Monika Szymecka - 2017-02-24 19:31:06
O problemach w szpitalu, które nie istnieją...
Tych bynajmniej nie widzi starosta, któremu podległa jest placówka. Tymczasem o kontrolę inspekcji pracy w lecznicy, wypłatach najniższej krajowej w dwóch transzach, odejściach specjalistów i brak dialogu związków zawodowych z dyrekcją dopytywała opozycyjna radna.
W sprawach szpitala kolejny raz głos zabrała Mirosława Dalecka. Radna zmuszona była powrócić do poruszanego już tematu oddziału ortopedycznego, z którego odsyłano pacjentów do innych placówek (Bydgoszcz, Kościerzyna, Gdańsk i Słupsk) na zabiegi. Powód? Złożenie wypowiedzeń przez lekarzy. Na dowód radna miała nawet potwierdzające to pismo, ale to jakimś trafem nie dotarło do adresata pytania, czyli szpitala. Stąd pytanie do starosty czemu nie przekazał w całości jej pisemnej interpelacji wraz załącznikiem. - Ogromnie się zdziwiłam i zaniepokoiłam, kiedy zapoznałam się z odpowiedzią ze szpitala, którą na prośbę dyrektora przygotował ordynator ortopedii pan doktor Krzysztof Winiarek. Cytuję fragment pisma: "ułatwiłoby gdyby pani udostępniła treść tego pisma, a nie posługiwała się nim na zasadzie „mam przed sobą pismo i nie zawaham się go użyć”. Jak można w taki sposób udzielać komukolwiek odpowiedzi sugerując, że radna próbuje straszyć, czy wręcz odgrażać się. Nic takiego nie miało przecież miejsca - mówiła Dalecka na wczorajszej sesji powiatowej.
- Pan tego do szpitala dalej nie przekazał, bo odp. b. mnie zaskoczyła...
Wskazywała, że próbowano sprzedać nieprawdziwe informacje, że pacjentów informowano jedynie telefonicznie, bo ma przecież takie pismo i to ze szpitalnymi pieczątkami. Sytuację na wspominanym oddziale jego szef tłumaczył żądaniami lekarzy o wyższe uposażenia i stanowiska kierownicze. Ci twierdzą, że to bezpodstawne oskarżenia, a prawdziwym powodem odejścia jest konflikt z przełożonym. Dalecka, która podjęła temat stwierdziła, że za to, iż ośmiela się pytać o sprawy pacjentów, teraz także ją próbuje się postawić w złym świetle.
Obecnego na sesji dyrektora opozycyjna radna zapytała czy przychyla się do zarzutów, które wobec lekarzy ortopedów wysunął ich były już szef. Przed jednoznaczną odpowiedzią Leszek Bonna się migał. Podkreślał, że to nie on jest autorem odpowiedzi dla radnej, a ordynator ortopedii. - Ja ją tylko przejrzałem. Ubrałem w odpowiednią formę graficzną - mówił Bonna, zaznaczając, iż nie zamierza jej komentować. Pozwolił sobie za to na ocenę osoby ordynatora. - Bardzo go szanuję i uważam, że prowadzi jeden z najlepszych oddziałów ortopedycznych w naszym województwie, jak nie w kraju.
- Ale rozumie pani, że to nie ja przygotowywałem...
Szef lecznicy nie umiał też odpowiedzieć na pytanie, ilu pacjentów odesłano do innych szpitali.
Leszek Bonna przyznał za to, że w zarządzanej przez niego placówce trwa właśnie kontrola inspekcji pracy, co dopytywała dociekliwa radna. Pracownicy zarabiający najniższą krajową, czyli 2 tys. zł brutto od 1 stycznia 2017, wynagrodzenie dostali w dwóch transzach - 1 i 10 dnia miesiąca. - Jaki jest powód i jaka jest podstawa prawna, że w taki sposób można dokonać wypłaty najniższego wynagrodzenia za pracę? - pytała Dalecka na co dzień zajmująca się sprawami kadrowymi w szkole.
- Ilu pracownikom nie wypłacono jednorazowo...
Okazało się, że w szpitalu w nowym roku nie aneksowano umów o pracę dla tych najmniej zarabiających, których uposażenie wzrosło zgodnie ze zmianami wprowadzonymi przez rząd. - Tzw. wynagrodzenie zasadnicze było kierowane do pracowników 1 dnia, a wszystkie elementy ruchome, w tym również dodatek wyrównawczy, który nie jest stały - 10 - wyjaśniał dyrektor chojnickiego szpitala oburzony faktem, że o wypłacie zasadniczej pensji w ratach związki powiadomiły Państwową Inspekcję Pracy.
- Tzw. wynagrodzenie zasadnicze...
- Jestem spokojny. Uważam, że wszystko odbyło się zgodnie z przepisami prawa. (...) Ubolewam nad jednym, że nikt się nie zastanowił skąd wziąć pieniądze w szpitalu na wzrost minimalnych wynagrodzeń.
Jak się okazało, grupa tych najmniej zarabiających jest bowiem duża. To ok. dwustu pracowników! Interesów wszystkich bronią związki zawodowe, których w lecznicy działa aż siedem. Związek Zawodowy Pracowników Służby Zdrowia zwrócił się niedawno do starostwa z prośbą o zorganizowanie rozmów z dyrektorem szpitala specjalistycznego. Do prośby tej nie przychylił się starosta, uznając, że nie ma takiej potrzeby. - Mało tego podkreśla pan w piśmie, że przewodnicząca, podając ją z imienia i nazwiska, związku działającego w szpitalu, cytuję "wywołuje niepotrzebne niepokoje opowiadając pracownikom o rzekomych restrukturyzacjach i zwolnieniach". Tą odpowiedzią opowiada się pan po stronie dyrekcji szpitala, lekceważąc działające w szpitalu związki zawodowe - Dalecka zwróciła się do włodarza powiatu. - Pan jako przedstawiciel władzy samorządowej powinien dbać o to żeby między związkami zawodowymi, a pracodawcami układało się jak najlepiej, aby były przynajmniej poprawne relacje. W sytuacji, w której pan, panie starosto, wypowiada się przeciw związkowcom zawodowym, podważając ich autorytet, odbiera pan sobie prawo i możliwość pełnienia roli arbitra w sytuacjach kryzysowych.
- Mało tego, podkreśla pan w piśmie...
Wypowiedź radnej wyraźnie poirytowała Stanisława Skaję: - O czym ja jako starosta, przedstawiciel władzy samorządowej, miałem rozmawiać ze związkami zawodowymi? O problemach, które nie istnieją? - No nie wiem, czy nie istnieją - powątpiewała radna. - Ja oświadczam, że nie istnieją - zapewnił starosta. Choć sam wspominał wystąpienie dyrektora szpitala na sesji, który brał pod uwagę likwidację kuchni, jeśli sytuacja finansowa szpitala będzie się pogarszała...
- O czym jako starosta miałem rozmawiać...
A o sianiu niepokoju starosta miał dowiedzieć się od... dyrektora szpitala. - Pani sobie wyobraża, że w szpitalu mówią, nie idźcie do szpitala, bo tam zabijają kogoś?! To tak samo, nie idźcie do szpitala, bo tam będzie restrukturyzacja - taką mocną analogię poczynił.
- Jak pani sobie wyobraża...
Artykuł pochodzi z portalu www.chojnice24.pl
139 komentarzy
W stronę Daleckiej duży ukłon za zachowanie kultury rozmowy i za to, że w ogóle jej się chce paprać w tym chojnickim bagnie.
Żenujący poziom jak na przedstawiciela samorządu (pewnie nawet nie zrozumiał o jakiego arbitra w sytuacji kryzysowej chodzi... )
Jak bardzo można się zamotać, żeby wykrztusić z siebie takie zdanie?
"I to nie jest tylko problem jednego szpitala w Polsce w Chojnicach, bo to jest problem większości szpitali w Chojnicach".
Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Dodaj komentarz
Komentarze publikowane są dopiero po sprawdzeniu przez moderatora!