„Przedwcześnie odtrąbiono zwycięstwo”
Poniedziałkową (25.03) sesję rady miejskiej zdominował temat niedawnej decyzji Naczelnego Sądu Administracyjnego, który oddalił skargę kasacyjną władz miasta w sprawie niekorzystnej decyzji WSA w Gdańsku.
Jej obrady rozpoczęły się minutą ciszy dla uczczenia pamięci Stanisława Sobczaka, którego pogrzeb był w minioną sobotę. Najwięcej miejsca burmistrz Arseniusz Finster w swym sprawozdaniu z działań w okresie międzysesyjnym poświęcił ustosunkowaniu się do orzeczenia NSA z ubiegłego tygodnia. Wyjaśnił radnym, że NSA podtrzymał stanowisko gdańskiego sądu administracyjnego, który stwierdził, że burmistrz nie powinien w zarządzeniu zmieniać wysokości dotacji, gdyż jest to domena prawa miejscowego. Od jego stanowienia jest rada miejska. – Przed NSA spór był o to, czy to co zostało zapisane w moim zarządzeniu mogło być zapisane, czy nie. NSA uznał, że nie. Że powinno znaleźć się w uchwale rady. Orzeczenie nie rozstrzyga naszego dużego sporu z właścicielkami niepublicznych przedszkoli o definicję wydatków bieżących określonych w ustawie o systemie oświaty. Ten spór może być rozstrzygnięty, albo w drodze dialogu, albo w postępowaniu cywilno - prawnym w sądzie powszechnym – stwierdził Arseniusz Finster.
A.Finster komentuje na sesji RM wyrok NSA.
Reklama | Czytaj dalej »
Polemizował z burmistrzem Bartosz Bluma, który cytował fragment uzasadnienia wyroku WSA z sierpnia 2011 roku, który inaczej niż władze miasta, włączył do podstawy naliczania dotacji wpływy od rodziców tytułem opłaty stałej i za wyżywienie. Chciał także dowiedzieć się o wielkość ewentualnej dopłaty do dotacji, gdyby zaszła taka konieczność. W sukurs burmistrzowi przyszedł Robert Wajlonis, dyrektor generalny urzędu. – Przedwcześnie odtrąbiono zwycięstwo. Na dziś nie ma mowy o zwrocie środków czy zaniżonej dotacji. Ponadto możliwe, że nam trzeba będzie przekazać część dotacji, gdyż w uchylonym zarządzeniu jest więcej, niż należne 75%. Natomiast jeżeli WSA w Gdańsku wypowiedział się w sprawie definicji wydatków bieżących, to przekroczył swoje kompetencje, jakie nałożyła na niego ustawa – wyjaśnił sekretarz miasta.
R.Wajlonis na sesji RM o wyroku NSA
Także na sesji sporo powiedziano o korespondencji PChS – ratusz w sprawie funkcjonowania przedszkola Skrzaty. Przedstawicielom mediów przekazano kopię odpowiedzi na list stowarzyszenia. Adresat listu z UM otrzymał także kopię nagrania ze specjalnej konferencji prasowej, która była przed tygodniem. Polemikę Arseniusz Finster zakończył następującymi słowami: - Dialog zaproponowany przez PChS odrzucam, bo to nie jest dialog. To są pomówienia.
Wśród tematów sesyjnych najgorętszą dyskusję wywołały sprawy gospodarki odpadami. Najpierw burmistrz Finster przekazał, że tylko kontrahenci firmy SITA powinni do końca marca drogą mailową lub pocztową wypowiedzieć swoje umowy na wywóz śmieci, gdyż Andrzej Pestka z ZOM Klawkowo zrobi to we własnym zakresie. Z kolei Bluma dopytywał się o szczegóły akcji informacyjnej wśród chojniczan z nowymi zasadami funkcjonowania systemu zbiórki śmieci. Ten sam radny w imieniu klubu Prawa i Sprawiedliwości zgłosił w czasie obrad dwa wnioski dotyczące sposobu naliczania „podatku” śmieciowego. Najdalej idący zakładał wprowadzenie ulgi w wysokości 50% na każde niepełnoletnie dziecko w rodzinie. W drugim wariancie ta obniżka dotyczyłaby tylko rodzin, gdzie jest co najmniej troje dzieci. Wcześniej burmistrz wspominał, że koalicyjni radni skłaniają się ku rozwiązaniu polegającym na wspieraniu rodzin wielodzietnych w regulowaniu zwiększonych wydatków na wywóz śmieci poprzez MOPS. Ostatecznie autorzy wniosku zostali przekonani do kompromisu. Polegał on na tym, że wszystkie propozycje modyfikacji stawek opłat „śmieciowych” zostaną skierowane pod obrady komisji rady. Mają one wypracować projekt nowelizacji uchwały, która znajdzie się na kwietniowej sesji rady miasta.
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (35)
- Komentarze Facebook (...)
35 komentarzy
Konkurencyjny Burmistrz nie dał rady...no, no ,no...Pozdrawiam Łukasz S.
Szanowny pan burmistrz kilkakrotnie swój brak prawidłowego działania i reagowania na problemy Chojnic wyjaśniał stwierdzeniem – “Demokracja polega na tym, że mogę, ale nie muszę”. I faktycznie to stwierdzenie wyjaśnia jego działania: pan burmistrz mógłby działać logicznie lecz woli bezmyślnie; mógłby być pro-aktywny lecz woli czekać aż problem urośnie do wymiaru katastrofy; mógłby lepiej kontaktować się z krytykami lecz woli eskalować konflikty; mógłby kierować się w swoich decyzjach obiektywnością i bezstronnością lecz woli skorumpowane relacje i bezkrytyczne popieranie swoich znajomych; pan burmistrz mógłby w przejrzysty sposób podejmować i motywować obywatelom swoje decyzje lecz woli podejmować je autorytatywnie trzymając w tajemnicy swoje (często nieuczciwe) rzeczywiste motywy; pan burmistrz mógłby być prawdomówny lecz woli kłamać; mógłby być uczciwy lecz woli oszukiwać; mógłby zachowywać się etycznie lecz woli nieuczciwe korupcyjne manipulacje na rachunek obywateli Chojnic. Po wyborach to faktycznie prawda wyznawana przez pana burmistrza, że "może ale nie musi" być uczciwym człowiekiem!
Jakkolwiek, nie tak dawno, w czasie wyborów pan burmistrz obiecywał, że zawsze będzie się kierować najlepszym interesem społeczeństwa Chojnic, będzie walczyć ze szkodliwym systemem układów i znajomości, będzie prawdomówny, uczciwy, obiektywny, pro-aktywny, będzie przejrzyście podejmować decyzje i wyjaśniać swoje motywy, będzie przedkładać dobro ogółu Chojniczan ponad dobro małych wpływowych grup, będzie przestrzegać prawa i przepisów, i zawsze będzie działać według najwyższych standardów etyki. Wielokrotnie w czasie wyborów szanowny pan burmistrz podkreślał, że zawsze będzie działać według najwyższych standardów -- i ani razu nie wyjaśnił, że tak naprawdę, to może postępować według najwyższych standardów jak mu się zachce, "może lecz nie musi". Burmistrz zmanipulował i ukrył ten fakt i okłamał wyborców!
Jak przykład, wystarczy przeanalizować działania burmistrza w sprawie problemu przemocy i mobbingu w Gimnazjum nr 1. Po pisemnym zgłoszeniu przez panią Kreft w marcu 2011 urzędowi miasta faktu zaistnienia mobbingu, pan burmistrz oficjalnie zignorował problem i przez 2 lata pani Kreft nie otrzymała nawet odpowiedzi na swoje pismo. Jakkolwiek, z powodu skorumpowanych relacji (być może finansowych, związanych z zatrudnieniem rodziny, lub uczuciowych) z mobberką panią Gosią Henszke, pan burmistrz stronniczo ostrzegł ją o fakcie złożenia na nią zażalenia o mobbing. Przez ostatnie 2 lata, burmistrz nigdy nie rozpoczął komunikacji i rozmów z poszkodowanymi mobbingiem nauczycielami. Tak, pan burmistrz mógł potępić mobbing już w marcu 2011 i rozpocząć prewencyjne działania antymobbingowe jak nakazuje kodeks pracy, lecz i tym razem pan burmistrz wybrał opcje, ze nie musi. W międzyczasie, zachęcona pobłażliwością i bezkarnością burmistrza mobberka pani Henszke, by zastraszyć innych nauczycieli, pozwała do sądu nauczycielki poszkodowane mobbingiem. Proces karny ciągnie się już 2 lata i tylko intensyfikuje stres nauczycieli, którzy doświadczyli mobbingu. Gimnazjum nr 1 gdzie panuje przemoc mobbingu od ponad 2 lat, stale nie ma żadnego systemu prewencyjnego zapobiegającego mobbingowi, a dyrektorka, która dopuszcza się mobbingu wobec pracowników stale jest bezkarna dzięki skorumpowanej pobłażliwości pana burmistrza. W Gimnazjum nr 1, stres i presja narasta u mobbowanych nauczycieli. Może to doprowadzić do personalnych i społecznych tragedii. Niekontrolowany i bezkarny mobbing w ekstremalnych sytuacjach może doprowadzić do śmierci ofiar mobbingu tak jak w Limanowej (http://limanowa.naszemiasto.pl/tag/mobbing-podobin.html). Jak do tej pory mobbing w Gimnazjum nr 1 nie został przez burmistrza ukrócony, ani terapeutyczna lub psychologiczna pomoc ofiarom mobbingu nie została udzielona. Dotychczas, zamiast potępienia mobberki pani dyrektor Gosi Henszke i ukarania jej za mobbing, pan burmistrz jako rozwiązanie problemu wybrał publiczne i prywatne szkalowanie i karcenie ofiar mobbingu za fakt zgłaszania problemu przemocy, i (na przykład panią Osowicką) za publiczne protestowanie przeciwko tolerancji mobbingu przez urząd miasta i przez samego burmistrza przez ponad 2 kata. Bezkarność i pobłażanie pana burmistrza dla socjopatki Gosi Henszke musi mieć jakieś logiczne przyczyny bo burmistrz nie robi nic dla ideałów! Z czasem okaże się dlaczego burmistrz łamie prawo i chroni socjopatkę Gosie Henszke przed kara za przemoc mobbingu. Czy burmistrz chroni socjopatkę Gosie bo ta zna jakieś fakty o kradzieży pieniędzy 9 lat temu w ZS nr 8 w którą jest powiązany burmistrz? Czy może aktualnie razem dopuszczają się nowej korupcji finansowej i ukrywają kradzieże w kosztach operacyjnych Gimnazjum nr 1? Czy może po znajomości pomagają sobie by zatrudnić swoich znajomych bądź członków rodziny? Czy może świadczą sobie jakieś usługi finansowe? Czy może darzą się szczerymi uczuciami i w związku z tym burmistrz jest zaślepiony i nie widzi prawdziwego socjopatycznego charakteru i zła jakie czyni socjopatyczna Gosia Henszke? Czy może burmistrz i socjopatyczna Małgosia są kochankami i w związku z czym burmistrz dla seksu zrobi wszystko by ochronić Małgosię przed odpowiedzialnością prawną?
Gdzie się podziała etyka, praworządność, i uczciwość burmistrza w tej sprawie. Kto ma egzekwować przestrzeganie kodeksu pracy jeżeli nie urząd miasta. Czemu ofiary przemocy mobbingu zostały pozostawione bez pomocy? A na przykładzie przypadku mobbingu w Podobinie (http://limanowa.naszemiasto.pl/tag/mobbing-podobin.html) można zobaczyć do jak wielkich tragedii prowadzi tolerowanie przemocy mobbingu. W Podobinie, rodzina ofiary mobbingu żąda od lokalnego samorządu ponad 1 milion złotych odszkodowania za tolerowanie mobbingu, który doprowadził do rodzinnej tragedii. Na dodatek, w cywilnych procesach rodzina będzie także dochodzić zadośćuczynienia od indywidualnych osób odpowiedzialnych za tolerowanie mobbingu. Jeżeli tolerowanie mobbingu przez burmistrza doprowadzi do tragedii w Gimnazjum nr 1, to nie tylko urząd miasta będzie narażony na płacenie olbrzymich odszkodowań, ale i osobiście burmistrza może stracić swój domek na wsi by zapłacić zadośćuczynienie gdyby w wyniku jego pobłażania w sprawie mobbingu doszłoby do tragedii.
...Tak jak to było do przewidzenia, jednym z głównych wątków wczorajszej sesji Rady Miejskiej był wyrok NSA w sprawie dotacji dla niepublicznych przedszkoli. Podziel się Przeczytaj więcej Właścicielki niepublicznych przedszkoli z Chojnic wygrały walkę o większą dotację Reklama Szukamy przedsiębiorczych Pań! Artykuł premium artykuł premiumIlu posłów "ślizga się" w Sejmie? Co drugi czy co czwarty? Burmistrz Arseniusz Finster już na początku sesji stwierdził, że oddalenie skargi kasacyjnej przez Naczelny Sąd Administracyjny to nie jest korzystna decyzja. - Ale przypominam, że Wojewódzki Sąd Administracyjny, którego wyrok podtrzymał NSA, orzekł jedynie to, że burmistrz nie może zmieniać zarządzeniem wysokości dotacji do przedszkoli - tłumaczył radnym Finster. - Spór dotyczy więc procedur, bo zdaniem sądu, konieczna jest uchwała Rady Miejskiej Przypomniał też, w ratuszu postanowiono inaczej obliczać dotację, a konkretnie zmniejszyć ją o 70 zł na jedno dziecko, bo nielogiczne wydało się samorządowcom dwukrotne wliczanie opłaty stałej i kosztów wyżywienia do jej wymiaru. Dodawał, że widzi dwa wyjścia - albo właścicielki przedszkoli wybiorą drogę dialogu i nie zechcą domagać się zwrotu pieniędzy, albo sprawa znajdzie jednak finał w sądzie. - My nie jesteśmy w stanie wojny z paniami - stwierdził. - Będę zapraszał do dialogu, w trosce o dzieci. Sytuacja jest skomplikowana, a ja nie będę czekał z czekoladkami i kwiatami na jej finał. To ostatnie odnosiło się do obietnicy, że jeśli właścicielki przedszkoli wygrają spór w sądzie, to czeka je najpierw taka rekompensata od burmistrza... Serię pytań miał radny Bartosz Bluma z klubu PiS. Chciał wiedzieć, kto reprezentował miasto w Warszawie na rozprawie w NSA, czy będzie korekta uchwał związanych z dotacjami przedszkolnymi, czy jeśli samorząd nie zapłaci ani grosza, to jakie ma szanse na wybronienie się przed np. Trybunałem Konstytucyjnym. Zwrócił też uwagę, że w wyroku WSA jest jednak podana definicja wydatków bieżących, która powinna obligować miasto do jej przestrzegania, bo czy się to nam podoba, czy nie, prawo jest prawem...Pytał też, co z odsetkami. Konsekwencje w sprawie wyroku NSA zainteresowały Krzysztofa Haliżaka z Kongresu Nowej Prawicy. Chciał wiedzieć, o jaką kwotę chodzi, dociekał, czy to może obsługa prawna urzędu zaszwankowała i czy burmistrz w związku z tym przewiduje jakieś środki dyscyplinujące dla swoich prawników. - Przedwcześnie odtrąbiono zwycięstwo - podsumował Robert Wajlonis, dyrektor generalny urzędu. - Nie ma mowy o zwrocie pieniędzy. Te wyroki dotyczyły trybu i sposobu udzielania dotacji. Chodziło jedynie o to, że nie można ich wprowadzać zarządzeniem burmistrza. Wajlonis uważa, że miasto może paradoksalnie skorzystać, bo przecież płaciło przedszkolom więcej, niż to wynika z przepisów. - Będziemy się domagali zwrotu nadpłaconych środków - stwierdził. Sugerował, że paniom łatwo nie będzie wywojować niczego, bo są przecież przykłady, że źle wydatkowały pieniądze z publicznej dotacji. Bluma naprędce obliczył, że może chodzić o zwrot ponad 1 mln zł w roku i pytał, skąd miasto weźmie te pieniądze, jeśli jednak okaże się, że płacić trzeba? - Dajcie nam spokojnie popracować - mitygowali Finster i Wajlonis. - Nie demonizujmy sytuacji...źródło: http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20130326/INNEMIASTA04/130329470, 2013.03.26.
To może być bolesne dla budżetu wyrównać stratę. Przedszkoli wygrały w sądzie z ratuszem... Mówi dyrektor Niepublicznego Przedszkola ´Wesołe Przedszkolaki´ Elżbieta S.: - Myśmy wcześniej prosili już burmistrza o jakieś polubowne załatwienie. Cały czas był opór, po prostu twierdził, że on ma rację. Sam nas wysyłał do sądu: ´jeżeli mi udowodnicie - to są jego słowa - to wszystko wam zwrócę´… W przedszkolach euforia. I nie ma się co dziwić. To było półtora roku czekania na tę wiadomość. Swego czasu burmistrz obiecywał, że jeśli panie dowiodą mu, że nie ma racji, to kupi im kwiaty i czekoladki. Ale po wyroku WSA stwierdził, że to jeszcze daleka droga, by uznać, że jest po wszystkim. Teraz już wyjścia nie ma. Trzeba będzie nie tylko kupić słodkości i bukiet, ale też wyrównać stratę. To może być bolesne dla budżetu. - To przecież pan burmistrz nas sam do tego sądu wysyłał - przypomina Mirosława P., właścicielka przedszkola "Jarzębinka". - No i wypada żałować, że ta sprawa miała swój finał w sądzie, bo przecież przedkładałyśmy dowody, że mamy rację. Były to orzeczenia Regionalnej Izby Obrachunkowej i wyroki sądowe. To wszystko było jednak za mało...
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!