Klamka już zapadła...
Członkowie komitetu, który zbierał podpisy pod poparciem dla referendum, Kamil Kaczmarek (od lewej) i Artur Eichenlaub.
Referendum nie będzie – tak uważają inicjatorzy referendum ws. likwidacji straży miejskiej. Do takiego wniosku doszli w trakcie dzisiejszych obrad doraźnej komisji, którym się przyglądali. Zresztą już na wcześniejszym z udziałem dziennikarzy pojawiły się zastrzeżenia co do 17 całych kart. Gdyby tych nie odrzucono, ilość podpisów byłaby wystarczająca do ogłoszenia referendum.
- Nie chciałbym na razie nic mówić. Ostatnie posiedzenie zaplanowaliśmy na poniedziałek rano – do takiej lakonicznej odpowiedzi ograniczył się dziś przewodniczący komisji referendalnej Edward Gabryś. Kamil Kaczmarek i Artur Eichenlaub, którzy byli dziś w ratuszu, są jednak przekonani, że ich wniosek przepadnie właśnie z powodu odrzucenia 17 całych kart z poparciem dla referendum. Podkreślają, że na pierwszych posiedzeniach żadnych zastrzeżeń formalnych co do kart nie było. Teraz przeszkadzają zakreślenia i dopiski poczynione przez podpisujących na tzw. marginesie, gdzie opowiadali się czy są za czy przeciw likwidacji straży. Choć sam podpis miał stanowić poparcie dla przeprowadzenia referendum ws. straży. - Mimo, że takie są zalecenia, żeby najpierw przystąpić do kwestii formalnych, a później liczyć głosy, to robi się to na końcu, kiedy okazało się, że tych głosów poprawnych jest więcej niż wymaganych przez prawo – podnosi Kaczmarek. Spośród 300 kart adnotacje są tylko na 17. - Jeśli jest 13 podpisów i 14. osoba zakreśliła w kółeczku odpowiedź, to te wcześniejsze podpisy komisja też kwestionuje – dodaje Eichenlaub.
Reklama | Czytaj dalej »
Inicjatorzy referendum nie zamierzają składać broni, ale podpisów powtórnie też nie będą zbierać. - Będziemy się odwoływać do Wojewódzkiego Sądu Adminstracyjnego – zapowiada Kamil Kaczmarek. - Komisja nie wskazała nam ani jednego przepisu, który byśmy złamali. Pojawiły się tak absurdalne zdania, że jeżeli jest adnotacja na karcie i nie wiadomo, kiedy ona się pojawiła, to nie można przyjąć inaczej niż, że te anotacje już były, zanim złożono na liście pierwszy podpis.
A dziś rano przed obradami doraźnej komisji, która prześwietlała każdy podpis (najpierw wszystkie dane weryfikowali urzędnicy), poczynili pewną obserwację. - Przed obradami komisji wszyscy jej członkowie, za wyjątkiem jednego, wychodzili z gabinetu burmistrza – relacjonuje Kaczmarek, znany adwersarz burmistrza. - W moim przekonaniu mieliśmy jakby prekomisję, na której zapadła decyzja. Być może się mylę, ale członkowie przyszli ze swoimi gotowymi opiniami na komisję i żadne rzeczowe argumenty nie miały tutaj większego znaczenia...
Aktualizacja (g. 18) - o wynikach głosowania na komisji piszą prowadzący profil "Straż Miejska - Likwidacja" na portalu społecznościowym:
"3227 prawidłowych podpisów (przy wymaganych 3164) zebraliśmy zdaniem komisji. Ale po unieważnieniu całych 17 kart ze 166 podpisami komisja przyjęła wniosek mówiący iż jako wnioskodawcy nie zebraliśmy wymaganej prawem liczby. Za taką decyzją głosowali radni Edward Gabryś, Antoni Szlanga, Renata Dąbrowska i Marek Bona. Za uznaniem spornych kart był jedynie pan Mariusz Brunka".
Podobne tematy:
Najnowsze:
REKLAMA:
- Komentarze Chojnice24 (57)
- Komentarze Facebook (...)
57 komentarzy
To taki jeden wielki środkowy palec ze strony władzy
Jesteśmy "my" i "wy", "wy" możecie robić co chcecie a i tak "my" będziemy robić co chcemy.
Zero współpracy, chociaż to podobno Chojniczanie sobie taką super władzę wybrali.
Niech rozłożą jakiś stolik na rynku i ludzie sami niech podchodzą z własnej woli podpisywać ( ciekawe ile by zebrali ), a nie biegać za ludźmi i żebrać o podpisy.
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!