wicemarszałka województwa pomorskiego Leszka Bonny) oraz Jerzy Krukowski.
Sąd uznał, że prezesi Fundacji "Palium" zarządzający placówką istotnie i świadomie naruszyli przepisy i uznał ich za winnych zarzucanych im czynów. Oboje oskarżeni usłyszeli wyrok 10 miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na okres próby 2 lat. Ponadto, Barbara Bonna musi zapłacić grzywnę w wysokości 40 tys. złotych, natomiast Jerzy Krukowski w wysokości 20 tys. złotych. Oboje muszą również zapłacić nawiązki w kwocie łącznej po 17,5 tys. złotych, a także ponieść koszty procesu. Oskarżeni nie stawili się dzisiaj w sądzie na odczytaniu wyroku. Wyrok jest nieprawomocny.
Pożar w hospicjum przy ul. Strzeleckiej w Chojnicach wybuchł w nocy 6 stycznia 2020 roku. Wówczas ok. godz. 03:00 w nocy, jeden z pacjentów zaprószył ogień paląc w łóżku papierosa. Mężczyzna spłonął, natomiast trzech innych pensjonariuszy zmarło w wyniku zatrucia tlenkiem węgla. Pozostali pacjenci odnieśli mniejsze lub większe obrażenia i trafili do szpitala. Poszkodowani zostali także policjanci, którzy próbowali ewakuować osoby z budynku. Podczas uzasadniania wyroku sędzia Dawid Nosewicz wskazywał, że oskarżeni dopuścili się szeregu zaniedbań, które przełożyły się na zwiększenie stopnia zagrożenia podczas pożaru. Chodzi tutaj między innymi o brak odpowiednich szkoleń z zakresu BHP i ppoż dla wszystkich pracowników czy niewykonanie decyzji straży pożarnej, która nakazywała montaż hydrantów przeciwpożarowych. Ponadto, przy drzwiach wejściowych brakowało skrzynki z kluczami, co utrudniło ewakuację tragicznej nocy.
- Okoliczności popełnienia czynu zabronionego w ocenie sądu wątpliwości nie budziły, w pierwszej kolejności należy stwierdzić, że dostępny i obszerny materiał dowodowy pozwalał na przypisanie oskarżonym tego czynu. Natomiast sąd uznał ostatecznie, że nie można oskarżonym przypisać nieumyślnego skutku w postaci śmierci czterech pacjentów hospicjum oraz uszczerbku na zdrowiu, w tym ciężkiego, średniego i lekkiego co do pozostałych pokrzywdzonych wymienionych w akcie oskarżenia - uzasadniał sędzia.
Sąd zaznaczył jednak, że zaniedbania, których dopuścili się oskarżeni naraziły zarówno pensjonariuszy jak i pracowników na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. - Nie chodzi o sytuację, że oskarżeni mają zrobić tak, żeby takiego niebezpieczeństwa w ogóle nie było, takie niebezpieczeństwo istnieje zawsze, nawet, gdy osoby mają wiedzę teoretyczną i praktyczną, przy czym zdarza się, że działają nieprawidłowo i popełniają błędy. Natomiast obowiązkiem gwaranta jest doprowadzenie do tego, żeby takie skutki były zminimalizowane poprzez wykonywanie obowiązków właśnie z zakresu ochrony przeciwpożarowej - argumentował sędzia. Podkreślił także heroiczną postawę pracownic, które ryzykując własnym życie próbowały ocalić życie pacjentów, a także "fantastyczną" akcję służb ratowniczych, w tym strażaków. - Czy kara jest surowa, czy kara jest łagodna, w ocenie sądu kara jest karą adekwatną. Przede wszystkim nie może umknąć z pola widzenia sądu, że skutek w postaci narażenia dotyczył naprawdę wielu osób, nad którymi ciążył obowiązek opieki, wyeliminowania jakiegokolwiek zagrożenia, dlatego też sąd karę pozbawienia wolności uznał za karę adekwatną. Jednocześnie oczywiście mamy na uwadze, że to, co się stało później, nie obciąża już oskarżonych. Oskarżeni nie byli dotychczas karani sądownie i cieszyli się dobrą opinią - mówił sędzia Sądu Rejonowego w Chojnicach.
Z kolei obrońca jednego z oskarżonych wyroku komentować nie chce. - Nie komentuję orzeczenia sądu pierwszej instancji. Najpierw muszę się skontaktować ze swoim klientem i przekazać mu te informacje. Na pewno wystąpimy o uzasadnienie, bo warto wiedzieć jaka jest motywacja sądu, ale na piśmie, a nie taką słowną jaką mieliśmy dzisiaj - zapowiedział adwokat Krzysztof Kanty.
Artykuł pochodzi z portalu www.chojnice24.pl
6 komentarzy
A tu za ludzi ...
smieszne
Jeżeli strona w procesie są osoby powiązane z chojnickimi samorządowcami, to lokalny chojnicki sąd nie jest miejscem, by znaleźć sprawiedliwe rozwiązanie sprawy. W Chojnicach sędziowie mają "towarzyskie" powiązania z chojnickimi samorządowcami i dlatego rodziny i znajomi chojnickich samorządowców są traktowane bardzo łaskawie w chojnickim sądzie i w chojnickiej prokuraturze. Jest wiele przykładów tych niezwykle łaskawych wyroków z niedalekiej przeszłości. Wszystkie te łaskawe wyroki zostały unieważnione i zmienione w sądzie wyższej instancji!
Taką że powstało konkurencyjne hospicjum Aniołów
No cóż sąd wie swoje ludzie wiedzą swoje
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!